Damian Stasiak padł na deski po uderzeniu Andrieja Lieżniewa, ale paradoksalnie... to pomogło mu szybciej zakończyć pojedynek poddaniem rywala. - To nie był nie wiadomo jak mocny cios. Był w tempo. Zachwiał mnie, ale to nie był knockdown. Wiedziałem na co go stać, ale ja czy góra, czy dół... - mówi Stasiak, który udusił rywala nogami. Teraz czeka na kolejne wyzwania w KSW, jednak nie ma skonkretyzowanych wymagań. - Krok po kroczku, a zajdę naprawdę wysoko - mówi.