Koronawirus. Sanepid: Polski trener zaraził się chorobą w USA

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Laboratorium diagnostyczne
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Laboratorium diagnostyczne

Polski trener szermierki, u którego wykryto koronawirusa, nie mógł zarazić innych podczas wizyty w Gdańskiej Szkole Szermierki na początku marca. - Sanepid poinformował mnie, że zaraził się chorobą później - mówi nam prezes UKS Atena Gdańsk.

W niedzielę Polski Związek Szermierki potwierdził podawane przez WP SportoweFakty informacje, że trener reprezentacji Polski jest zarażony koronawirusem (więcej TUTAJ). W naszym artykule przekazaliśmy także informację, że szkoleniowiec był widziany na początku marca w hali Gdańskiej Szkoły Szermierki, gdzie w dniach 7-8 marca odbywały się zawody dla dzieci.

Jako że PSZ przekazał jednemu z zawodników, że do zarażenia trenera mogło dojść  podczas obozu w Londynie (29 lutego - 5 marca), i o czym także poinformowaliśmy, atmosfera w klubie UKS Atena Gdańsk, który był organizatorem dziecięcego turnieju, zrobiła się nerwowa.

Prezes klubu Marcin Cygnar przekazał nam najpierw wiadomość, że "trener nie był uczestnikiem zawodów, trenerem zawodnika biorącego udział w zawodach lub zaproszonym gościem oraz nie wynajmował sal szermierczych od Zarządu klubu UKS Atena Gdańsk".

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Dodał także, że z jego śledztwa wynika wstępnie, że szkoleniowiec nie mógł zarazić innych podczas swojej wizyty na terenie zawodów. Teraz przekazał nam więcej szczegółów.

- Po pojawieniu się artykułu zacząłem otrzymywać pytania od zaniepokojonych rodziców. Sam mam dwójkę dzieci, które trenują szermierkę i były obecne na zawodach. Postanowiłem więc zgłosić formalnie sprawę do sanepidu - mówi nam Cygnar.

- Zostało ono przyjęte, poinformowano mnie, że trener rzeczywiście uległ zakażeniu, ale wstępnie wykluczono, że doszło do tego podczas jego pobytu w Londynie w dniach 29 lutego - 5 marca, a w Stanach Zjednoczonych, gdzie poleciał już po naszych zawodach w Gdańsku - ujawnia.

Trener poleciał do USA wraz z zawodnikami 10 marca. Na miejscu okazało się, że zawody Grand Prix zostały odwołane i trzy dni później kadra wróciła do kraju. To po powrocie szkoleniowiec zaczął czuć się gorzej i ostatecznie po kilku dniach trafił do szpitala z pozytywnym testem na obecność koronawirusa.

- W sanepidzie poinformowano mnie, że już minęło 15 dni od turnieju w gdańskiej szkole i jeśli do tej pory nikt z obecnych nie miał problemów zdrowotnych, to nie powinno ich być nadal. Mogłem więc wszystkich rodziców uspokoić.

Prezes klubu Atena Gdańsk tłumaczy, że nie widział trenera kadry podczas zawodów w Gdańsku, jednak otrzymał takie informacje od innych.
- Trener kadry nie trenuje dzieci, więc nie był zaproszony, nie było go tam oficjalnie. Ale na zawody każdy może wejść, bo są to zawody otwarte. Dochodzą mnie słuchy, że ten właśnie trener przeprowadził ze swoim zawodnikiem trening na sali bocznej.
- Jeśli tak rzeczywiście było, to jesteśmy tym faktem oburzeni, bo w czasie zawodów nikt nie ma prawa bez naszej wiedzy wejść na salę i odbyć treningu. Rzeczywistość jest jednak inna. Staramy się to cały czas zweryfikować, bo działamy na zasadzie plotek. Dla mnie najważniejsze jest tutaj zdanie fachowców, czyli sanepidu - podsumowuje.

Słynna szablistka uziemiona w Polsce. Czytaj więcej--->>>

Komentarze (0)