Leworęczny postrach mistrzów

Mając 20 lat Konrad Kulpa awansował do finału mistrzostw Polski w tenisie stołowym, co wcześniej nie udawało się leworęcznym.

JF
Konrad Kulpa Materiały prasowe / PZTS / Na zdjęciu: Konrad Kulpa
Redakcja PZTS: Dlaczego niespełna 29-letni były reprezentant kraju występuje tylko w 1. lidze, czyli na zapleczu Lotto Superligi?

Konrad Kulpa: Nie miałem konkretnych ofert z najwyższej klasy rozgrywkowej, poza tym bardzo mocno zżyłem się z klubem Energa Manekin Toruń. Pochodzę z Lublina, ale ponad połowę pingpongowego życia spędziłem w Grodzie Kopernika. Skoro razem spadliśmy z superligi, to wspólnie chcemy do niej powrócić. Jesteśmy w gronie faworytów i mam nadzieję, że w czerwcu będę mógł zakomunikować o wykonanym zadaniu.

Nie do końca skład jest ten sam, gdyż do SBR Dojlidy Białystok odszedł Damian Węderlich.

Skorzystał z propozycji dalszej gry w krajowej elicie. Przeszedł do drużyny ze sporymi ambicjami. A ja, jak wspomniałem, nie chciałem zostawiać toruńskiego zespoły. I wierzę, że jeszcze rozegram sporo meczów w barwach Energii Manekina w Lotto Superlidze.

Wasza drużyna to prawdziwa mieszanka doświadczenia z młodością?

To dobre określenie. Grający trener Grzegorz Adamiak ma 52 lat, ale uwierzcie mi, nie wygląda na swoje lata. Mam na myśli oczywiście to jak przygotowany jest fizycznie i sportowo do 1. ligi. Chciałbym za dwadzieścia kilka lat, będąc w jego wieku, być tak sprawnym i grać na niezłym poziomie. Razem z Grzegorzem jestem ja i Tomek Kotowski, a zatem doświadczeni tenisiści stołowi, ograni w superlidze, mający za sobą reprezentacyjną przygodę. Regularnie występuje junior Dawid Michna, zaś zagrał też kadet Kacper Szurlej.

Z tego co wiem w drugiej części sezonu dołączy do nas Antoni Witkowski, mój rówieśnik, który z pewnością będzie cennym wzmocnieniem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłkarskie umiejętności Sabalenki

Asami w rękawie są Japończycy Shogo Tahara i Hayato Miki?

Nie wiem, czy zagrają, to decyzja prezesa-menedżera Krzysztofa Piotrowskiego. Z nimi byłoby nam łatwiej wrócić do superligi.

Pierwsza liga mocno różni się od Lotto Superligi?

Sportowo na pewno, chociaż na tzw. pierwszym stole jest z kim powalczyć. Większa różnica dotyczy całej otoczki spotkań. W superlidze wszystkie mecze są transmitowane w internecie, niektóre przez telewizję. Więcej się o nich pisze, a rozgłos medialny jest potrzebny tenisowi stołowemu.

Zaplecze superligi nie jest przepustką do kadry narodowej.

Staram się robić wszystko najlepiej, jak potrafię. Wierzę, że dobra praca przyniesie efekty. Ale o powołaniach do reprezentacji nie myślę. Aby się przebić, musiałbym błysnąć w MP albo na turniejach międzynarodowych, ale w nich grają tylko kadrowicze. Więc trochę koło się zamyka. Ciężko „wyprzedzić” Jakuba Dyjasa, Samuela Kulczyckiego, Miłosza Redzimskiego, czy Macieja Kubika. Muszę pokazać najlepszą wersję siebie przy stole, by coś się zmieniło.

Dlaczego zmienił pan ośrodek treningowy na Grodzisk Mazowiecki?

Pierwszy odszedł tutaj Damian Węderlich, a to oznaczało, że w naszej grupce w Toruniu z seniorów pozostaliśmy tylko we dwóch z „Kotkiem”. Dwa-trzy razy w tygodniu z Gdańska przyjeżdżał trener Adamiak. Bardzo mi pomógł, niesamowicie się angażował, to mój ojciec jeśli chodzi o tenis stołowy.

Najlepsze warunki do rozwoju sportowego mam w Grodzisku Mazowieckim. Jest tutaj około dziesięciu zawodników na podobnym, solidnym poziomie, są gracze prawo- i leworęczni, atakujący i obrońcy, a także piórkowiec. Potrzebowałem zmiany, potrzebowałem treningów z takimi osobami, jak Gionis, Badowski, Redzimski i inni.

W tygodniu trenuje pan na Mazowszu, a weekend gra mecz dla Torunia?

Tak to wygląda. Chciałem dać sobie szansę i już mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony. Nic tutaj nie robi się po łebkach. Wszystko jest starannie zaplanowane, a zajęcia szkoleniowe profesjonalne i wymagające. Pasuje mi i atmosfera, i wymagania ze strony trenerów.

Miał pan podobne odczucia, kiedy w 2015 roku sięgał po wicemistrzostwo Polski?

Nikt nie spodziewał się, że dotrę do finału w Wałbrzychu. Jadąc na Dolny Śląsk nie spodziewałem się takiego sukcesu. Srebro brałbym w ciemno. Grałem dobrze, a ważne było także korzystne losowanie. W tamtym czasie byliśmy w Toruniu w podobnym składzie, a więc z Kotowskim i Węderlichem, jakiś czas później przyjechał z Brazylii Cazuo Matsumoto, piórkowiec, który został grającym trenerem. Od niego też się wiele nauczyłem.

Słyszał pan taką opinię, że praworęczni nie lubią grać z leworęcznym Konradem Kulpą?

Wiem, że kilku zawodników tak mówiło. Z kolei ja lubię rywalizować z leworęcznymi. Mam opracowany system gry, szczególnie serwis-odbiór. Wiele lat trenowałem z leworęcznym Damianem Węderlichem, także z Cazuo, i stąd ta umiejętność.

W życiorysie międzynarodowym ma pan epizod w ME i MŚ.

Po wicemistrzowie Polski dostałem szansę w indywidualnych i drużynowych mistrzostwach Europy w Jekaterynburgu. Zagrałem m.in. debla z Wandżim, mającym w dorobku złoto i srebro ME w tej konkurencji. Z kolei w DMŚ 2014 i 2016 byłem tylko rezerwowym.

Uznawany jest pan za specjalistę w grze deblowej.

Z Kubą Dyjasem zdobyliśmy mistrzostwo Europy juniorów, z Tomkiem Kotowskim trzy razy mistrzostwo Polski seniorów. Od najmłodszych kategorii wiekowych zdobyłem medale w tej konkurencji, więc wyniki potwierdzają tezę zawartą w pytaniu. Ale pamiętajmy, że duet to duet, jeden zawodnik nie będzie wygrywał. Sam mógłbym trochę „namieszać”, ale nie sięgać po złote medale.

Dlaczego nie przetrwał świetnie zapowiadający się debel Dyjas/Kulpa?

Kuba w pewnym momencie uznał, że ma szansę grać z lepszymi ode mnie partnerami. Przeniósł się do Niemiec, tam trenował na stałe m.in. z Portugalczykiem Geraldo i z nim próbował sił. Rozumiem jego decyzję i nie mam żalu. Pewnie gdybyśmy zamienili się rolami, także szukałbym nowych rozwiązań. Byliśmy na początku seniorskiej drogi, każdy chciał jak najlepiej nią pokierować.

Dyjas spędził 7 lat w Niemczech, zanim w 2020 roku podpisał kontrakt z Dekorglassem Działowo. Pan pozostał w ojczyźnie.

Tak się złożyło, że nie było specjalnych propozycji. Kiedyś wyjechałem na tydzień treningów do Ochsenhausen, jednak na tym się skończyło. Niedosyt? Nie ma co gdybać, lepiej skoncentrować się na dzisiejszej pracy. Mam swoje cele, chcę wrócić do superligi i zdobywać punkty dla Torunia.

Kto należy do najlepszych współcześnie polskich leworęcznych pingpongistów?

Jesteśmy w mniejszości, ale na takiej liście umieściłbym – jeśli chodzi o ostatnie lata – Damiana Węderlicha, Szymona Kolasę, Szymona Malickiego, Jakuba Perka i siebie także.

A zagraniczni z superligi?

Ciężko grało mi się z Chińczykiem Lio z Białegostoku, dziś występującym w Mainz w Bundeslidze. Raz wygrałem, w rewanżu przegrałem.

Najlepsi rywale, z jakim pan wygrywał w karierze?

Dawno temu w superlidze pokonałem Koreańczyka On Sangeuna, medalistę drużynowych igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata. Z kolei w 2019 roku podczas Białoruś Open wygrałem z Chińczykiem Xiang Pengiem, który kilka miesięcy później wywalczył mistrzostwo globu juniorów w singlu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×