Redakcja PZTS: Z jakich trzech powodów zapamięta pani DME w Zadarze?
Natalia Bajor: Po pierwsze uzyskałyśmy dobry wynik, potwierdziłyśmy przynależność do kontynentalnej czołówki, choć chciałam jeszcze więcej niż miejsce w ósemce. Druga sprawa, przytrafiła mi się wizyta u... dentysty w trakcie zawodów w Chorwacji. Ząb zaczął mnie boleć pod koniec fazy na grupowej, po której - na szczęście - miałyśmy dwa dni przerwy do meczu 1/8 finału. Trzecia, Zadar okazał się fajnym miejscem do mistrzowskiej rywalizacji, super organizacja plus dobra pogoda.
Indywidualnie z kim najlepiej pani zagrał?
Wyróżniłabym wygrany pojedynek ćwierćfinałowy z Britt Eerland i przegrany 1/8 finału z Sofią Polcanovą. Dawno z Holenderką nie grałam, nie trafiałyśmy na siebie w turniejowych drabinkach. Ale w styczniu potrenowałyśmy razem w Katarze. I nie ukrywam, że cieszyłam się, iż nie muszę rozgrywać z nią oficjalnego meczu. Bo stylowo mi nie pasowała.
ZOBACZ WIDEO: Dostał przelew od ministerstwa. Aż zadzwonił, czy to na pewno ta kwota
Co ma pani na myśli?
Większość ofensywnych zawodniczek dąży do szybkiego tenisa stołowego. Tymczasem Britt stawia m.in. na długie serwisy, ale z dużą jakością i bardzo rotacyjne. To są specyficzne podania, gdyż przez forhend. Gdybym miała porównać, Eerland byłaby wśród kilku najlepiej serwujących w Europie, np. z Yuan Jia Nan z Francji i Shan Xiaoną z Niemiec. Ale to nie wszystko, ponieważ Holenderka odsuwa się od stołu i stara się później zagrywać piłeczkę. I znów nadaje mnóstwo rotacji. W tamtym roku widziałem jeden z jej pojedynków w kwalifikacjach olimpijskich. Przegrywała i wydawało się, że nic z tego nie będzie. Tymczasem niesamowicie walczyła do końca. Lubi i potrafi grać o stawkę.
Najbardziej wyrównany był trzeci set, zakończony 13:11.
Jeszcze ciekawiej było w czwartym, którego - prowadząc w spotkaniu 2:1 - zaczęłam od 4:1. Widziałam, że Eerland zaczyna opóźniać, a to poprawiała włosy, a to znowu pokazywała sędzinie, że coś jej wpadło do oka. Starała się wybić mnie z rytmu, ale myślę, że jestem już na tyle doświadczona, że wiem jak reagować na takie sytuacje.
Wspomniała pani także o meczu z Polcanovą, którą już pani ogrywała, m.in. w igrzyskach europejskich 2023 w Krakowie.
Wygrałam z nią już trzy razy, a to przecież dwukrotna z rzędu i aktualna mistrzyni Europy w singlu. Do tego często trenujemy na turniejach i nie wiem, czy to dobrze. Oczywiście żartuję. Mówiąc poważnie mam wrażenie, że rzeczy, na których bazowałam, nie przynoszą mi teraz punktów z Austriaczką. W Zadarze przegrałam trochę na własne życzenie. Przy 1:1, w trzecim secie miała 10:8 i niezbyt trudną piłkę w kolejnej akcji. Kolejny serwis Polcanovej i zdecydowałam, że zmienię odbiór. To nie był dobry pomysł. Potem miałam jeszcze jedną setówkę, ale jej też nie wykorzystałam. W czwartej partii Sofia więcej ryzykowała i to jej się opłaciło. A kiedy grałam szeroko przez forhend, to już na to była przygotowana. Podsumowując, rozegrałam dobry mecz, zwłaszcza w odniesieniu do wcześniejszych słabszych gier w różnych zawodach.
Przed DME mówiło się o ćwierćfinale, ale po cichu mierzyłyście wyżej?
Wchodząc do 1/8 finału chciałyśmy uniknąć trzech z siedmiu drużyn: Hiszpanii, Serbii i Austrii. Wiedziałyśmy, że ćwierćfinał jest w naszym zasięgu, a wówczas pasowałoby nie wpaść na Niemki lub Rumunki.
W fazie grupowej sensację sprawiły Hiszpanki, eliminując Francuzki 3:0. Maria Xiao wygrała z Yuan Jia Nan 3:2, Xuan Zhang z Prithiką Pavade 3:2 i Maria Berzosa z Camille Lutz 3:1. Wszystkie były w wybornej formie. Do tego raczej na minusie ogólnie byłyśmy z urodzonymi w Chinach Marią Xiao i Xuan Zhang. Kiedy okazało się, że gramy jednak z Austrią, mogłyśmy sobie pozwolić ewentualnie tylko na niepowodzenie z Polcanovą. Koniecznością były zwycięstwa nad Karolina Mischek oraz Liu Yuan i tak się stało.
Kto byłby teoretycznie najłatwiejszy? Bo Austria do słabych nie należy.
Nie mówię, że zwyciężyłybyśmy na 100 procent, ale na papierze gorsze ekipy miały: Luksemburg, Anglia i Czechy. Bez topowych tenisistek stołowych, także bez defensorek, które mogłyby uprzykrzyć życie przeciwniczkom.
Z wysokiej klasy obrończynią, Holenderką Li Jie zmierzyłyście się o medal.
Będąc nastolatką starałam się oglądać jak najwięcej międzynarodowego tenisa stołowego i dobrze zapamiętałam reprezentantki Holandii Li Jiao i Li Jie. Pierwsza zakończyła karierę, a druga po sześcioletniej przerwie wróciła do kadry Holandii. Li Jie jest wysokiej klasy obrończynią i tutaj muszę wyjaśnić, że obrona nie równa się obronie. To znaczy inaczej bronią zawodniczki z długimi czopami, inaczej Azjatki z krótkimi. Wcale nie zagrałam źle z Li Jie, ale też nie brakowało piłek, kiedy zupełnie nie widziałam rotacji... Z ciekawości obejrzałam półfinałowy mecz Bernadette Szocs z Li Jie. Rumunka zwyciężyła 3:2, jednak także nie uniknęła wielu błędów.
Tuż przed DME trenowałyście w Zagrzebiu z Chorwatkami, które mają defensorkę Ivanę Malobabić.
To był bardzo potrzebne treningi, zwłaszcza, że Malobabić ma okładzinę z krótkim czopem. Nie pamiętam kiedy poprzednio rywalizowałam z kimś takim. Początkowo miałam z nią duży problem i dobrze, że były tylko gry sparingowe. Bardzo cenne, bardzo potrzebne.
W ogóle zaskoczył panią powrót 41-letniej Li Jie? Holenderski z miejsca stały się kandydatem do podium, zresztą sięgnęły po brąz.
Miała informację, że się szykuje, już w poprzednim sezonie grała w lidze francuskiej. Zastanowiło mnie coś innego, tj. jej zdolność do adaptacji do różnych stylowych zawodniczek. Ania Brzyska ma dwa czopy i mnóstwo rywalem potrzebuje czasu, by się "przyzwyczaić". Natomiast Holenderka stanęła do stołu i grała jak styl Ani był dla niej codziennością.
Żeby wejść do strefy medalowej musiałyście pokonać Britt Eerland i Men Shuohan.
Powtórzyła się historia z Austrią, z tym że w ćwierćfinale nie zrealizowałyśmy celu jako drużyna. Szkoda, że Zuzi Wielgos nie udało się pokonać Shuohan. Wtedy ja grając przy 2:1 w meczu mam jednak mniejszą presję z Li Jie. Do tego zaczęłam od wygranego seta. Niewiele zabrakło mi do zwycięstwa w czwartym, niestety nie udało się doprowadzić do piątego. Jakie jeszcze wnioski? Li Jie nie atakuje tak dobrze i wszechstronnie jak inne defensorki, np. Han Ying i Linda Bergstroem.
Układ sił w kobiecym tenisie stołowym zbytnio się nie zmienił, znów wygrały Niemki i ponownie w finale z Rumunią.
Z czołówki szybko odpadła tylko Francja. Niemki, Rumunki, Portugalki, Holenderki... Tak wyglądało podium i szkoda, że nas tam zabrakło. W finale liczyłam, że będzie pięć pojedynków, ale Niemki szybko triumfowały 3:0.
Jakie są pani plany startowe do końca roku?
Zaraz wyjeżdżam na turniej do Anglii, potem zagram jeszcze w Portugalii, Gdańsku, Omanie i we Włoszech. Do tego spotkania w Lidze Mistrzyń i Bundeslidze. Zwłaszcza listopad będzie bardzo pracowity.