Redakcja PZTS: Prowadzona przez pana reprezentacja osiągnęła ćwierćfinał, co odpowiada obecnej sile Polek?
Marcin Kusiński: Wydaje mi się, że tak, chociaż zawsze można mówić o pewnego rodzaju niedosycie, kiedy walczy się o podium. Oczywiście marzeniem jest medal, a srebro i brąz zdobyłem jako zawodnik, więc taki cel wyznaczymy sobie na kolejne turnieje. W najlepszej "16" w Chorwacji znalazły się dobre i bardzo dobre zespoły. Dużą niespodzianką na etapie grupowym było tylko odpadnięcie Francuzek po porażce z Hiszpanią.
Zespoły, które wygrały swoje grupy, były w uprzywilejowanej sytuacji?
W 1/8 finału dolosowane zostały do nich drużyny z drugich miejsc, więc przynajmniej w teorii trochę słabsze. Dlatego naszym pierwszym celem było pokonanie Węgierek i Bułgarek. Dziewczyny wygrały obydwa mecze, a końcowe wyniki 3:0 i 3:1 ładnie prezentowały się w protokołach. Bo wcale to nie były łatwe spotkania i przekonujące zwycięstwa. To znaczy może nie kosztowały nas nerwów, ale wymagały myślenia jak zagrać, co zmienić, w jaki sposób pomóc sobie.
ZOBACZ WIDEO: Dostał przelew od ministerstwa. Aż zadzwonił, czy to na pewno ta kwota
O ćwierćfinał graliście z Austrią, w składzie z dwukrotną z rzędu indywidualną mistrzynią kontynentu Sofią Polcanovą.
Trafiłyśmy na mocne rywalki, a równie wysoko poprzeczka zawieszona byłaby np. z Hiszpankami i Serbkami. W 1/4 finału zaś marzeniem byłby mecz z Portugalią, której zawodniczki grają ofensywnie. Poradziły sobie z silną Ukrainą, z Tetianą Bilenko i Margarytą Piesocką. Ale zagraliśmy z Holandią, której liderką znów jest obrończyni Li Jie. Po sześciu latach wróciła do reprezentacji i zdecydowanie wzmocniła ekipę "Pomarańczowych".
Poprawiliście się w porównaniu do poprzednich DME, które odbyły się w 2023 roku w Malmoe.
Wtedy przegraliśmy w 1/8 finału ze Szwecją 1:3. Po to są treningi, akcje szkoleniowe i starty w zawodach, by uzyskiwać lepsze rezultaty. Dlatego cieszy, że jesteśmy wyżej w Europie, gramy lepiej i łapiemy doświadczenie. Prezentując szanse drużyny w PZTS i Ministerstwie Sportu mówiłem, że lokata w ósemce będzie satysfakcjonująca, a potem powalczymy o coś więcej. Pamiętajmy jednak, że w 2027 i 2029 roku do poszczególnych rywalek dojdą utalentowane zawodniczki z juniorek. Poza tym znów mogą być ciekawe powroty, jak wspomnianej Li Jie oraz Bilenko. To są defensorki, a my w Polsce, nie mamy ekspertek w rywalizacji z tym stylem.
Na czym polega trudność grania z obrończyniami?
W Europie defensorki mają zwykle długie czopy, a krótkie to domena raczej Azjatek. Ponad milimetr robi olbrzymią różnicę. Na co dzień nie mamy z kim trenować. Już po mistrzostwach rozmawialiśmy w gronie trenerów, że jest zawodnik w 2 lidze z krótkimi czopami. Na kilka tysięcy licencji... Z długimi czołami radzimy sobie lepiej, bo też na akcjach szkoleniowych mamy sparigpartnera z czopami długimi.
Nie ma u nas tradycji związanych ze stylem obronnym, nie ma też trenerów, więc szkolimy pod kątem tenisa stołowego "do przodu" bekhendem i forhendem. A jeśli już ktoś zakłada czopy to sprawia problemy przeciwnikom. Koniecznością jest wyszkolenie wysokiej klasy defensorki. Takiej zawodniczki bardzo nam brakuje. I wówczas nie mówilibyśmy o jakiejś anomalii, że wzięliśmy się za pracę z obrończyniami. Ale też w kadrze nie ma nikogo leworęcznego.
Przechodząc do spraw personalnych w DME, zaczął pan turniej z Bajor, Węgrzyn i Brzyską, którą z Węgierkami zastąpiła Wielgos.
Zuzia Wielgos miała delikatny problem z mięśniem ramienia, dlatego odpoczywała w pierwszym spotkaniu. Poza tym chciałem, aby w grupie wystąpiły wszystkie pingpongistki. Zakładając, że trafimy na Szwedki czy Holenderki chciałem sprawdzić w grupie Anię Brzyską. Ona najlepiej spisuje się z defensorkami. Oczywiście jej gra z Li Jie nie wyglądała tak, jak tego oczekiwałem, jednak wydawało się, że ma największe szanse. Przecież wygrywała np. z Bergstroem i Bilenko, a z Chorwatce Malobabić nieznacznie uległa 2:3.
Miał pan dylemat kogo wystawić do pojedynków z Austrią i Holandią na trójkę?
Z Austrią nie, zastanawialiśmy się raczej kogo Austriacy desygnuję na pozycję numer trzy. Uważam, że ustawienie Katarzyna Węgrzyn – Liu Yuan było dla nas korzystne. Wiedzieliśmy, że wygrana Kasi (3:1 - red.) przybliży nas do sukcesu, nawet zakładając, że ich liderka Polcanova zdobędzie dwa punkty. W piątej grze Zuzanna Wielgos okazała się lepsza od Karoline Mischek (3:1).
Z Holandią trzeba było plan powtórzyć?
Musieliśmy pokonać Britt Eerland, co zrobiła Natalia Bajor (3:1), lecz niestety na trójce Zuzanna Wielgos doznała porażki z Men Shuohan (1:3). Bardzo liczyliśmy na piątą grę... Ania Brzyska zagrała w miejsce Kasi Węgrzyn, bo zdecydowanie lepiej czuje się w grze na defensywę, poza tym Katarzyna w ostatnim meczu z Eerland nie wyglądała najlepiej. Poza tym Brzyska przed DME pokonała kilka wysokiej klasy tenisistek stołowych, jak: Szocs, Dragoman, Diaconu.
Jakie były przyczyny niepowodzenia Wielgos?
Jak to w życiu, zdarza się gorszy dzień i słabsza dyspozycja. Po meczu mówiła, że nie czuła się dobrze, nie funkcjonował jej bekhend. Ale nie mam pretensji, choć brakowało mi energii z jej strony, niekiedy trzeba trochę "pokrzyczeć", pobudzić się i pokazać drugiej osobie, że się walczy.
Co zrobić, aby było lepiej?
Kierunek jest jeden - ciężka praca. Efekty dobrych treningów będą w zawodach. Przyszłoroczny kalendarz międzynarodowy jest tak bogaty, że ktoś chętny mógłby jeździć z turnieju na turniej jak w tenisie ziemnym. Chcemy być w dobrej formie pod koniec kwietnia 2026, kiedy rozpoczną się mistrzostwa świata w Londynie. Polska drużyna bronić będzie punktów za miejsca 9-16. Wejście do ósemki? Tam są już znakomite ekipy, choć w sporcie wiele się może wydarzyć.
Mistrzostwa Europy to też okazja nawiązania kontaktów z innymi trenerami, federacjami, czy na to nie ma czasu?
Przed przyjazdem do Zadaru trenowaliśmy kilka dni z Chorwatkami w Zagrzebiu i to była kapitalna sprawa. W czasie DME dziewczyny trenowały z Hiszpankami. Nie mogliśmy na siebie trafić w drabince 1/8 czy 1/4, dlatego była okazja do wspólnej pracy. I dobrze, bo aż dwie reprezentantki tego kraju są leworęczne. Generalnie musimy nastawić się na treningi z ekipami zagranicznymi podczas zawodów. Takie zespoły, jak Niemcy, Francja, Rumunia trenują w swoich ośrodkach z wybranymi sparingpartnerami i ciężko byłoby się tam dostać. Generalnie problem jest z trenowaniem nawet w swoim gronie. A kiedy już mamy w listopadzie WTT Feeder w Gdańsku, to z kolei są też rozgrywki Ligi Mistrzyń. Występuje konflikt interesów między światową a europejską federacją. Dla nas najważniejsze, że bardzo dobrze wygląda współpraca z Polskim Związkiem Tenisa Stołowego i mamy wszystko, czego potrzebujemy do sportowego rozwoju reprezentacji.