Dawid Góra: Wymowne słowa rywalki Igi. Wszystko było widać jak na dłoni [OPINIA]

Jeśli ktoś szukał dowodu na sportową klasę Igi Świątek, to po meczu IV rundy Rolanda Garrosa nie może mieć wątpliwości. Qinwen Zheng grała świetnie, ale najzwyczajniej w świecie nie wystarczyło jej umiejętności na Polkę.

Dawid Góra
Dawid Góra
Zheng Qinwen i Iga Świątek Getty Images / Shi Tang / Na zdjęciu: Zheng Qinwen i Iga Świątek
Zresztą trudno było mieć wątpliwości ws. formy Igi już wcześniej, ale właśnie poniedziałkowe spotkanie doskonale uzmysłowiło, o czym mówią dziennikarze i tenisowi eksperci. Chinka od samego początku uderzała mocno, stosunkowo rzadko się myliła, a jednak - szukając sposobu na najlepszą zawodniczkę świata - nie mogła się ich ustrzec. Zagrania lądujące na siatce często nie są wynikiem braku umiejętności, ale świetnego, niskiego zagrania rywalki. Właśnie w tym spotkaniu wielokrotnie można było to zauważyć.

Oczywiście, Chinka miała swoje problemy. Najpierw była mowa o lekkiej kontuzji, potem o tym, że trafiła na "kobiece dni". Można tylko współczuć, że przytrafiło jej się to akurat podczas meczu z Igą. Na pewno przez to była słabsza, ale w niczym nie ujmuje to zwycięstwu Polki. - Ważne, by nauczyć się radzić sobie w takich sytuacjach. Znaleźć sposób na to i ja na szczęście znalazłam. W tym sezonie czuję, że jest z tym o wiele lepiej - komentowała Iga podczas konferencji prasowej.

W tym samym meczu jak na dłoni było widać perfekcyjną pracę nóg Igi. Czekając na piłkę i przewidując kierunek lotu i miejsce odbicia, Polka wykonuje kilka błyskawicznych mikrokroków, po których znajduje idealną pozycję do uderzenia. Rywalki również starają się znaleźć miejsce, z którego posłanie piłki będzie najbardziej efektywne, ale praca większości z nich nie wygląda na tak przygotowaną i pieczołowicie wykonaną.

ZOBACZ WIDEO: W samym bikini na deskorolce. Od polskiej siatkarki trudno oderwać wzrok

Do tego silne uderzenia, dobre decyzje (choć swego czasu nasza reprezentantka miała z tym problem) i piłki posyłane wprost na linię. To daje całokształt składający się na końcowy sukces.

Elementy gry zwyciężczyni widać najlepiej wtedy, kiedy rywalizowała z trudną, wysokiej klasy rywalką. Są mniej dostrzegalne niż w spotkaniach wygranych do zera czy jednego punktu.

Ale tego wszystkiego nie dałoby się dostrzec, gdyby nie równowaga psychiczna, o której w przypadku Igi mówi właściwie każdy, kto profesjonalnie zajmuje się tenisem. 21-latka (a wczoraj 20-latka) złapała stabilizację w tym zakresie przed obecnym sezonem. To widać po jej reakcjach - zniesmaczenie po swoim słabym uderzeniu może pokazać, ale nie wściekłość. A więc potrafi uchronić samą siebie przed rozstrojem, który wprost prowadzi do dekoncentracji.

Było widać gesty zniecierpliwienia, ale to wciąż nie to samo, co obserwowaliśmy jeszcze rok temu. Było widać wymianę "uprzejmości" z jej zespołem na trybunach i nerwowość - choćby na koniec pierwszego seta. Ale wciąż nie powodowały one tyle spustoszenia, co kiedyś.

Byli dziennikarze i byli tenisiści, którzy twierdzili, że jeśli ktoś zatrzyma Igę w Paryżu, to właśnie Zheng. Chince się nie udało. Byli tacy, którzy twierdzili, że może tego dokonać Amanda Anisimova. Tyle że Amerykanka jest już za burtą Rolanda Garrosa. Kolejną rywalką Polki będzie Jessica Pegula. Obecnie to najwyżej, poza Igą, plasowana w rankingu WTA (11. miejsce) tenisistka w Rolandzie Garrosie. Na konferencji prasowej zapytano Amerykankę, dlaczego Iga wciąż wygrywa. Odpowiedź była wymowna: - Gdybym znała odpowiedź, sama zaczęłabym to robić. To tak, jakby osiągnęła inny poziom niż reszta, to trochę przerażające.

Z tymi słowami pozostaję do ćwierćfinału. I przypominam, że Iga dziś (we wtorek) ma urodziny. Lepszego prezentu niż zwycięstwo z Zheng nie mogła sobie sprawić.

Czy Iga Świątek zwycięży w Rolandzie Garrosie 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×