W walce o ćwierćfinał Roland Garros Qinwen Zheng rozpoczęła mocno, od wygranej w pierwszym secie. Potem jednak zgasła i finalnie to Iga Świątek mogła cieszyć się z wygranej 7:6 (5), 0:6, 2:6.
Po meczu zwrócono uwagę, że 19-letnia Chinka totalnie opadła z sił. Zheng szybko wytłumaczyła o co chodziło. Problemem były bóle menstruacyjne.
- To przez kobiece sprawy - przyznała na konferencji prasowej. - Pierwszy dzień jest zawsze taki trudny, zawsze odczuwam wielki ból.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nadal zachwycił kibiców. To trzeba zobaczyć!
Po chwili dodała nawet, że... chciałaby być mężczyzną na korcie i nie musieć cierpieć z tego powodu.
- W pierwszym secie po prostu próbowałem grać, nie czułam bólu - przyznała. Potem było już tylko gorzej. - Chciałem walczyć, naprawdę, ale po prostu nie miałem mocy i było naprawdę ciężko. Nie mogłem pokazać swojego tenisa w drugim i trzecim secie... Naprawdę nie jestem zadowolona ze swojego występu - zakończyła wątek.
Świątek została zapytana o ten temat. - O, znam to uczucie - uśmiechnęła się Polka. - Ważne, by nauczyć się radzić sobie w takich sytuacjach. Znaleźć sposób na to i ja na szczęście znalazłam. W tym sezonie czuję, że jest z tym o wiele lepiej.
Polka swego czasu też o tym wspominała. - Nie jest to łatwe, ale taka to cecha kobiecego tenisa. Cieszę się, że Zheng jest taka szczera, bo niewiele dziewczyn odważyłoby się powiedzieć o tym - dodała.
Zobacz także:
Zagraniczne media pod wrażeniem odrodzenia Igi Świątek
Gorąco w sieci po meczu Igi Świątek. "Zabrała tlen rywalce"