Jeszcze niedawno Polska była tenisową pustynią. Między Odrą a Bugiem rodzili się świetni zawodnicy, wygrywali duże turnieje, ale na pewnym etapie karier musieli godzić się z tym, że w ojczyźnie będą co najwyżej trenować. Choć i do szkolenia umiejętności był szereg lepszych lokalizacji. Gra o duże punkty i grubą kasę była wykluczona, ponieważ w latach 2011-2012 i 2017-2020 nie odbywał się żaden turniej ATP ani WTA.
W krótkim okresie sytuacja bardzo się poprawiła. Iga Świątek zdominowała kobiece rozgrywki, a osoby z jej najbliższego otoczenia skutecznie postarały się o organizację turnieju WTA 250. Tegoroczna edycja, pod warunkiem udanego występu naszej gwiazdy, może okazać się strzałem w dziesiątkę dla promocji dyscypliny. Zawody odbędą się w dniach 25-31 lipca na kortach Legii w Warszawie.
Zmiana na lepsze
W zeszłym roku, gdy impreza debiutowała w kalendarzu WTA, doszło do niepotrzebnego konfliktu między jej dyrektorem Marcinem Matkowskim a prezesem PZT Mirosławem Skrzypczyńskim. Ze słownych potyczek obaj wyszli pokiereszowani, a całe zamieszanie na pewno nie pomogło też raczkującej imprezie. O ile Skrzypczyński we wrześniu został ponownie wybrany na prezesa PZT, o tyle Matkowski pożegnał się ze swoją posadą. Pierwotnie zastąpić miał go Tomasz Wiktorowski, a ostatecznie stanęło na Mariuszu Fyrstenbergu. Relacje na linii BNP Paribas Poland Open - Polski Związek Tenisowy ociepliły się.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski
- Z Tomaszem Świątkiem i Pauliną Wójtowicz (organizatorami turnieju) mamy bardzo dobre relacje. Polski Związek Tenisowy jest partnerem organizowanego przez nich wydarzenia 23 lipca w Krakowie, gdzie Iga Świątek zagra z Agnieszką Radwańską. Dogadujemy się, jest miło i sympatycznie. Obie strony mogą na siebie liczyć - powiedział nam Skrzypczyński.
Okazją do spotkania i rozmowy z prezesem była konferencja poświęcona turniejowi ITF w Kozerkach z pulą nagród 100 tysięcy dolarów. Nagroda specjalna w postaci samochodu marki Range Rover czyni go jednym z najciekawszych na tym szczeblu. Ambicje Polskiego Związku Tenisowego i Ministerstwa Sportu (które na budowę akademii w Kozerkach przekazało 11,5 miliona) sięgają jednak wyżej. Zarówno minister Kamil Bortniczuk, jak i prezes Skrzypczyński chcą w Kozerkach turnieju WTA.
Warszawa i Kozerki? Pomieścimy się
Nie od razu Rzym zbudowano, więc na obsadę kojarzoną z Wielkimi Szlemami na razie liczyć jeszcze nie można. Za rok, a może dwa lata, prawdopodobny wydaje się jednak turniej WTA Challenger. W przeciwieństwie do tego warszawskiego, rozgrywany na kortach twardych.
Podczas konferencji Skrzypczyński obrazowo powiedział, że polski tenis wsiadł do pociągu, który bardzo szybko jedzie. Maszynista posiada jednak wszelkie uprawnienia, a tory nadają się do takiej jazdy.
- Wszyscy widzą, że turnieje organizowane w Polsce stoją na wysokim poziomie.
Dostrzegła to również światowa federacja (ITF), która dofinansowuje naszą imprezę, a to rzadko się zdarza. Jeśli w przyszłości będzie to turniej WTA, to już mamy deklarację środków od naszych partnerów. Pod tym względem problemu nie będzie - zapowiada Skrzypczyński. - Nie ma znaczenia, że mamy już turniej w Warszawie. Tam organizatorem jest grupa menadżerska, nasz turniej jest narodowy - dodaje prezes.
Trzecia stacja: Zielona Góra
Gdzie jest zlokalizowana stacja docelowa? W ambitnej, pełnej pomysłów głowie Skrzypczyńskiego zapewne gdzieś bardzo wysoko. Od dawna powtarza, że polski tenis musi wyzbyć się kompleksów względem Europy Zachodniej. W związku z tym rozgrywki ligowe reklamuje jako najlepsze na świecie. Rzeczywistość tak kolorowa nie jest, lecz zapału do pracy i starań trudno odmówić.
Dlatego na dwóch dużych turniejach marzenia się nie kończą. Chętnych na inwestowanie w tenis nie brakuje, więc pomysły rosną jak grzyby po deszczu. W trakcie konferencji prezes opowiadał o nowej inicjatywie, w której główną rolę odgrywać ma Agnieszka Radwańska. Nie chciał jednak zdradzić nic więcej. Natomiast pomysł o turnieju w Zielonej Górze wcale nie jest nowy, lecz stosunkowo rzadko wychodzi na światło dzienne.
- Plany na halowy turniej cały czas są. Sytuacja jest jednak dynamiczna i nie możemy robić czegoś "na wariata". Nie lubię robić czegoś, jeśli nie jest dopięte na ostatni guzik - mówi nam prezes PZT. W tym kontekście termin "turniej WTA" nie wybrzmiał, lecz można się spodziewać, że i na tym polu ambicje są duże.
Zawody głównego cyklu w trzech polskich miastach to jednak melodia przyszłości. Na razie kreśloną cienką linią, z ledwo widocznymi konturami. A stan realny? Już teraz jest lepiej niż w ostatnich latach. Ostatni tydzień lipca to turniej WTA w Warszawie, a pierwszy sierpnia - ITF 100 w Kozerkach. Przed polską publicznością pokażą się nasze trzy tenisistki z czołowej setki: Iga Świątek (Warszawa), Magda Linette (Kozerki) oraz Magdalena Fręch (oba turnieje).
Zobacz też:
Ważna zmiana u Naomi Osaki
Radwańska przed meczem ze Świątek: kompletnie się nie znałyśmy z tej strony