Pierwsze półrocze dla Igi Świątek było wręcz niesamowite. Okazała się najlepsza w aż 6 turniejach WTA, zanotowała 37 zwycięstw z rzędu, to tenisowy rekord w XXI wieku. Wszystko zwieńczyła jej wygrana w Roland Garros. Polka przez długi czas nie miała sobie równych.
Później jednak przyszły 3 porażki: w III rundzie Wimbledonu, ćwierćfinale turnieju WTA w Warszawie, a także ostatnia, czwartkowa z Beatriz Haddad Maią 4:6, 6:3, 5:7 w III rundzie turnieju w Toronto.
Wobec Igi Świątek zaczynają się pojawiać coraz częstsze głosy krytyki. I to mimo tego, że Polka jest dalej zdecydowaną liderką rankingu WTA, w którym ma niemal dwukrotnie więcej punktów niż druga Anett Kontaveit.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisistka rozczuliła fanów. Pokazała wyjątkowy trening
- Odkąd Iga przeszła do panteonu dóbr narodowych, na jej temat wypowiadają się wszyscy. Nie ma znaczenia, czy znają się na tenisie, czy nie. Sezon tenisowy trwa 10 miesięcy i porażki są rzeczą normalną. Taki jest sport. Tenis to dyscyplina naczyń połączonych. To, jak gra rywalka, wpływa również na naszą dyspozycję danego dnia - uważa Adam Romer z magazynu "Tenisklub".
Porównuje sytuację Igi Świątek do Adama Małysza. Po jego wygranych wszyscy w Polsce zaczęli interesować się skokami narciarskimi. A po jednym czy dwóch słabszych konkursach szukali przyczyn niepowodzenia.
- Narzekania na nią zaczynają mnie irytować. Ktoś celnie napisał na Twitterze, że ludzie zaczynają się zachowywać wobec Igi jak wobec Małysza 20 lat temu. Jak Małysz wygrał Turniej Czterech Skoczni, to Polska oszalała. Potem jak nie wygrał jednego czy drugiego konkursu, to wszyscy szukali przyczyn niepowodzenia. Do tego trzeba pochodzić spokojnie, bo ona ma 21 lat - twierdzi Romer.
Czytaj więcej:
Znów to zrobił! Polak triumfatorem turnieju w Niemczech
W Radomiu bez niespodzianek. O tytuł powalczą tenisistki z przeszłością w Top 100