Szwed znalazł sposób, by święcić równie wielkie triumfy po zakończeniu kariery tenisisty. Jego największym osiągnięciem był awans do finału Rolanda Garrosa w 2000 roku. W tamtym sezonie wygrał za to prestiżowy turniej ATP Masters 1000 w Rzymie i został wiceliderem rankingu ATP. W sumie wygrał 12 zawodów, a kilka lat po zakończeniu kariery został trenerem.
To on poprowadził do największych triumfów Stana Wawrinkę, który wygrał wygrał wielkoszlemowe turnieje: Australian Open (2014), Rolanda Garrosa (2015) i US Open (2016). Już wcześniej Norman założył akademię "Good to Great", w której trenują jedni z najlepszych juniorów. Szwed w zeszły weekend odwiedził Polskę, gdzie był prelegentem podczas konferencji "For Tennis".
W rozmowie z WP SportoweFakty legendarny tenisista ocenia formę Igi Świątek na finiszu sezonu i wspomina największe trudności, z którymi zmierzył się po zakończeniu kariery.
Maciej Siemiątkowski, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan warsztaty z polskimi trenerami?
Magnus Norman, były wicelider rankingu ATP, trener tenisa:
Mamy z tego wiele radości. Przyszło bardzo dużo osób. Wszyscy robią notatki i wyglądają na zmotywowanych. Jestem nieco zazdrosny o sytuację w Polsce, bo macie teraz Igę Świątek, liderkę rankingu WTA i Huberta Hurkacza w czołowej dziesiątce mężczyzn. Do tego organizujecie wiele międzynarodowych turniejów. Federacja wydaje się wykonywać dobrą pracę. To sprawia, że jesteście teraz na naprawdę dobrej pozycji.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu
Na jakim poziomie jest teraz polski tenis?
Dwójka zawodników w czołówce mówi sama za siebie. Trudniej ocenić mi poziom juniorów, jednak widzę, że dużo polskich dzieciaków chce podążać śladem swoich idoli, Huberta i Igi. Dlatego ważne będzie, by przyłożyć się do pracy z nimi i wychować następne pokolenie. Potrzeba do tego dobrych trenerów, którzy potrafią pracować z dziećmi. W Szwecji było inaczej. Nie mieliśmy najlepszych trenerów do tego. Wszyscy chcieli pracować z najlepszymi zawodnikami. Polska jest teraz na świetnej pozycji, ale musi dbać o dzieci, które zaczynają grać w tenisa.
Czy podejście w Szwecji już się zmieniło?
Na pewno się zmieni. Mamy bogatą historię, choć teraz jesteśmy nieco w dołku. To się zmieni i znów wrócimy do tenisa. To był zawsze popularny sport w naszym kraju. Jednak konkurencja jest teraz większa. Jest dużo więcej państw, które grają w tenisa i chcą być w nim dobrzy.
Czy Iga Świątek jest w stanie zdominować żeński tenis w kolejnych latach?
Tak. Już w tym roku dominowała. Jeśli kontuzje będą się od niej trzymać z daleka, to może zdominować stawkę także w następnych latach. Na razie nie widzę nikogo, kto mógłby jej zagrozić. Konkurencja nie jest niezwykle wymagająca, ale doceniam też jej grę.
Pierwsza wygrana w Wielkim Szlemie nie wytrąciła jej z rytmu. A to nie jest łatwe. Wtedy jesteś w centrum uwagi, każdy chce z tobą rozmawiać. Trudniej skupić się na tenisie, ale wygląda na to, że Iga ma wokół siebie dobrych ludzi. To dopiero początek i wygra jeszcze wiele turniejów.
Co docenia pan jej w grze najbardziej?
Dla mnie sprawia wrażenie dziewczyny, która cały czas dorasta. To znaczy, że nadal może pola do poprawy w grze. To mi się podoba. Jest bardzo opanowana i czujna na korcie. Ma bardzo dobre oko do tego, gdzie skierować piłkę. To wyjątkowe w kobiecym tenisie. Widzę wiele zawodniczek, które po prostu grają w wymagający i agresywny sposób non stop. U Igi zwraca uwagę fakt, że na korcie ma cały czas włączony umysł.
Gdzie ona ma jeszcze rezerwy?
Tak naprawdę teraz nic takiego nie rzuca się w oczy. Dobrze, się porusza na korcie, ma dobry serwis. Podejmuje też dobre decyzje podczas gry. Po występie w US Open trudno znaleźć słabe strony w jej tenisie.
"Niektóre zawodniczki stwierdzają, że dalej w turnieju zajść się nie da i pojawia się u nich rozluźnienie. Iga na pewno nigdy tak nie podchodzi do spotkań" - to mówił na naszych łamach Piotr Sierzputowski, z którym Świątek wygrała pierwszego Rolanda Garrosa. Czy pan ma podobne odczucia co do reszty stawki?
Przez pryzmat ostatniego US Open przyznam, że spodziewałem się więcej. Rywalizacja mężczyzn była niesamowita. Brakowało podobnych emocji w zawodach kobiet. Brakowało tak świetnego tenisa. Dlatego uważam, że to świetna okazja dla Igi, by zdominować rywalizację w tourze.
W wywiadzie dla "The Tennis Space" przyznał pan, że "na najwyższym poziomie pewność siebie jest kluczowa. Aspekt mentalny jest niezbędny dla rozwoju". Czy cieszy pana, że coraz więcej tenisistek i tenisistów zwraca uwagę na zdrowie psychiczne i trening mentalny?
Tak. To bardzo ważne zwłaszcza w tenisie, bo często na korcie jesteś sam. Podróżujesz sam, jedynymi towarzyszami są członkowie zespołu. Zostajesz sam w pokoju hotelowym. Dlatego zdrowie psychiczne jest tak istotne. Trzeba potrafić się cieszyć życiem poza kortem, by podczas rywalizacji zachować pewność siebie. Nie ogranicza się to wyłącznie do tenisa.
Zmagaliśmy się wszyscy z pandemią koronawirusa, potem wybuchła wojna w Ukrainie. Kolejnym wyzwaniem jest kryzys energetyczny. W naszych czasach dzieje się wiele złych rzeczy. Dlatego zdrowie psychiczne to coś, na czym będziemy się coraz mocniej koncentrować.
Jak było w czasach, kiedy był pan zawodnikiem? To była równie ważna kwestia co teraz?
To było równie ważne, ale nie mówiliśmy o tym tak często. Nadal niektórzy uważają, że jak idziesz do psychologa, to jesteś chory i masz poważny problem. A przecież można go poprosić o pomoc, nawet kiedy jesteś zdrowy i chcesz po prostu częściej myśleć pozytywnie i pomagać innym. Teraz jest to częściej akceptowane.
Chodzimy na siłownię, by wzmocnić mięśnie. Wychodzimy na kort, by poprawić uderzenia. Dlaczego więc nie chodzić do psychologa, żeby popracować nad rozwojem mentalnym? To coś równie ważnego, co praca nad ciałem. A może nawet i ważniejsze...
Jak radził sobie pan z tym jako zawodnik, kiedy nękały kolejne kontuzje?
Miałem z tym problem. Ale psychika nim nie była, bo zawsze miałem ją mocną. Intensywnie nad nią pracowałem. Czytałem specjalistyczne książki o tym, jak powinienem myśleć i wizualizować sobie przebieg wydarzeń. Ale tenisiści, którzy nie mają takiej możliwości, zawsze mogą skontaktować się z psychologiem i z nim się rozwijać. Dobrze że staje się to równie ważne co obecność w sztabie fizjoterapeuty i dietetyka. Coraz częściej widzę psychologów w boksie czołowych zawodników i zawodniczek.
Czy trudno było panu odnaleźć się po zakończeniu kariery?
Miałem parę trudnych lat, bo od ósmego, dziewiątego roku życia aż do 27. tenis był ważną częścią każdego dnia. Byłem bardzo młody, kiedy kończyłem karierę. Wyzwaniem było znalezienie sobie nowego zajęcia. Jedyną rzeczą, którą robiłem przez większość czasu była praca na korcie. Dlatego od razu poszedłem na studia z marketingu i ekonomii. Poznałem nowych przyjaciół. To była dla mnie wielka rzecz. Potem na kilka lat pracowałem w zawodzie z dużymi ambicjami.
To było dobre przejście do życia po karierze. Od razu przeszedłem do działania. Ale widzę wielu sportowców, dla których było to trudniejsze i nie wiedzieli, co robić. To smutne, więc trzeba się do tego wcześniej przygotować.
Czy jako trener odnajduje pan emocje i adrenalinę na tym samym poziomie, co podczas kariery zawodniczej?
To te same emocje. Kiedy wygrywasz, radość jest taka sama. Podobnie ze smutkiem po porażce. Dlatego praca trenera daje mi tyle radości. Znów odczuwam ten sam dreszcz. Trudno było znaleźć to w normalnym życiu.
I to bez względu na to czy pracuje pan z zawodowcami, czy z dziećmi?
Tak. Jedyną dużą zmianą jest to, że z dziećmi trzeba się mocniej skupić na podstawach. Trzeba je uczyć tenisa. Czasami nie wiedzą, jak zagrać top spin lub slice'a. Z zawodowcami było inaczej. Stan Wawrinka wiedział, jak grać. Skupialiśmy się bardziej na mentalnym podejściu i przygotowywaniu jego formy tak, by jak najlepiej czuł piłkę i rozwijał swoją grę.
Czy dobry trener tenisa musi być dziś także dobrym psychologiem?
Do tego trzeba mieć wiedzę na temat odżywania i ciała. Kompetencje trenerów muszą być większe. Musimy się cały czas kształcić.
Czy tęskni pan za atmosferą wielkich turniejów?
Zdecydowanie za tym tęskniłem. Brakowało mi też przygotowań. Ale przeżywam te same emocje bez różnicy, czy byłem na wielkim szlemie czy na turnieju 14-latków. To jest fascynujące.
rozmawiał Maciej Siemiątkowski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Hubert Hurkacz przed trudnym zadaniem. Znamy drabinkę turnieju w Metz
Poznaliśmy zwycięzcę Pekao Szczecin Open. Trzy sety walki w finale