Niemoc pozornie najsilniejszych wykorzystała w 2015 roku Agnieszka Radwańska. Ani wcześniej, ani później krakowianka nie wygrała już tak dużego turnieju. Na równi z tym osiągnięciem można stawiać jedynie finał Wimbledonu z Sereną Williams.
W sumie Radwańska wystartowała w WTA Finals ośmiokrotnie i to jeden z tych wyników, którego siłą rzeczy Iga Świątek prędko nie poprawi. Nasza obecna gwiazda też już jednak posiada drobne doświadczenie z wieńczącej sezon imprezy dla ośmiu najlepszych tenisistek. Zeszłoroczna edycja nie potoczyła się jednak po jej myśli. Polka nie radziła sobie z rywalkami i nie wyszła z grupy, a jeszcze bardziej niepokoił płacz na korcie.
Osiem do ośmiu
Debiut Świątek w WTA Finals nie miał zatem nic z tego, o czym marzyłaby nasza tenisistka. Co więcej, być może doszło do niego o rok za późno. Przecież już w 2020 roku Świątek potrafiła rywalizować z najlepszymi, o czym świadczy historyczna wygrana w Roland Garros. W WTA podjęto jednak decyzję, że sparaliżowany przez pandemię koronawirusa sezon wyjątkowo nie będzie się kończył turniejem dla najlepszych tenisistek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2016 znowu na trybunach
WTA Finals i Iga Świątek to na razie niedobrana para, ale na starcie tegorocznej edycji Polka ma mnóstwo argumentów za tym, żeby sytuacja uległa zmianie. W dobiegającym końca sezonie wygrała osiem turniejów, czyli... tyle samo co wszystkie jej przeciwniczki w WTA Finals razem wzięte.
Na dodatek jest w świetnej formie. W trzech ostatnich startach docierała do finału. Wydawało się, że po wygranym US Open może spuścić z tonu, ale nic bardziej mylnego. Dominacja Świątek trwa nadal.
Na przekór historii
Świątek od początku sprzyja też los. Nasza tenisistka trafiła do grupy z Coco Gauff i Darią Kasatkiną, z którymi rozegrała łącznie siedem spotkań w tym sezonie i nie straciła w nich ani jednego seta. Optymizm hamuje jedynie najnowsza historia samych rozgrywek.
Po 2014 roku, kiedy po raz ostatni po tytuł w WTA Finals sięgnęła Serena Williams, turniej niemal zawsze ma niespodziewane rozstrzygnięcie. Dość powiedzieć, że przez cztery lata z rzędu trofeum trafiało w ręce tenisistki, która w momencie triumfu nie miała wielkoszlemowego tytułu na koncie.
System rozgrywek niewątpliwie sprzyja niespodziankom. W przeciwieństwie do wszystkich pozostałych turniejów, tu porażka nie eliminuje z dalszej gry, a jedynie utrudnia sytuację. Z dwóch czteroosobowych grup do półfinałów awansują po dwie najlepsze tenisistki.
Iga Świątek do rywalizacji przystąpi we wtorek o godzinie 23 polskiego czasu. Jej rywalką będzie debiutująca w WTA Finals Rosjanka Daria Kasatkina.
Szymon Adamski, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj też:
Pierwsza niespodzianka w WTA Finals. Rozczarowanie Amerykanek, pewne obrończynie tytułu
10 lat temu polskie łzy polały się w Bercy