Iga Świątek wrzuciła wyższy bieg. Tak obroniła pierwszego break pointa (WIDEO)

Twitter / WTA / Na zdjęciu: uderzenie Igi Świątek

Jakub Fordon 02.11.2022, 05:00

Iga Świątek udanie rozpoczęła turniej WTA Finals. Już na samym początku pierwszego meczu z Darią Kasatkiną nie zabrakło znakomitych zagrań Polki mimo problemów przy własnym serwisie. Tak 21-latka obroniła pierwszy break point rywalki.

W tym artykule dowiesz się o:

Pokaz siły Igi Świątek w WTA Finals. Rywalka była bez szans

Przed startem w ostatnim turnieju w tym sezonie Iga Świątek wygrała rywalizację w San Diego. 1 listopada Polka rozegrała pierwsze spotkanie w ramach WTA Finals. Po godzinie i 23 minutach pokonana z kortu zeszła Daria Kasatkina (2:6, 3:6) która poniosła piątą porażkę w tym roku z 21-latką.

Liderka światowego rankingu kontrolowała ten pojedynek od początku do końca. Dość powiedzieć, że w całym spotkaniu Kasatkina nie przełamała swojej przeciwniczki ani razu.

W ciągu godziny i 23 minut nie brakowało spektakularnych zagrań i akcji. Po jednym z uderzeń Polki w premierowej odsłonie zareagowali żywiołowo. 21-latka szybko przełamała rywalkę i prowadziła 2:0. Momentalnie jednak dwa break pointy wypracowała sobie Kasatkina i mogła natychmiast odrobić stratę. Świątek mimo tego nie odczuwała presji i przy wyniku 15:40 dla przeciwniczki posłała perfekcyjny bekhend w samą linię boczną. Rosjanka zrobiła tylko jeden krok do piłki, po którym odpuściła sobie rywalizacje w tej wymianie.

Po tym zagraniu tenisistka z Polski rozkręciła się i ostatecznie wyszła z opresji, utrzymując swoje podanie. Dzięki temu wyszła na prowadzenie 3:0 i do końca meczu jej rywalka była w stanie ugrać tylko dwa gemy. W II secie Kasatkina również nie miała nic do powiedzenia.

Wiemy już, że w kolejnym spotkaniu po przeciwnej stronie siatki stanie Caroline Garcia. Francuzka to jedyna tenisistka w WTA Finals, która w tym sezonie pokonała Świątek. Ich ogólny bilans meczów wynosi 1-1. Polka pokonała ją w Cincinnati trzy lata temu bez straty seta. Teraz stanie przed szansą rewanżu za porażkę na swoim macierzystym obiekcie w Warszawie.