W nocy z wtorku na środę Magda Linette rozegra najważniejszy mecz w karierze. W pojedynku, którego stawką będzie awans do półfinału Australian Open, jej przeciwniczką będzie Karolina Pliskova. Jak to się stało, że 30-letnia poznanianka dopiero w tak zaawansowanym jak na sportowca wieku wdrapała się na ten szczebel wielkoszlemowej rywalizacji. To pytanie zadaliśmy Adamowi Romerowi, redaktorowi magazynu "Tenisklub".
- Naturalnie nasuwa się porównanie Linette ze Świątek. Iga ma niesamowity talent i wbiegając po schodach kariery, przeskakiwała o kilka stopni naraz. Natomiast Magda jest niezwykle solidna i pracowita. Trzy kroki w przód, dwa w bok, jeden do tyłu, potem znowu do przodu. Jej droga była mozolna - mówi nam dziennikarz.
Dużo o wielkoszlemowych losach Linette mówią jej wyniki z pierwszych lat zawodowej kariery. W eliminacjach pierwszy raz zagrała w 2011, ale na debiut w turnieju głównym czekała aż cztery lata. W pierwszych ośmiu występach wygrała tylko jeden pojedynek. Nie była to droga usłana różami.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!
Nic nie musi, wszystko może
W przypadku Linette nie na miejscu wydaje się jednak slogan "cierpliwość popłaca". Deprecjonowałby on wysiłek poznanianki, która zamiast czekać na sukces z założonymi rękoma, próbowała różnych, nieszablonowych rozwiązań. Obrana droga wiodła między innymi przez Chiny czy Chorwację. To właśnie tam przez lata przygotowywała się do nadchodzących startów.
- To wszystko trwało latami, ale teraz procentuje. Magda jest dziś niezwykle doświadczoną tenisistką. Do tego dobrze rozumie się z trenerem Markiem Gellardem, a trzeba też podkreślić, że jest świetnie przygotowana ogólnorozwojowo - wylicza Romer, niejako dając odpowiedź na to, dlaczego trzeba było poczekać na tak rewelacyjne rezultaty Linette.
A czy może być jeszcze lepiej? Pliskova na pewno jest faworytką nadchodzącego meczu, ale w samym Australian Open Polka zdążyła pokonać już trzy wyżej notowane rywalki. - Magda nic nie musi, ona wszystko może. A jak się do tego doda, że w zeszłym roku Magda raz przegrała 8-10 w tie-breaku decydującego seta, a drugi raz gładko wygrała z Pliskovą, to przewaga psychiczna może być po stronie Polki. Zwłaszcza że Pliskova nie lubi grać z zawodniczkami, które dużo biegają i zwracają piłki na drugą stronę - analizuje redaktor naczelny Tenisklubu.
Niespodzianka? I tak, i nie
Mimo że Linette od lat utrzymuje się na wielkoszlemowym poziomie, australijski sukces zaskoczył dużą część kibiców. Wszak nieczęsto się zdarza, aby najlepsze wyniki w karierze osiągać po trzydziestce. Zdaniem Romera do przełomowego osiągnięcia musiało prędzej czy później dojść.
- Jeśli ktoś jest niezwykle konsekwentny w tym co robi, to efekt musi kiedyś przyjść. Linette nie ma papierów, żeby porywać tłumy i być w pierwszej dziesiątce, ale jest wyjątkowo solidna i może pokonywać najlepsze tenisistki świata, co pokazywała nam już wcześniej - chwali tenisistkę dziennikarz.
Spotkanie Linette z Pliskovą zainauguruje dziesiąty dzień zmagań w Australian Open. Zawodniczki wyjdą na kort centralny o pierwszej w nocy polskiego czasu.
Zobacz też:
Linette zdradziła klucz do życiowego sukcesu
Francuskie korzenie Magdy Linette. W tle Francja i Napoleon