Świetne serwisy w pierwszym tempie, dokładne returny i przemyślana gra sprawiły, że mimo nerwowych fragmentów, to Magda Linette awansowała do półfinału prestiżowego Australian Open. Od samego początku była skoncentrowana i konsekwentnie realizowała plan. Czasem aż miało się wrażenie, że piłki Polki stają się przewidywalne dla Czeszki, która wyprzedzała je biegnąc we właściwą stronę kortu. Ale zauważyła to również Magda i szybko zmieniła taktykę. Reagowała na najmniejsze zmiany w grze rywalki i nawet na chwilę nie pozwalała jej rozwinąć skrzydeł.
Wręcz wydaje się, że przewidziała nawet wzrost pewności Czeszki w jednym z fragmentów spotkania i przestała ryzykować, nastawiając się wyłącznie na precyzyjne returny. Przetrwała ten moment i znów nacisnęła, aby zdusić nadzieję przeciwniczki na końcowy sukces.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!
Tak stabilna i konsekwentna gra sprawiła, że Czeszka nie tylko nie potrafiła pokazać swojego najlepszego tenisa, ale też nie wytrzymała nerwowo. Po ostatnim gemie pierwszego seta z potężną siłą uderzyła rakietą o kort. Dzieła zniszczenia dokończyła podchodząc do ławki i rzucając rakietą ponownie. Dostała zresztą błyskawiczne ostrzeżenie od sędziego. Powoli stawało się jasne, że trzeci set może okazać się niepotrzebny, aby dowiedzieć się, która z tenisistek awansuje do półfinału.
I choć mecz był względnie wyrównany, istotnie, skończył się na dwóch setach. Po piłce meczowej Linette zakryła twarz dłońmi szeroko otwierając usta. Wydawała się być zaskoczona swoim zwycięstwem. Choć u każdego kibica, który śledził nocny pojedynek, o zaskoczeniu nie mogło być mowy. Polka była lepsza i konsekwentnie (celowo używam kolejny raz tego słowa) osłabiała psychikę Pliskovej. Czeszka, po mało wylewnych gratulacjach, nie pozostała na korcie nawet sekundę dłużej niż było to konieczne. Z opuszczoną głową zeszła do szatni.
Polski tenis, w wydaniu indywidualnym, wreszcie wskoczył na poziom, którego oczekiwaliśmy jako kibice. Z Australian Open odpadła już najlepsza tenisistka świata (Iga Świątek - gdyby ktokolwiek miał wątpliwości) i Hubert Hurkacz. Czyli ci, na których liczyliśmy w pierwszej kolejności. A mimo tego na tak dalekim etapie turnieju możemy podziwiać świetną grę reprezentantki Polski. I na australijskim turnieju ta koniunktura wcale nie musi mieć końca. Linette znakomicie rozpoczęła rok, można mieć wrażenie, że w wieku 30 lat wręcz przeszła przemianę, która gwarantuje znakomite wyniki w Melbourne. A to tylko daje nadzieję na emocje w kolejnych turniejach.
Na razie skupmy się na półfinale. Jednak niezależnie od jego wyniku, już można to napisać: Magda, jesteś wielka!
Dawid Góra, WP SportoweFakty
Magda Linette w półfinale Australian Open. "NIE-BY-WA-ŁE!" >>