Hugo Nys - partner Zielińskiego, fan Federera i... sąsiad Djokovicia

Getty Images / Graham Denholm / Na zdjęciu: Hugo Nys
Getty Images / Graham Denholm / Na zdjęciu: Hugo Nys

Monako to najmniejszy kraj reprezentowany podczas trwającego Australian Open. Wszystko za sprawą Hugo Nysa, deblowego partnera Jana Zielińskiego. "Trenuję w najpiękniejszym klubie na świecie" - chwali się deblista.

Monakijczyk może stać się polskim kibicom równie bliską postacią, co przed laty Marcelo Melo, etatowy partner Łukasza Kubota w szczytowym okresie kariery. Tym bardziej, że docenia wsparcie płynące z trybun. Podczas meczów polsko-monakijskiej pary okrzyki "Janek, Janek" przeplatały się z "Hugo, Hugo". Tak było zarówno przez ostatnie dwa tygodnie w Meloburne, jak i w zeszłym roku w US Open.

Gdy w Nowym Jorku został zapytany o wsparcie ze strony monakijskich kibiców, odpowiedział z rozbrajającą szczerością: "może jedna czy dwie osoby są tutaj, ale nie powiedziały mi o tym". Na trybunach kortu imienia Arthura Ashe'a zmieściłaby się ponad połowa populacji całego kraju... - Ale za to dostaliśmy dużo wsparcia od kibiców ze strony Jana. Było dużo Polaków, a Jan studiował w Stanach, więc ma tu wielu znajomych - opowiadał Nys w wywiadzie dla oficjalnej strony US Open kilka miesięcy temu.

Wtedy, w zaledwie jedenastym wspólnym występie, dotarli do ćwierćfinału. W Australian Open było jeszcze lepiej. Dopiero w meczu o tytuł zatrzymali ich rewelacyjni gospodarze, Rinky Hijikata i Jason Kubler.

Z dedykacją dla dziadka

Do bieżącego sezonu Polak i Monakijczyk przygotowywali się w Monte Carlo, na terenie tego samego klubu, co między innymi Hubert Hurkacz. Do mikropaństwa regularnie zjeżdżają najlepsi tenisiści świata, na czele z Novakiem Djokoviciem czy Daniłem Miedwiediewem. Na terenie dwóch kilometrów kwadratowych każdego można nazwać sąsiadem, lecz Nys nieco dystansuje się od gwiazdorów. - Nie mógłbym sobie pozwolić na to, by mieszkać w tym samym budynku - mówi Nys.

ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!

Sam mieszka w Monako od dziewięciu lat, a od czterech reprezentuje jego barwy na arenie międzynarodowej. Z pochodzenia jest Francuzem. Jego dziadek reprezentował nawet  "Trójkolorowych" w Roland Garros i Wimbledonie. W latach 50. Francis Nys był czołowym francuskim tenisistą. Niestety nie dane mu było zobaczyć kapitalnego występu wnuczka w Melbourne. Zmarł kilka lat temu.

Jak wspaniała więź wywiązała się między wnukiem a dziadkiem, pokazała ceremonia wręczenia trofeów po finale Australian Open. Hugo, nie powstrzymując łez, wycedził, że właśnie dla niego chciał zdobyć wielkoszlemowy tytuł...

Pod okiem mistrzów

Kolejne okazje najprawdopodobniej są tylko kwestią czasu. Nys i Zieliński przebojem wdarli się do czołówki deblowego rankingu ATP i w kolejnych wspólnych startach będę mogli liczyć na rozstawienie. Do nich należy przyszłość. 26-letni Zieliński jest zdecydowanie najmłodszym deblistą w czołowej trzydziestce rankingu ATP, a pięć lat starszemu Nysowi również bliżej do młodszych, aniżeli grupy weteranów z z czwórką z przodu.

Do tego Polak i Monakijczyk otoczeni są fachową opieką. Podczas Australian Open z boksu trenerskiego wspierały ich dwie legendy gry podwójnej - Mariusz Fyrstenberg (etatowy szkoleniowiec Zielińskiego) i Łukasz Kubot. Pierwszy z wymienionych uczestniczył w przedsezonowych treningach w Monte Carlo.

- W Monako mamy dwa kluby tenisowe. W "Country Clubie" są najpiękniej położone korty na świecie - z dumą opowiada Hugo Nys. Obiekt, z którego rozciąga się zjawiskowy widok na Lazurowe Wybrzeże, to drugi dom Monakijczyka. Nie dość, że od lat tam trenuje, to jeszcze dostaje "dzikie karty" do prestiżowego turnieju ATP Masters 1000. Krajowa konkurencja jest tak mała, że próbuje w nim sił również jako singlista.

Meczbole z idolami 

Monakijska impreza to jednak wyjątek. Nys twardo stąpa po ziemi i wie, że jeśli chce spełnić największe marzenie, jakim jest wygranie turnieju wielkoszlemowego, musi postawić na karierę deblisty. - Singiel i debel to dwie rożne dyscypliny sportu - mówi w wywiadzie dla portalu My Total Sport. Jeszcze trzy lata temu nie potrafił wybrać, którą darzy większym uczuciem. Teraz takiego problemu raczej by nie miał.

Pytany o idoli, Nys wskazuje na trzy postaci. Przede wszystkim Rogera Federera, z którym łączy go elegancki, jednoręczny bekhend i ofensywne usposobienie. Niezwykle ceni też braci Boba i Mike'a Bryanów, których... omal nie pokonał. W 2018 roku, na wspomnianym turnieju w Monte Carlo, nie wykorzystał dwóch piłek meczowych w starciu z legendami gry podwójnej.

W zakończonym Australian Open do pełni szczęścia zabrakło więcej, za to skala sukcesu zupełnie inna. Nys mógł zostać pierwszym wielkoszlemowym mistrzem z Monako. Gdyby ta sztuka mu się udała, dołączyłby do takich gwiazd jak kierowca formuły 1 Charles Leclerc, który regularnie sprawia, że malutkie na mapie Monako może poczuć się wielkie.

Zobacz też:
Tyle Zieliński zarobił w Australian Open

Komentarze (0)