Gdy w 2008 roku Novak Djoković po raz pierwszy zostawał mistrzem Australian Open, z trybun wspierała go cała rodzina. Rodzice i dwaj bracia kurczowo trzymali się swoich siedzeń ze względu na przyodziane koszulki. Każdy na dumnie wyprężonej klatce piersiowej miał wypisaną jedną literę, które w odpowiedniej kolejności układały się w napis "Nole" - skrót od imienia Novak. Ojcu przypadła litera "N". Piętnaście lat później, znów przy okazji australijskiego szlema, pozował już z inną literą.
Tym razem była to litera "Z", symbol poparcia dla rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Właściciel koszulki wytłumaczył się, że ma na imię Zoran, stąd taka a nie inna litera, i widziany był też na kolejnym meczu Novaka. Z kolei pozujący z nim ojciec tenisisty sam na siebie nałożył karę i nie pojawił już na korcie do końca turnieju. Nietrudno odnieść wrażenie, że sprawą poważniej zajęły się media, aniżeli zarządzający turniejem. Ci raczej chodzili na palcach wokół obozu Serba po zeszłorocznej, ciężkostrawnej operze mydlanej pt. "Czy chcemy niezaszczepionego Djokovicia w Australii?".
Rok temu wzburzony Srdjan Djoković nie miał oporów, by nazwać ówczesnego premiera Australii - Scotta Morrisona - "dyktatorem", natomiast teraz o dyktatorze z krwi i kości zapomniał. Nie naszła go refleksja, że po ćwierćfinale syna z Rosjaninem Rublowem, wśród kibiców z flagami przedstawiającymi Putina, litera "Z" może niekoniecznie odnosić się do imienia Zoran, tylko do symbolu wsparcia najeźdźców Ukrainy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ronaldo pękał ze śmiechu. Wszystko przez tego chłopczyka
Wolność Tomku w swoim domku
Całe zdarzenie jest tym bardziej niesmaczne, że Srdjan Djoković ani nie jest osobą apolityczną, ani orędownikiem utopijnej wizji oddzielenia sportu od polityki. Wręcz przeciwnie. Bliskie relacje łączą go z Serbską Partią Postępową, o czym donoszą dziennikarze "UnHerd". - Z biegiem lat Srdjan zbliżył się do partii prezydenta Vučicia, uczestnicząc w ich wiecach i uroczystościach. Mówi się, że dzięki powiązaniom z partią i rządem, brał udział w układach. Załatwił między innymi kontrowersyjną licencję na rozbudowę Centrum Tenisowego Novak wokół twierdzy Kalemegdan, pomimo obaw wyrażonych przez krajowy Instytut Ochrony Zabytków Kultury - ujawniają dziennikarze.
Swoją drogą, właśnie na tym obiekcie w 2020 roku odbyła się premierowa odsłona (i jedyna doprowadzona do końca) Adria Touru. Inicjatywa, początkowo robiąca dobre wrażenie, okazała się covidovym blamażem. Brawura i nieodpowiedzialność organizatorów biła po oczach. Kibice siedzący jeden na drugim i wyciekające nagrania z imprez tenisistów kontrastowały ze smutną wówczas codziennością, gdy większość siedziała zamknięta we własnych czterech ścianach.
Po tym wszystkim pozytywne testy potwierdzono u tenisistów Grigora Dimitrowa, Borny Coricia oraz Viktora Troickiego. Do tego zachorowali też członkowie sztabów. Rozgoryczenie było bardzo duże, a za wszystkim stali Djokoviciowie: organizator Novak i dyrektor Djordje, młodszy brat gwiazdora.
A gdzie skandal, tam również Djoković senior. - Dlaczego to się stało? Ponieważ on przyjechał chory, nie wiadomo skąd. Grigor Dimitow wyrządził wielką szkodę Chorwacji i naszej rodzinie w Serbii – dorzucił swoje trzy grosze w rozmowie z RTL, po tym jak kolejnej odsłony turnieju w Zadarze nie udało się już dokończyć. Tym samym Dimitrow dołączył do zaszczytnego grona, w którym są m.in. Roger Federer czy Rafael Nadal, zmagającego się z porywczymi i niedojrzałymi uwagami Srdjana.
Współczesny Jezus
"Moja wina, moja wina, mego ojca wielka wina" - mniej więcej tak może wyglądać żal za grzechy Novaka Djokovicia. Jego własne przewinienia, przynajmniej te popełniane publicznie, gasną bowiem przy tych ojca. Z żadnych słów tenisista nie musi się tak gęsto tłumaczyć, jak z tych wypowiedzianych przez tatę. Można sobie tylko wyobrazić, jak niezręcznie się czuł w otoczeniu takiego dżentelmena jak Nadal, gdy Srdjan stwierdził, że Hiszpan "był przyjacielem, dopóki wygrywał z moim synem".
W relacjach z pozostałymi członkami "Wielkiej Trójki" u seniora dostrzegalny jest kompleks. Kłuje go najprawdopodobniej fakt, że Novak nie dorównał im pod kątem zdobycia sympatii publiczności. Wszędzie dopatruje też się wrogości świata względem ukochanej Serbii. To niezabliźniona rana z przełomu wieków. "Wszystko było trudne, nie tylko życie w izolacji i nędzy, ale też pokonywanie przeszkód w uzyskaniu wiz dla Novaka. Udało się jechać tylko na niektóre zawody, ponieważ postrzegano nas, Serbów, jako wadliwy naród - żali się w biografii Djokovicia "Zwycięzca".
"Nole" w tej historii jest serbskim wybawicielem, niekiedy niemal wprost nazywanym Jezusem. Tak było chociażby podczas zeszłorocznego Australian Open. - Jezus został ukrzyżowany i znosił wiele rzeczy, ale wciąż żyje wśród nas. Novak też jest ukrzyżowany, ale wytrzyma to - emocjonował się Srdjan, gdy jego syna najpierw przetrzymywano w jego zdaniem skandalicznych warunkach, a później deportowano.
Naśladujcie mnie
Natomiast sam Sdrjan omal nie pęka z dumy, że to właśnie on powołał takiego giganta sportu do życia. - Kiedy mówi o tym, co należy pielęgnować, aby wychować mistrza, jego opinia jest jednoznaczna. "Radzę rodzicom słuchać rad kogoś takiego jak my, bo przeszliśmy przez piekło" - czytamy w biografii Novaka. Wojna na Bałkanach i bombardowanie Belgradu po dziś dzień mrożą krew w żyłach, ale czy na pewno nagrodą za ich przetrwanie powinno być nadanie miana nieomylnego autorytetu?
Celem Novaka jest zdobycie największy liczby wielkoszlemowych tytułów w historii. Po zwycięskim finale w Melbourne ze Stefanosem Tsitsipasem licznik bijący od 15 lat wskazał liczbę - 22, identyczną co u Rafy Nadala. Śmiało, choć jedynie bazując na intuicji, można stwierdzić, że to, co zadowoli młodego Djokovicia, będzie niewystarczające dla seniora. W jego postrzeganiu odbijanie piłki na drugą stronę przez syna już dawno wykroczyło poza ramy sportowe. W parze z kolejnymi trofeami muszą iść ukłony publiczności jeszcze niższe niż w stosunku do innych gwiazd, kult Novaka i rosnąca dzięki tym sukcesom Serbia.
- Dzięki Novakowi i innym serbskim tenisistom to wrażenie o Serbii zmieniło się. Teraz Serbowie występują jako równoprawni członkowie społeczności światowej - mówił przed laty Sdrjan i... aż dziwne, że nie edytował powyższego fragmentu podczas autoryzacji. Znacznie częściej sprawia bowiem wrażenie dumnego Serba, którego jednak mocno uwiera, że równie dumni mogą być ludzie Zachodu, dobrze i szczęśliwie żyjący bez podpowiedzi, kogo mają podziwiać na korcie, a kogo poza nim.
Szymon Adamski, dziennikarz WP Sportowe Fakty