Dawid Góra: Przeziębienie musiało zrobić swoje. Iga skorzystała z lat treningu [OPINIA]

Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek

Przez przeziębienie Iga nie była w stanie płynnie wypowiedzieć choćby zdania w pomeczowym wywiadzie. Ale mecz wygrała pewnie (6:4, 6:2). Niedyspozycji nie było specjalnie widać. W ten sposób Polka korzysta z rewelacyjnej formy motorycznej.

Inaczej nie byłaby w stanie zagrać na tak wysokim poziomie. Domyślam się, że przeziębienie u sportowców czyni nieco mniejsze spustoszenie niż w organizmie osoby, która większość życiowego czasu spędza przed komputerem, ale to i tak duże osłabienie. Katar, kaszel, organizm, który walczy z infekcją - trudno nie tylko zagrać optymalnie, ale nawet zachować skupienie na tym, co w tym momencie najważniejsze.

Zdarzały się błędy, które nie są tożsame z umiejętnościami Igi, ale po nich Polka szybko wracała na wysokie obroty. Jakby kontrolowała mecz z Coco Gauff według własnego uznania i dawała kilka chwil na mały odpoczynek organizmowi.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: jest w 34. tygodniu ciąży. Zobacz, co robi

Ale umiejętne dysponowanie wachlarzem zagrań i mistrzowska precyzja wystarczyły. Nie chcę określać poziomu procentowego, na którym Iga grała w trakcie infekcji, ale stan chorobowy nie daje nawet zbliżyć się do optimum. A to oznacza, że forma światowej jedynki jest dziś niebywale wysoka. Być może nawet wyższa niż w ubiegłym roku na tym etapie, kiedy Iga tworzyła swój rekord meczów bez porażki z rzędu. Zasób możliwości, jaki Polka wypracowała latami treningu, procentuje m.in. w takich okolicznościach.

Kontrolowanie spotkania i spokój, jaki stał się w ostatnich miesiącach domeną Igi, pozwalał kibicom z nieco większym luzem obserwować spotkanie. I zauważać sytuacje, które nie wiązały się bezpośrednio z przebiegiem gry. Zaraz przed rozpoczęciem drugiego seta nasza tenisistka weszła na kort z notatkami, które przeglądała w marszu. Co ciekawe, okładką zeszytu/książki było zdjęcie z dużym napisem "Budapest".

- Czyżby to był przewodnik po stolicy Węgier? Nie sądzę - widzowie w Polsce usłyszeli komentarz dziennikarzy Canal+. I choć komiczna sytuacja stała się łagodzącym emocje żartem, jest prawdą, że Budapeszt zyskał właśnie darmową reklamę, która w normalnych warunkach kosztowałaby zapewne krocie. Jednak nie ma co żałować - kto był, ten wie, że miasto ma swój niepowtarzalny urok. A przecież nie tylko tenisem żyje człowiek. Prawda?

Iga Świątek w finale. Tyle zarobiła za awans >>
Iga Świątek powalczy o kolejny tytuł. Wiadomo, kiedy kolejny mecz >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty