Aryna Sabalenka zagra w finale Indian Wells. W półfinale straciła tylko pięć gemów z Marią Sakkari i w starciu o tytuł zmierzy się z Jeleną Rybakiną.
Białorusinka podczas pomeczowych konferencji prasowych nie unikała pytań o tenisistki z Ukrainy po tym, jak Łesia Curenko odmówiła gry przeciwko niej. Odpowiadała jednak niemal zawsze to samo (więcej o tym >>>TUTAJ).
- Oczywiście, że między nami jest dużo napięć. Wciąż jednak mam przekonanie, że nie zrobiłam nic złego Ukraińcom. Ani ja, ani rosyjscy sportowcy - podkreśliła.
ATP i WTA zezwalają na starty Rosjanom i Białorusinom, ale koło ich nazwisk nie widnieje flaga. To jedyna sankcja nałożona na sportowców z tych krajów po rozpoczęciu ataku Rosji na Ukrainę.
Jedynym turniejem, który nie dopuścił Rosjan i Białorusinów do startu był Wimbledon. Mówi się, że w tym roku to się zmieni.
ZOBACZ WIDEO: "To nie jest tak, że się mądrzę". Robert Lewandowski mówi o swojej roli w Barcelonie
Sabalenka przed Indian Wells tłumaczyła, że w zeszłym roku zmagała się z poczuciem winy w związku z zaistniałą sytuacją. Teraz uważa jednak, że tak już nie jest. - Sama przeżyłam wiele złych rzeczy, ale nie mogę o tym powiedzieć, bo kto uwierzy dziewczynie z Białorusi - mówiła.
- Wszyscy staramy się zachowywać spokój w szatni. Rozumiemy Ukraińców i naprawdę nam ich bardzo szkoda - dodała.
Sabalenka podkreśliła też, że WTA dobrze wykonuje swoją pracę. Tym samym zaprzeczyła Łesi Curenko, która przed starciem z Sabalenką dostała ataku paniki, a dyrektora generalnego Steve'a Simona uznała za "niewspierającego".
Czytaj też:
Świątek napisała to po meczu. Fani zaniepokojeni
Pierwsze głosy po porażce Świątek: Idze po prostu nic nie wychodziło