Są tenisistki, o których w internecie pisze się mało. Tajemnicze, niechcące, by ktokolwiek wiedział, jak wyglądało ich życie w momencie, gdy ich kariera nie była na najwyższym poziomie. Taką jest właśnie 34-letnia już Shuai Zhang.
Możliwe, że na jej temat informacje zawarte są w chińskich portalach. Trudno jednak o to, by dotrzeć do czegoś takiego, a do tego jeszcze przetłumaczyć z niezrozumianego języka na nasz, polski.
Tytuł po 10 latach
Swoją karierę zawodowca Zhang rozpoczęła w 2003. Już w sierpniu tego samego roku wzięła udział w turnieju dziewczyn w singlu. Zdołała tam przebrnąć zaledwie jedną rundę kwalifikacji do imprezy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"
Cały rok Chinka spędziła na kortach ITF. Dało jej to 901. miejsce na zakończenie sezonu tenisowego. W latach 2006-2009 wygrała co prawda aż 12 turniejów, ale wszystkie identycznej rangi. Później jednak przyszedł przełom w jej karierze.
W 2013 otrzymała dziką kartę na Guangzhou Open. Wykorzystała ją perfekcyjnie, bo właśnie tam udało jej się znakomicie zaprezentować. W tym samym roku triumfowała jeszcze w Nanjing i Pekinie. Mimo że mówimy o imprezach rangi Challenger i ITF, to i tak zostawiła po sobie znakomite wrażenie.
Wydawało się niemożliwe, a tego dokonała
Na kolejne zwycięstwo w turnieju rangi WTA trzeba było długo czekać. Zhang dokonała tego w 2017 roku, tym samym powtarzając sukces z 2013. Mimo trzech kolejnych sukcesów, miał one miejsce w imprezach niższych rang, stąd nie były ważne tak samo jak te w Guangzhou.
- Czuję silne przywiązanie do Guangzhou, ponieważ zdobyłam tutaj swój pierwszy tytuł. Myślę, że zawsze gram tutaj dobrze - powiedziała po zakończonym turnieju Chinka na konferencji prasowej. I miała rację, bo impreza w tym mieście jest dla niej szczęśliwy.
Zhang dzięki zwycięstwie w Guangzhou dokonała czegoś, co wszystkim wydawało się niemożliwe. - Ludzie mówili, że nikt nie może wygrać po raz drugi w historii Guangzhou Open. Ale mam dużo szczęścia, że to zrobiłam. To naprawdę wyjątkowe wydarzenie w mojej karierze - przyznała 34-latka.
"Nie masz talentu"
Przez całe życie Chinka bardzo skromnie podchodzi do swojego talentu. Raz po raz podkreśla, że to ciężka praca jest kluczem do tego, by świętować sukcesy. Skupia się na własnych odczuciach, a nie na tym, jak wygląda jej ranking.
- Pamiętam, jak dawno temu niektórzy ludzie mówili: nie masz talentu, by znaleźć się w Top 50, Twoją jedyną umiejętnością jest ciężka praca, w przeciwnym razie nie masz nic - przypomina sobie słowa hejterów Zhang.
Tenisistka udowodniła, że się mylili. Konsekwentnie budowała swoją pozycję w światowym tenisie, by ostatecznie uplasować się na 22. miejscu w światowym rankingu WTA. Miało to miejsce 16 stycznia 2023 roku, wtedy właśnie zajmowała najwyższą lokatę w karierze w singlu.
Zanim tego dokonała, na początku marca 2022 wygrała turniej WTA w Paryżu, gdzie pokonała m.in. Caroline Garcię czy Dajanę Jastremską. Trzeba jednak przyznać, że nie przyszło jej rywalizować z żadną czołową rywalką.
Znakomita deblistka
Chińska zawodniczka zdecydowanie więcej osiągnęła w grze podwójnej. Wystarczy powiedzieć, że wygrała Australian Open 2019 i US Open 2021. I właśnie kluczem do tego okazała się rywalizacja deblowa wspólnie z Australijką o polskich korzeniach, Samanthą Stosur.
2 lipca 2022 roku została wiceliderką światowego rankingu WTA. Tym samym miało to miejsce w momencie, gdy rywalizowała w Wimbledonie. Wspólnie z Elise Mertens Zhang dotarła do finału, jednak tam lepszy okazał się czeski duet.
Czarna seria
Zhang kontynuuje fatalne występy. W momencie, gdy miała na swoim koncie sześć porażek z rzędu, walczyła z Anną-Leną Friedsam o to, by przerwać tę serię. A tu nie dość, że pojawiła się kolejna porażka, to jeszcze... bez wygranego przez nią gema!
Mecz potrwał zaledwie 49 minut. W dodatku w sześciu gemach Niemki 34-latka zdobyła jedynie cztery punkty! Z taką fatalną formą Chinka musi przystąpić do wielkoszlemowego Rolanda Garrosa, gdzie powalczy o pierwsze zwycięstwo w singlu od 31 stycznia.
Na paryskiej mączce najlepszy występ zanotowała w 2020 roku, docierając wówczas do czwartej rundy tej imprezy. Niewiele lepiej wypada w tym zestawieniu jej gra w deblu, bowiem w 2019 została zatrzyma w ćwierćfinale.
Wielka szansa Polki
Tym samym o dobrym losowaniu może mówić jej niedzielna rywalka, Magdalena Fręch. Mimo że nasza tenisistka plasuje się na 87. miejscu, a Zhang na 30., to faworytką będzie Polka. Czyli zawodniczka, która zameldowała się w głównej drabince po udanej grze w eliminacjach.
Dotychczas obie tenisistki rywalizowały ze sobą tylko raz. Miało to miejsce w 2018 roku podczas imprezy WTA Hiroszima. Wówczas Chinka zwyciężyła 7:5, 6:3, ale była w zupełnie innym położeniu niż teraz. Na obecny moment 34-latka nie marzy o niczym innym jak przerwanie czarnej serii.
Wykorzystana szansa czy może przełamanie serii? To pytanie dotyczące starcia Shuai Zhang - Magdalena Fręch, które odbędzie się na korcie numer siedem. Te zaplanowano na niedzielę, 28 maja, godzinę 11:00. Mecz ten będzie transmitowany na kanałach Eurosportu i w platformie Player. Transmisja LIVE z meczu naszej tenisistki na WP SportoweFakty.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty
Przeczytaj także:
Utalentowany pechowiec pierwszym rywalem Huberta Hurkacza w Paryżu