Wywodzi się ze środowiska piłkarskiego, choć potem na długie lata pochłonął go zawodowy tenis. Piotr Woźniacki był piłkarzem Miedzi Legnica, KGHM Zagłębie Lubin, a następnie wyjechał do Niemiec, do SV Waldhof Mannheim, skąd z kolei przeniósł się do Danii, do Odense BK.
Potem na stałe osiedlił się w tym skandynawskim kraju i to właśnie tam urodziły się jego dzieci, Karolina i Patryk. Syn grał w piłkę, a córka postawiła na tenis.
Piotr Woźniacki przez długie lata był jej trenerem, a najlepszy moment kariery Karoliny nastąpił w 2010 roku, gdy została numerem jeden światowego tenisa.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny strzał w Ameryce Południowej. Prawdziwe "golazo"!
Dunka polskiego pochodzenia zakończyła karierę w 2020 roku, wyszła za mąż za byłego gracza NBA, Davida Lee, a dziś między innymi jest komentatorką tenisa.
Po zakończeniu kariery przez Karolinę Piotr nie jest już aktywny w świecie tenisa, ale wciąż z zainteresowaniem śledzi to, co się dzieje w tej dyscyplinie. I mocno trzyma kciuki za Igę Świątek, o której mówi w samych superlatywach.
Po ostatnim sukcesie Polki w Roland Garros Woźniacki udzielił specjalnego wywiadu WP SportoweFakty, w którym mówił, jak ocenia dotychczasowe osiągnięcia Igi i jak widzi jej najbliższą przyszłość.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty: Jak oceniasz finał Świątek – Muchova? Wiele osób skazywało Czeszkę na pożarcie, a niewiele brakowało, a odniosłaby zwycięstwo.
Piotr Woźniacki, ojciec i trener Karoliny, byłej numer jeden światowego tenisa: Finał był bardzo interesujący, a dramaturgia na pewno widzom się podobała. Iga pokazała to, co najważniejsze: że potrafi wygrywać takie mecze. Pierwszy set to była demonstracja siły Świątek, ale potem wszystko się odwróciło i to Iga znalazła się pod ścianą. Potrafiła jednak wyjść z tej opresji i za to należą się jej wielkie brawa.
Szczerze mówiąc, spodziewałem się, że ten mecz będzie miał różne fazy. Bo w finałach rzadko bywa tak, że pojedynek jest bardzo jednostronny. Może bywało tak czasem u Djokovicia czy u Sereny Williams na początku, czy tak do połowy jej kariery. Natomiast częściej zdarza się tak, że finał ma różne momenty. Na szczęście w tych najważniejszych Iga stanęła na wysokości zadania. Choć oczywiście, gdy była w tarapatach, to już zaczęło się krakanie, że na pewno przegra.
Faktem jest, że niektórzy w pewnym momencie zwątpili.
No właśnie. Tak to jest w tym naszym polskim ogródku. Niektórzy zamiast się cieszyć, że mamy na szczycie tenisistkę z plakietką "PL", to najchętniej pociągnęliby ją w dół. Na zasadzie, że jak ktoś ma więcej, to ten drugi nie chce mieć tyle samo, tylko żeby ten pierwszy też miał mało.
Oczywiście, tacy ludzie też są, ale jednak trzeba uczciwie powiedzieć, że przytłaczająca większość Polaków bardzo mocno kibicuje Idze.
Tak, ja wspomniałem tylko o hejterach, którzy się uaktywniają, gdy nie idzie, ale na których tak naprawdę szkoda czasu. Generalnie uważam, że - czy to Iga, czy inny sportowiec - nie powinni czytać za dużo w mediach o sobie. Od tego w razie czego jest menagement. Dla Igi najlepiej się od tego odciąć, patrzeć tylko na swoje zdjęcia i puchary, które zdobywa. To najzdrowszy układ.
A czy jej finałowa przeciwniczka Muchova to ktoś, kto może Idze mocniej zagrozić już wkrótce?
Wydaje mi się, że nie. Że to nie jest jeszcze jej czas. W tym sensie, żeby doszła już teraz na szczyt. Owszem, jest Czeszką, a tam tradycje w tenisie są spore, więc ma dobrą podstawę, niemniej nie sądzę, aby zagroziła Idze już teraz. Natomiast z samego meczu finałowego może być zadowolona. To na faworytce, czyli Idze, ciążyła większa presja. Muchova mogła, ale nie musiała. Ostatecznie dała dobry mecz, zagroziła Świątek i nawet porażka nie wymazuje jej dobrej postawy w tym starciu.
To kto może naszej tenisistce zagrozić? A może po prostu nikt? Obecną czołówkę widzisz jako Świątek i Sabalenka czy jednak szerzej?
Widzę trochę szerzej. Jest kilka dziewczyn, które już bardzo dobrze grają, a będą jeszcze lepsze. One się uczą od Igi, podpatrują ją. I niekoniecznie mam tu na myśli te, które już są wysoko w rankingu. Niektóre z nich pójdą wkrótce wyżej, niektóre z pierwszej dziesiątki niedługo wypadną. Selekcja naturalna. Natomiast, według mnie minie jeszcze trochę czasu, zanim poważnie zagrożą Idze. Oczywiście, będą ją "skrobać" po piętach, ale w niektórych aspektach do tych pięt jeszcze jej nie dorastają.
No właśnie. Według ciebie Iga robi progres czy utrzymuje po prostu ten sam poziom?
Według mnie robi progres. Może kibic tego tak nie zauważy. Bo wielu postrzega to zero- jedynkowo. Przyjdą na mecz, popatrzą i stwierdzą, że albo było super, albo że za dużo błędów. Ja patrzę inaczej, szerzej. Prowadziłem przecież Karolinę, poznałem to wszystko od podszewki, I widzę, że Iga robi progres. Jeśli dalej będzie szła w takim kierunku, to się obroni i pozostanie jedynką. Jej dominacja może potrwać…
To w czym najbardziej Świątek góruje nad rywalkami?
A wiesz, że niedawno rozmawiałem o tym z Karoliną? Moja córka komentuje teraz tenis, jest więc na bieżąco. I oboje doszliśmy do identycznego wniosku: że największa przewaga Igi to jej niezwykła umiejętność poruszania się do przodu i do tyłu. Pod tym względem jest fenomenalna, wyjątkowa. Tu między nią a rywalkami jest prawdziwa przepaść. A właśnie ten aspekt, czyli poruszanie do przodu i do tyłu to najczęstsza bolączka kobiecego tenisa. Tymczasem Iga robi to fenomenalnie. Choć oczywiście to nie wszystko. Świetnie "bierze" piłki, robi to w najlepszym możliwym momencie. Timing ma znakomity, doskonale się ustawia przed uderzeniem.
Ale może dojść wkrótce do rotacji na pozycji numer jeden czy jednak przewidujesz długą hegemonię Igi?
Nawet jeśli dojdzie do jakiejś chwilowej rotacji, zmiany, to w trakcie sezonu nie ma to najmniejszego znaczenia. Jedyny ranking, który się liczy, to ten na koniec sezonu. To on mówi ci prawdę. To on decyduje o dodatkowych premiach, bonusach od sponsorów.
Najbliżej Igi jest w rankingu Sabalenka.
Tak, ale weź na przykład jej półfinał w Paryżu. Przegrała wygrany mecz. W pewnym momencie jakby "odkręciła" głowę, położyła ją na krześle, a grało tylko ciało. I przegrała. Dlatego tu się wszystko musi zgadzać. Jeśli głowa nie dojeżdża, to kończy się porażką. Samo ciało nie wygra.
Natomiast powiem jeszcze raz: jeśli Iga dalej będzie szła w tak dobrym kierunku, to będzie jedynką. Nie widzę też powodów dla których ten kierunek miałby się nagle zmienić. Tomek Wiktorowski, jej trener, ma ogromne doświadczenie, pracował przecież z Agą Radwańską tyle lat. Team Świątek wie, co robi. Oby tak dalej!
I jeszcze jedno: często najlepiej się skupiać na sobie, nie na rywalkach. Serena Williams czasem wychodziła na kort i... nie wiedziała nawet z kim gra. Dowiadywała się właśnie tuż przed meczem. Tylko że nie był to przejaw lekceważenia rywalki. Nie! To była oznaka skupienia na sobie. Choć oczywiście, takie podejście nie jest jedynym słusznym. Czasem dana rywalka ci nie leży i analiza jej gry przed meczem ma spore znaczenie.
W tenisie, jak i w innych dyscyplinach, trwa dyskusja, co zrobić z rosyjskimi i białoruskimi sportowcami. Jakie jest twoje zdanie?
Zacznę od tego, że na tym polu Iga też wypada bardzo dobrze. Jest wyrazista, a przy tym spójna. Słuchając jej w sprawach wojny, człowiek ma przekonanie, że Iga mówi to, co myśli, w co wierzy, co uważa za słuszne. Słyszysz Igę i od razu na myśl przychodzi ci, że Świątek jest przeciw wojnie. Bardzo fajnie, że nie boi się o tym mówić, że wysyła w świat jasny sygnał.
Różnie za to bywa pod tym względem z innymi. Mam na myśli sportowców z Rosji i Białorusi.
Mam swoje zdanie i też wolę wyraziste opinie. Według mnie na początku tej sytuacji każdy miał takie same szanse, takie same możliwości opowiedzenia się. Na Ukrainie toczy się wojna, giną ludzie. Nie można być wobec tego obojętnym! Iga nie jest obojętna, Iga mówi o tym głośno. A inni? No cóż. Według mnie nie możesz być trochę tu, a trochę tam. Nie możesz milczeć w sprawie wojny, patrzeć na tę tragedię, a równocześnie chcieć korzystać z przywilejów zachodnich demokracji. Z drugiej strony dziękując za ojczyźnianą pomoc.
Czyli bez wyraźnego potępienia wojny tenisiści z Rosji i Białorusi nie powinni brać udziału w turniejach?
Decyzje w tych sprawach pozostawiam władzom tenisa. Natomiast moje stanowisko przedstawiłem ci wyżej. Przecież widzimy, że niektórzy ukraińscy tenisiści są obecnie na pierwszej linii frontu. A też mogliby jeździć po Europie i grać turnieje. Tymczasem bronią swojej ojczyzny. A zatem jeszcze raz: każdy powinien wyraźnie się w tej sprawie opowiedzieć. Nie możesz być trochę Judaszem, a trochę nie.
Rozumiem, wróćmy zatem na kort. Kolejne zwycięstwo Igi w wielkim turnieju zaliczone. Co dalej?
Co do Wimbledonu, to gdybym miał postawić jakieś pieniądze, to postawiłbym właśnie na Igę! Nie powinna się bać trawy. Ma wystarczający wachlarz umiejętności, aby i tam osiągnąć sukces. Poza tym trawa to jest coś pięknego, to powrót do korzeni, bo przecież tak się zaczęła historia tenisa. Pamiętam, że gdy z Karoliną wracaliśmy na trawę, to zwłaszcza pierwszy tydzień był niezwykle przyjemny.
Wydaje mi się, że Igę stać na sukces na tej nawierzchni, zwłaszcza, że trawa się zmienia. Gdy obserwujemy jak teraz wygląda granie na trawie, to jest inaczej niż było. Teraz Iga powinna trochę odpocząć, a potem iść na Wimbledon i znów walczyć o najwyższe cele.
No właśnie. Cały czas mówimy w jej przypadku o najwyższych celach. To pokazuje jak szybko jak daleko zaszła.
Co bardzo ważne, Tomek Wiktorowski ma tu świetne nastawienie. Mówi to, co ja mówiłem cały czas Karolinie. Punktów się nie broni, punkty się zdobywa. Właśnie tak powinno się na to patrzeć. Po sezonie reset i podejście, że zaczynamy wszystko od nowa. Wszyscy mają po zero punktów i znów trzeba walczyć. To najlepsze możliwe nastawienie.
Rozmawiamy o tenisie, ale ty przecież wywodzisz się z piłki. Spodziewałbyś się w czasach swojej młodości, że Polska równocześnie będzie miała Świątek i Lewandowskiego?
A skąd! Już prędzej spodziewałem się Lewandowskiego. Bo był Boniek, bo przed Robertem byli już inni wielcy polscy piłkarze. I wiadomo, a nie chodzi tu tylko o Polskę, że co jakiś czas ktoś bardzo zdolny w danym kraju ci wyskoczy. Lewandowskiemu wszystko się ułożyło doskonale. W odpowiednim czasie wyjechał z Polski, ale co równie ważne: trafił na świetny klub ze świetnym trenerem. A potem było 11 mistrzowskich tytułów z rzędu.
Natomiast w życiu nie spodziewałbym się, że Polska będzie miała taką Igę Świątek! Przecież gdy ja za młodu jeździłem pod namiot na Mazury, to my mieliśmy tylko Wojtka Fibaka. Człowiek tego tenisa dopiero się wtedy uczył.
Na szczęście po latach coś ruszyło. Ryszard Krauze zainwestował w ten sport. Mieliśmy fajną grupę na czele z Radwańskimi, Janowiczem, Kubotem. Nie chcę tu nikogo pominąć. Trzymaliśmy się też z tenisistkami nie tylko z Polski, ale i pochodzącymi z Polski. To była jednak w porównaniu ze Świątek taka mała trampolina. A Iga od tej trampoliny odbiła się tak mocno, że poleciała w tenisowy kosmos. I wiesz, co ci powiem?
Nie wiem, słucham…
Że choćby Świątek, odpukać, nie wygrała już żadnego turnieju, to my dwaj nie dożyjemy chwili, w której inna polska tenisistka ją przebije. Oczywiście, chciałbym się pomylić, wierzyć, że może ktoś jednak wyskoczy spod "pierzyny", ale mam obawy, że to nie nastąpi. Z różnych powodów… Za mało u nas pieniędzy w tenisie, choć to nie dotyczy tylko Polski. Ale i klimat i hale, których też nie ma wystarczająco. Dlatego cieszmy się wspaniałą karierą Igi razem z nią.
Rozmawiał Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty