Trener Igi Świątek: "Iga zaskoczy na trawie"

Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek i Jelena Rybakina
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek i Jelena Rybakina

- Jeżeli tak zrobimy, to może nie będziemy skończeni, ale nasz rozwój się zastopuje - przestrzega przed londyńskim turniejem na trawie Tomasz Wiktorowski, trener Igi Świątek.

[b]

Jaki macie plan przed turniejem w Wimbledonie?
[/b]
Tomasz Wiktorowski, trener Igi Świątek: Wtorkowy trening w Niemczech będzie bliski maksymalnej intensywności. Myślę, że wcześniej czy później Iga zaskoczy na trawie. Trzeba się z tą nawierzchnią po prostu "ograć". Dbamy o zdrowie Igi, o regenerację i reagujemy na bieżąco na wszystkie aspekty. Wprowadziliśmy też modyfikacje treningowe na sztucznej trawie.

Po przerwie, którą Iga będzie miała po turnieju w Wimbledonie, przeniesiemy się na twardy kort. Zmiana nawierzchni na następną to zawsze proces, który wymaga czasu. Po Wimbledonie to będzie jeden przeskok i turniej w Warszawie będziemy mogli potraktować na sto procent.

To będą przygotowania do US Open?

Tenisista zawsze przygotowuje się do jednego konkretnego meczu, a później kolejnego. Dlatego najpierw przygotujemy się do turnieju w Warszawie, powalczymy o dobry wynik, a następnie przejdziemy przez kolejne turnieje i postaramy się, by forma na US Open była bardzo wysoka.

Gra na trawie może tworzyć barierę psychologiczną w głowie Igi?

Są tenisiści, którzy od pierwszego zetknięcia czują się tam świetnie, a później idą na kort ziemny i jest gorzej. Jak spojrzymy historycznie, to wielu tenisistów o wielkich nazwiskach nie odnosiło sukcesów w Wimbledonie, lub nawet od tych turniejów uciekali, jak choćby Andre Agassi. A później tam przecież wygrywał. Potrzebujemy z Igą trochę czasu, ale nie wydaje mi się, by była to jakaś odległa przyszłość.



ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające chwile po sukcesie Djokovicia w Paryżu

Z jakiego wyniku byłby pan zadowolony w Wimbledonie?

Nie odpowiem. Będę mógł powiedzieć o tym, czy jestem zadowolony po pierwszym tygodniu treningów. Jeżeli przejdziemy przez ten tydzień zgodnie z planem, to czeka nas kolejny etap. Tak czy inaczej - zawsze jeździmy na turnieje, żeby wygrywać.

Doświadczenie ze współpracy z Agnieszką Radwańską udało się przełożyć na pracę z Igą?

Warsztatu trenerskiego już nie zmienię, zostanie ze mną do końca życia. Mogę go jedynie rozbudowywać i modyfikować. To są zupełnie inne zawodniczki. Sama nawierzchnia też determinuje pewien rodzaj pracy.

Gdy zaczynał pan współpracę z Igą, powiedział, że w ciągu roku będzie liderką rankingu. Co jest teraz największym wyzwaniem - utrzymanie sfery mentalnej na najwyższym poziomie czy jednak podkręcenie śruby w treningu?

Ranking jest wynikiem naszych działań. Nie zwracam na to uwagi, choć to istotny element oceniający naszą pracę. A dla Igi jest wyznacznikiem jej poziomu sportowego. Jeżeli chodzi o potencjał drzemiący w Idze - proces rozwoju, szkolenia, modyfikowania, ale też pracy nad jej mocnymi stronami, które są na bardzo wysokim poziomie, będzie trwał do końca jej kariery.

Czyli na żadnym etapie nie można zwolnić tempa.

Tak jest w przypadku wszystkich największych zawodników. Jeżeli w pewnym momencie usiądziemy i powiemy, że umiemy wszystko - ja jako trener, a Iga jako zawodniczka, to może nie będziemy skończeni, ale nasz rozwój się zastopuje. Na razie Iga rozwija się dynamicznie i we właściwym kierunku.

Jak utrzymać głód po wygraniu czterech wielkich szlemów?

Trzeba chcieć piątego szlema.

rozmawiał i notował Mateusz Skwierawski

Iga Świątek: Moje oczekiwania są mniejsze

Źródło artykułu: WP SportoweFakty