- Na pewno chciałabym zobaczyć, jak WTA rozwija się biznesowo, staje się bardziej popularna. Żeby zmniejszyła różnice pod względem nagród finansowych między WTA i ATP, a także przyciągała więcej fanów - powiedziała Iga Świątek w lutym, kiedy to wygrała jedno ze spotkań w Dubaju.
Turnieje WTA nie dorównują zawodom ATP pod wieloma względami. Przez to nagrody w nich są niższe, co jest całkiem zrozumiałe. Jednak tenisistki nie godzą się na takie traktowanie i od długiego czasu apelują o zmiany.
Z kolei w turniejach wielkoszlemowych obowiązują nawet zasady, które mówią o równości zarobków dla tenisistek i tenisistów. Z tym jednak nie zgadzają się Rafael Nadal czy też Novak Djoković. Ich zdaniem mężczyźni powinni otrzymywać więcej pieniędzy, bo generują większe zainteresowanie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: popisy córki gwiazdy tenisa
Nadchodzi jednak przełom w tej sprawie. WTA ogłosiło znaczące zmiany w turniejach tenisowych kobiet. Nagrody mają być stopniowo wyrównane do poziomu puli nagród mężczyzn z ATP. Do równości jednak daleka droga, optymistyczny wariant to... 2033 rok.
W nadchodzących sezonach tenisistki będą mogły rywalizować w dziesięciu turniejach rangi WTA 1000 i siedemnastu WTA 500. Wszystko po to, by w końcu osiągnąć równość płac. Te ma nastąpić już w 2027 roku, ale w wyżej wspomnianych imprezach dojdzie do tego sześć lat później.
"To nowa strategia mająca na celu zapewnienie długoterminowego rozwoju zawodników, turniejów i wszystkich stron zaangażowanych w ten sport" - czytamy w oświadczeniu WTA.
Tym samym oznacza to, że w turniejach rangi WTA 250 zanotujemy spory wzrost. W latach 2023-2033 będzie on wynosił 35 procent.
Przeczytaj także:
Wimbledon nie dla Mai Chwalińskiej. Bolesna porażka w eliminacjach