Andy Murray zadebiutował w Wimbledonie w sezonie 2005. W tym roku 15. raz stanął na starcie tego turnieju i dzięki temu wyrównał rekord brytyjskiego tenisa należący dotychczas do Jeremy'ego Batesa. Swoje historyczne osiągnięcie okrasił zwycięstwem 6:3, 6:0, 6:1 nad rodakiem, Ryanem Penistonem, posiadaczem dzikiej karty.
Z powodu opadów deszczu mecz był rozgrywany pod zasuniętym dachem na korcie centralnym. Z loży królewskiej obserwowali go m.in. księżna Kate i Roger Federer, ośmiokrotny mistrz Wimbledonu. I mieli wiele powodów, by doceniać kunszt Murraya.
36-latek z Dunblane pokazał się bowiem z najlepszej strony. Przez cały mecz miał znaczącą przewagę, skutecznie serwował i returnował, znakomicie rozgrywał wymiany z głębi kortu i świetnie atakował przy siatce. W efekcie oddał młodszemu i mniej doświadczonemu rodakowi zaledwie cztery gemy.
- Powrót na kort centralny to coś niesamowitego - przyznał Brytyjczyk w pomeczowym wywiadzie. - Na początku czułem się niepewnie, bo chciałem pokazać się z dobrej strony. Ale, kiedy pierwszy raz go przełamałem, zacząłem grać lepiej.
W ciągu dwóch godzin gry Murray zaserwował pięć asów, przy własnym podaniu zdobył 41 z 73 rozegranych punktów, ani razu nie dał się przełamać, wykorzystał siedem z 13 break pointów, posłał 21 zagrań kończących i popełnił 24 niewymuszone błędy.
Murray, triumfator Wimbledonu z sezonów 2013 i 2016, w II rundzie zmierzy się z Dominikiem Thiemem bądź z rozstawionym z numerem piątym Stefanosem Tsitsipasem.
The Championships, Wimbledon (Wielka Brytania)
Wielki Szlem, kort trawiasty, pula nagród 44,7 mln funtów
wtorek, 4 lipca
I runda gry pojedynczej:
Andy Murray (Wielka Brytania) - Ryan Peniston (Wielka Brytania, WC) 6:3, 6:0, 6:1
Program i wyniki turnieju mężczyzn
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ cudne uderzenie. Ręce same składają się do braw