Eksperci nie mieli prawa się tego spodziewać. "Takie historie po prostu się nie zdarzają"

Getty Images / Thomas Lovelock/AELTC / Na zdjęciu: Carlos Alcaraz i Marketa Vondrousova
Getty Images / Thomas Lovelock/AELTC / Na zdjęciu: Carlos Alcaraz i Marketa Vondrousova

– W całej historii Wimbledonu nie zdarzyło się, żeby po zwycięstwo sięgnęła zawodniczka nierozstawiona. To dobrze, że wydarzyło się coś nieoczekiwanego – mówi ceniony komentator, Tomasz Wolfke.

Marketa Vondrousova dość nieoczekiwanie dotarła do finału Wimbledonu. W nim Czeszka poszła za ciosem i po raz trzeci z rzędu w historii swoich pojedynków z Ons Jabeur, rozstrzygnęła spotkanie na swoją korzyść.

To się nie zdarza

Tymczasem uznawana za faworytkę po swojej stronie drabinki Iga Świątek pożegnała się z prestiżowym turniejem już w ćwierćfinale. Z kolei Tunezyjka w półfinale odprawiła faworytkę całej imprezy, Arynę Sabalenkę.

- Jeżeli ktoś postawił pieniądze na Vondrousovą, to z pewnością zarobił krocie. Takie historie właściwie się nie zdarzają. O tym najlepiej świadczy fakt, że turniej po raz pierwszy od początku jego rozgrywania wygrała zawodniczka nierozstawiona. Czeska szkoła tenisa się sprawdza i to należy przyznać. Wiele tenisistek z tego kraju radzi sobie dobrze na trawie – mówi Tomasz Wolfke w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zatańczyli przed... selekcjonerem. I ten komentarz!

Co było kluczem do sukcesu 24-letniej zawodniczki? - Na jej korzyść na pewno działa fakt, że jest leworęczna. To sprawia wielu rywalkom problemy, gdyż gra z kimś takim jest zwyczajnie niewygodna. W samym finale wielką rolę odegrała dyspozycja dnia. Jabeur przegrała nie pierwszy raz z Vondrousovą. Mógł zadziałać także czynnik dodatkowej presji. Tunezyjka w przeszłości przegrywała już dwukrotnie wielkoszlemowe finały. Teraz chciała zwyciężyć za wszelką cenę, ale nie udało się. Dobrze, że wydarzyło się coś nieoczekiwanego, czego nie przewidzieli eksperci. Niespodzianki są potrzebne - dodaje.

Pozostanie na szczycie przez lata

Z kolei w rywalizacji mężczyzn Novak Djoković musiał uznać wyższość lidera światowego rankingu, Carlosa Alcaraza. Hiszpan po pięciosetowej batalii sięgnął pierwszy raz po to trofeum.

- Przed turniejem nie spodziewałbym się, że Alcaraz okaże się najlepszy. Obserwując natomiast jego poczynania w kolejnych spotkaniach, wcale nie jestem zdziwiony takim rozstrzygnięciem. Dziwiło mnie, że ogromna większość stawiała przed meczem na Djokovicia. Alcaraz ma wiele atutów. Jego gra jest bardzo wszechstronna i ja dawałem mu większe szanse. W wachlarzu jego zagrań znajduje się nawet sporo skrótów, choć takich wcale nie musi grać - zauważa autor wielu książek poświęconych dyscyplinie.

Serba i Hiszpana dzieli aż 16 lat różnicy. - Ten mecz był symboliczny. Spotkały się dwie szkoły, dwie generacje tenisa. Djoković to właściwie ostatni z wielkiej czwórki, który wciąż gra na absolutnie najwyższym światowym poziomie. Z kolei Alcaraz jest objawieniem ostatniego czasu, którego brakuje w kobiecym tenisie, w którym jednak dominuje Iga Świątek. Wśród pań brakuje talentów pokroju Hiszpana. Nie wyciągałbym jednak zbyt daleko idących wniosków i nie sądzę, że Alcaraz wkrótce zdominuje światowy tenis. To nie takie proste, czasami los rzuca kłody pod nogi, co pokazał Roland Garros. Oczywiście nie zmienia to faktu, że może on pozostać na szczycie przez bardzo długi czas - podsumował Tomasz Wolfke.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Ojciec Igi Świątek rozczarowany
Alcaraz o wsparciu króla Hiszpanii

Komentarze (1)
avatar
Richard Varga Gattling
18.07.2023
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ładna para