Zdjęcia ciągną się za nią do dziś. Świat jej tego nie zapomni

Instagram / Na zdjęciu: Wiktoria Azarenka
Instagram / Na zdjęciu: Wiktoria Azarenka

Magda Linette rozpoczyna turniej w Montrealu. Przeciwniczką Polki w pierwszej rundzie będzie Wiktoria Azarenka. Białorusinka wyraźnie sprzeciwia się wojnie w Ukrainie, choć zdjęcia z dyktatorem Łukaszenką ciągną się za nią do dziś.

W tym artykule dowiesz się o:

Reprezentantka Polski powraca do rywalizacji po krótkiej przerwie spowodowanej problemami zdrowotnymi. Poznanianka nie miała łatwego losowania w turnieju WTA 1000 w Montrealu. W pierwszej rundzie czeka ją bowiem starcie z Wiktorią Azarenką.

Białorusinka prowadzi w bezpośrednich pojedynkach 2-1. Cieszyć może jednak fakt, iż ostatni mecz padł łupem Magdy Linette.

31-latka była lepsza od starszej przeciwniczki w drugiej rundzie tegorocznych zmagań w Miami.

Panie znają się bardzo dobrze. Obie są członkiniami Rady Zawodniczek. Co do działania tej grupy oraz samej Azarenki... No właśnie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda tenisa pokazała się bez makijażu. I jak?

Mroczna przeszłość

Cofnijmy się najpierw do okresu z lat 2010-2012. Wtedy jasnym było, że Wiktoria to pupilek Alaksandra Łukaszenki. Ich zdjęcia ze spotkań rangi państwowej do dziś krążą po sieci. Nic dziwnego, bowiem białoruski dyktator zapewnił swojej ulubienicy swobodny start do kariery międzynarodowej. Tenisistka miała sponsorów i mogła skupić się tylko na treningach.

Nie można też zapomnieć o meczu charytatywnym opisywanej zawodniczki z Karoliną Woźniacką. Wydarzenie odbyło się na moment przed wyborami prezydenckimi w ojczyźnie ówczesnej czołowej rakiety świata.

Na koniec spotkania Wiktoria Azarenka zaprosiła dyktatora Łukaszenkę na kort. Ten w pięknym garniturze z dużą werwą poodbijał kilka piłek z obiema zawodniczkami zaangażowanymi w event.

To tylko jeden z przykładów silnej relacji w tamtych czasach na linii Azarenka-Łukaszenka. 34-latka w jednym z wywiadów dla "The New York Times" przyznała, że kiedyś rozmawiała z prezydentem kraju przez siedem godzin. - Mama myślała, że zostałam porwana - zażartowała.

Przeszłości nie da się wymazać, ale z biegiem czasu była liderka rankingu WTA przestała nawiązywać do polityka w swoich wypowiedziach. Złośliwi powiedzą, że to tylko dlatego, iż zwyciężczyni wielkoszlemowa zarobiła wystarczająco dużo, aby móc zamilknąć.

"Serce pęka". Szybka reakcja Białorusinki na wojnę

Przenieśmy się jednak do okresu wybuchu wojny w Ukrainie. Azarenka już w marcu 2022 roku stanowczo wypowiedziała się na ten temat, co należy docenić, bowiem wielu zawodników do teraz chowa głowę w piasek w tej kwestii.

"Serce pęka, gdy widzi się, jak wielu niewinnych ludzi zostało dotkniętych i wciąż jest atakowanych. Moje serce jest bezpośrednio i pośrednio dotknięte tą wojną, która powoduje tak wiele bólu i cierpienia. Mam nadzieję na pokój i szybkie zakończenie wojny" - napisała wtedy na Instagramie.

Głośno o tenisistce pochodzącej z Mińska w kontekście wojny zrobiło się przed US Open 2022. Zawodniczka zgłosiła bowiem chęć udziału w turnieju charytatywnym, z którego zyski zostały przeznaczone na pomoc Ukraińcom. Mógł to być piękny gest solidarności, ale ostatecznie do niego nie doszło. Reprezentantki atakowanego kraju sprzeciwiły się bowiem takiej sytuacji.

- Kiedy ja i Łesia Curenko zobaczyłyśmy, że na liście uczestników są reprezentanci Rosji i Białorusi, od razu powiedziałam, że nie wezmę w tym udziału. Nikt nie zapytał nas o zdanie w tej kwestii. To Dzień Niepodległości Ukrainy, ale nasz głos nikogo nie interesuje. Nie rozumiem, dlaczego ją zaprosili. Z jej strony nie było żadnej próby pomocy, nawet nie skontaktowała się ze mną. Stałam się dla niej niewidzialna - mówiła Marta Kostiuk, cytowana przez portal btu.org.ua.

"Wika to silna zawodniczka i liderka i doceniamy jej chęć uczestnictwa. Biorąc pod uwagę wrażliwość ukraińskich zawodników i trwający konflikt, uznaliśmy, że to będzie najlepsze wyjście z całej sytuacji" - napisano w oświadczeniu organizatora wydarzenia - USTA.

Krytyka Świątek

W kontekście wojny doszło do korespondencyjnej wymiany zdań pomiędzy Wiktorią Azarenką a Igą Świątek. Przypomnijmy, że podczas Indian Wells Rosjanka Anastazja Potapowa wyszła na kort w koszulce Spartaka Moskwa. Liderka kobiecego tenisa stwierdziła, że było to bardzo złe zachowanie w kontekście zaistniałej sytuacji.

- Byłam zdziwiona, bo myślałam, że zawodniczka zdaje sobie sprawę z tego, że nie powinna, nawet jeśli jest fanką tej drużyny, w takich czasach pokazywać swoich poglądów w ten sposób. Myślę, że jakby było lepsze przywództwo od początku, to może uniknęlibyśmy takich sytuacji - powiedziała 22-latka.

Ta wypowiedź zdenerwowała Białorusinkę. - Nie podzielam tej samej opinii, co Iga Świątek. Zachęcam ją, by spojrzała, jakie rzeczy zostały zrobione, zanim będzie je komentować. Jako członkini Rady z chęcią przedstawię wszystkie fakty. To najbardziej odpowiedni sposób na taką rozmowę - odpowiedziała.

Niestety do teraz nie wiadomo, o jakie fakty chodziło. To też zastanawia pewną grupę kibiców. Azarenka już niejednokrotnie podkreśliła, że wiele zostało zrobione dla Ukrainy. Nie można jej nie wierzyć, można tylko ufać, że tak faktycznie było. Brakuje jednak jakichkolwiek dowodów.

Wsparcie dla Ukraińców

Dwukrotna zwyciężczyni Australian Open mocno otworzyła się w temacie wojny podczas niedawno opublikowanego wywiadu na kanale "Up Front With Simon Jordan". Doświadczona zawodniczka podkreśliła, że myślami wciąż pozostaje przy niewinnych ludziach, którzy na co dzień cierpią.

- Ostatnie 18 miesięcy wstrząsnęło światem. Doświadczyłam tego mocno, ale oczywiście nie tak bardzo jak ukraińscy zawodnicy, bo nad moim domem nie latają żadne bomby. Czuję się bardzo smutno i bardzo źle z powodu wszystkich niewinnych ludzi, którzy cierpią - przyznała.

- Ze względu na ojca jestem częściowo Ukrainką, mam wielu przyjaciół w Ukrainie, rodzinę na Białorusi i znam wielu ludzi w Rosji. Dorastając, nigdy nie czułam wielkiej różnicy między tymi krajami. Każdy ma swój język, ale ja nie czułam żadnej różnicy, nawet w zawodowym tourze z ukraińskimi czy rosyjskimi tenisistami. Ta wojna tak bardzo podzieliła kraje - kontynuowała.

Wieloletni kibice tenisa z pewnością mogą pamiętać bliskie relacje reprezentantek tych trzech państw. Przykładem może być to, że parę deblową niegdyś tworzyły Wiktoria Azarenka oraz Elina Switolina.

Źródło: Facebook Wiktorii Azarenki
Źródło: Facebook Wiktorii Azarenki

Białorusinka w przytoczonej rozmowie podkreśliła też, że nikomu nie musi udowadniać tego, ile zrobiła, aby pomóc ludziom pochodzącym z bombardowanego kraju.

- Liczy się dla mnie pomoc ludziom w trudnych sytuacjach. Nie muszę mówić światu, co zrobiłam przez ostatnie 18 miesięcy. Nie zamierzam mówić, że zakaz gry dla Rosjan i Białorusinów w tamtym roku na Wimbledonie był dobrą decyzją. Nie jestem pewna, czy coś tym osiągnięto, być może inni uważają inaczej. Przekazanie nagrody pieniężnej na pomoc humanitarną byłoby o wiele bardziej przydatne. Pokazałoby to jedność i to, że ludzie chcą pomagać - stwierdziła.

Tak się złożyło, że ostatnio w krótkim odstępie czasowym mieliśmy dwa pojedynki Azarenki ze Switoliną - podczas Wimbledonu oraz turnieju w Waszyngtonie. W obu meczach triumf odniosła Ukrainka, w obu nie było też uścisku dłoni na zakończenie spotkań.

Tenisistki z atakowanego kraju już na początku wojny w geście solidarności oznajmiły, że nie będą podawały rąk Rosjankom oraz Białorusinkom, nawet w przypadku rywalizacji z tymi zawodniczkami, które jawnie sprzeciwiają się decyzjom Putina oraz Łukaszenki.

"Wika" już podczas pierwszego starcia z ukraińską rywalką zachowała klasę. Nie czekała na swoją przeciwniczkę przy siatce, tylko z daleka podziękowała jej za pojedynek. To samo zrobiła podczas meczu w Waszyngtonie, gdzie na starcie rywalizacji pojawiła się informacja dla kibiców, że nie będzie uścisku dłoni. Dzięki temu obyło się bez buczenia publiczności.

Białoruska tenisistka dwukrotnie została zapytania o podziękowania za mecz z Ukrainką. Po meczu ze Switoliną na Wimbledonie oznajmiła, że szanuje decyzję rywalki. Podczas konferencji po ich drugim starciu Azarenka nieco się zirytowała, gdy została zapytana o napis na telebimie w Waszyngtonie.

- Nie obchodzi mnie to. Jak długo będziemy o tym rozmawiać, naprawdę? Czy to wielka historia? Czy to interesujące dla ludzi, że piszecie ciągle to samo? Po prostu idziemy dalej. Gramy mecz. Jak powiedziałam na Wimbledonie, akceptuję, szanuję czyjeś stanowisko - oświadczyła.

Tenisistkę z Mińska zapytano również, czy nie powinna być szczęśliwa, że organizatorzy wyszli z taką inicjatywą. - Myślę, że jesteśmy mniej więcej o 18 miesięcy spóźnieni ze zrobieniem tego. Czy jestem szczęśliwa? Nie wiem - odpowiedziała 34-latka.

Mecz Linette z Azarenką odbędzie się w poniedziałek na korcie centralnym. Rozpocznie się o godz. 18:30 naszego czasu.

Mateusz Wasiewski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Wspaniały wyczyn Igi Świątek. Polka w elicie! 
Magda Linette zagra z Wiktorią Azarenką. Wiemy, o której godzinie mecz

Komentarze (1)
avatar
fannovaka
7.08.2023
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Azarenka jest w porzadku, widzi co sie dzieje i zmienia swoje nastawienie, jak to mowia tylko krowa nie zmienia pogladow. Ale tez nie mozna wymagac od niej czynow ekstremalnych