Iga Świątek po 75. tygodniach panowania straciła fotel liderki rankingu WTA. Stało się tak po nieudanym występie podczas tegorocznego US Open.
Swoją szansę wykorzystała Aryna Sabalenka, która doszła do wielkiego finału. W nim przegrała z Coco Gauff. Pomimo tego w Nowym Jorku wypracowała sobie 1071 punktów przewagi nad Polką.
- Nic tak naprawdę nie jest w stanie mnie zniszczyć - oznajmiła Sabalenka, która dodała, że teraz zmieniła się jej rola. Z myśliwego stała się zwierzyną, którą będą chciały dopaść inne rywalki. - To inny rodzaj tygrysa - wspomniała.
Białorusinka już od dawna wierzyła w to, a nawet była pewna, że w końcu dopadnie Świątek. - Po zwycięstwie w Australia Open pomyślałam, że chyba mam szansę wywrzeć presję na Idze. Pokazać jej, że nie będzie jej łatwo utrzymać się na szczycie - powiedziała.
Sabalenka przyznała się też do tego, że za szybko chciała tego dokonać i to ją zgubiło. Tak było podczas Roland Garros. - Uderzyło mi to do głowy i pozwoliłam, żeby to coś mnie rozproszyło. To było trochę bolesne - wyjaśniła.
Fakt, że w końcu znalazła się na szczycie nie wpłynie na jej stan. Nie zamierza się rozluźnić, ani spocząć na laurach.
- Nadal jestem głodna nauki, ciągłego doskonalenia się i upewnienia się, że na korcie wszystko zależy ode mnie - wyjaśniła. W trakcie rozmowy przyznała bowiem, że musi panować nad sobą, kontrolować emocje i to, jak zachowuje się podczas meczów.
To ma być jeden z kluczy do tego, żeby zatrzymać się na szczycie jak najdłużej to będzie możliwe.
Zobacz także:
Wielkie zmiany w rankingu WTA. Iga Świątek zdetronizowana
Szaleństwo na trybunach po tym co zrobił Djoković. Tak uhonorował legendę
ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy dzień trenera polskiej reprezentacji. Siatkarze nie zapomnieli - Pod Siatką