Hurkacz wrócił po czterech latach do kadry. "Mam nadzieję, że młodzi mnie przebiją"

Materiały prasowe / Olga Pietrzak / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz
Materiały prasowe / Olga Pietrzak / Na zdjęciu: Hubert Hurkacz

Hubert Hurkacz gra w Polsce od wielkiego dzwonu, który właśnie zabił w Kozerkach przy okazji meczu Pucharu Davisa z Barbadosem. - Dawno nie grałem z rywalem grającym na takim poziomie - powiedział po meczu nasz najlepszy tenisista.

Przytoczone słowa nie są bynajmniej pochwałą tenisowych umiejętności Kaipo Marschalla. Hubert Hurkacz musiał czuć na rakiecie, że piłki nadlatujące z drugiej strony siatki nie są w stanie mu zagrozić. Zresztą właśnie tego należało się spodziewać. 22-latek z Barbadosu nie jest nawet notowany w rankingu ATP i nie zapowiada się, by prędko ten stan rzeczy miał się zmienić. Lecz na bezrybiu i rak ryba, dlatego reprezentacyjną koszulkę Marschall przyodział już po raz dziewiąty.

- Fajnie było wystąpić przed polską publicznością. W drugim secie popełniałem nieco więcej błędów niż wcześniej. Na szczęście mecz skończył się po mojej myśli. Dobrze nam poszło w pierwszym dniu. Cieszę się zwłaszcza ze zwycięstwa Olafa - podsumował piątkowe wydarzenia w Kozerkach Hurkacz.

O ile bowiem zwycięstwo Hurkacza nikogo nie zdziwiło, o tyle młodszy o siedem lat Olaf Pieczkowski sprawił miłą niespodziankę, pokonując w drugim meczu wyżej od siebie notowanego Dariana Kinga. To stawia biało-czerwonych w bardzo korzystnej sytuacji przed drugim dniem rywalizacji i stwarza okazję do tego, by w kadrze mógł zadebiutować zaledwie 17-letni Tomasz Berkieta.

- Jak któryś z naszych młodszych reprezentantów ma pytania, to zawsze z chęcią pomogę. Sam przeszedłem już część drogi, która jest przed nimi. Mam nadzieję, że będą nawet wyżej ode mnie. W czwartek rozmawiałem na przykład z Olafem. Naprawdę cieszę się z jego zwycięstwa, bo to był mecz trudny z trudnym rywalem - chwalił młodszego kolegę Hurkacz.

ZOBACZ WIDEO: Santos żegna się z kadrą. "To był jeden z największych niewypałów w historii"

Podczas konferencji prasowej wrocławianin opowiadał też o wyjątkowości Pucharu Davisa i towarzyszącej mu atmosferze. Przypomniał sobie ją po długiej, trwającej niemal równo cztery lata przerwie. Wrócił w nieprzypadkowym momencie. Udział w meczu z Barbadosem był niezbędny do tego, by w przyszłym roku móc wystartować w igrzyskach olimpijskich.

Powyżej przedstawiony splot wydarzeń doprowadził do starcia tenisistów z dwóch różnych światów. Hurkacz po zwycięstwie 6:0, 7:5 nad skazywanym na pożarcie reprezentantem Barbadosu zwrócił uwagę, że nie tak łatwo było mu się odnaleźć w tym meczu.

- Przygotowywałem się jak do każdego innego spotkania, więc pod tym względem dzisiejszy mecz się nie różnił od innych. Natomiast dawno nie grałem z rywalem, który gra na tym poziomie, więc nie tak łatwo było złapać rytm - podzielił się wrażeniami Hurkacz.

Czy w sobotę wrocławianin zagra po raz kolejny? Bardzo wątpliwe. Jeśli bowiem debliści - Jan Zieliński i Karol Drzewiecki - wywiążą się z roli faworytów i przypieczętują zwycięstwo Polski z Barbadosem, singliści będą grać jedynie o pietruszkę.

Szymon Adamski, dziennikarz WP Sportowe Fakty

Zobacz też:
Zwycięstwo Hurkacza na otwarcie
Hiszpańska klątwa w Szczecinie

Komentarze (0)