Warunki nie sprzyjały czołowym zawodniczkom, które przystąpiły do zmagań w Meksyku. W Cancun Iga Świątek odniosła pięć zwycięstw, a w drodze do finału pokonała między innymi Arynę Sabalenkę.
Z kolei w decydującym meczu Świątek absolutnie bez żadnego trudu poradziła sobie z Jessicą Pegulą, wygrywając w dwóch setach 6:1, 6:0. Dzięki temu zwycięstwu raszynianka po krótkiej przerwie wróciła na fotel liderki światowego rankingu.
Świątek znowu zyskała przewagę nad wymienioną wcześniej Sabalenką. Nie da się ukryć, że 25-latka zanotowała zniżkę formy w końcowej fazie sezonu. Pochodząca z Białorusi tenisistka zabrała głos po swoim rozczarowującym występie.
- W tym roku przeszłam wiele lekcji. Były zarówno trudne porażki, jak i wspaniałe zwycięstwa. Zostałam pierwszą rakietą świata. Na krótki czas? Bez znaczenia. Tu nie chodzi o rankingi. Trudna rywalizacja musi cię czegoś uczyć. Mam poczucie, że zmierzam w dobrym kierunku - ukraiński "Sport" cytuje słowa Sabalenki.
Urodzona w Mińsku zawodniczka nie zagrzała długo miejsca jako numer "jeden" rankingu WTA. Sabalenka weszła na szczyt 11 września, czyli tuż po przegranym z Coco Gauff finale wielkoszlemowego US Open. Świątek była jednak zdecydowanie lepsza podczas WTA Finals.
ZOBACZ WIDEO: BJK Cup: Radwańska o nieobecności Świątek. "Ja w tak młodym wieku grałam wszystko"
Czytaj więcej:
Grali niespełna 50 minut. Wielki mecz Polaka w finale
Kłopoty uczestnika ATP Finals. Hubert Hurkacz czeka w zastępstwie