Mimo że sezon tenisowy dla czołowych zawodników dobiegł końca, to nie wszyscy postanowili zrobić sobie przerwę. Zarówno Maks Kaśnikowski, jak i Olaf Pieczkowski udali się do Kanady, by rozpocząć zmagania w turnieju rangi ATP Challenger.
W Drummondville najpierw w akcji obejrzeliśmy Pieczkowskiego, który zmuszony był przebijać się przez kwalifikacje. Udało mu się pokonać Marko Stakusicia, ale nie znalazł sposobu na Alexandra Kotzena (1:6, 4:6).
Amerykanin był bezlitosny dla Polaka w premierowej odsłonie. Nasz tenisista ugrał zaledwie jednego gema, a w pozostałych był bezradny. Kotzen przełamał go dwukrotnie i zwyciężył 6:1.
ZOBACZ WIDEO: Powiedział o kolejnym wyzwaniu Igi Świątek. "To wyczerpujący turniej"
Z kolei w II partii Pieczkowski nie wykorzystał żadnego z trzech break pointów i to się zemściło. Został przełamany w siódmym gemie i mimo szansy nie udało mu się odrobić straty. Ostatecznie przegrał 4:6.
Polak dostał jednak prezent od losu, ponieważ w głównej drabince znajdzie się jako "szczęśliwy przegrany". Tym samym we wtorek, 14 listopada rozpocznie walkę o awans do drugiej rundy. Jego rywalem będzie Czech Andrew Paulson. W przypadku wygranej, potencjalnym rywalem Pieczkowskiego jest najwyżej rozstawione tenisista, a mianowicie Niemiec Dominik Koepfer.
Zmagania w tym turnieju zakończył już Kaśnikowski. Jego pojedynek z Azizem Dougazem zakończył się późną godziną naszego czasu, ponieważ po 2:00. Mimo zaciętej walki rozstawiony z "ósemką" Tunezyjczyk zwyciężył 6:4, 3:6, 7:5.
O triumfie Dougaza w premierowej odsłonie przesądziła końcówka. W momencie, gdy przegrywał 3:4, wygrał trzy gemy z rzędu, przełamując w tym swojego rywala.
W dziesiątym gemie Tunezyjczyk miał jednak spore problemy. Serwował na zwycięstwo w secie, a Polak prowadził 40:0. Dougaz obronił wszystkie break pointy, a następnie zakończył partię wynikiem 6:4.
II odsłona tej rywalizacji potoczyła się lepiej dla Kaśnikowskiego. Udało mu się udanie ją zainaugurować (3:0), a później konsekwentnie wygrywał swoje gemy serwisowe. To przyniosło mu triumf 6:3, a co za tym idzie wyrównanie stanu pojedynku.
Decydującego seta lepiej rozpoczął Tunezyjczyk (3:0), ale nasz tenisista zdołał się podnieść. Odrobił stratę i doprowadził do remisu (4:4), ale od wygranego gema przez Dougaza na 5:4 Polak serwował pod presją.
To dało się we znaki w dwunastym gemie. Przy stanie 30:30 Kaśnikowski potrzebował dwóch punktów, by doprowadzić do tie breaka. Ostatecznie nie zdobył już żadnego, rywal najpierw zapewnił sobie piłkę meczową, a w kolejnej akcji postawił kropkę nad "i".
finał kwalifikacji:
Alexander Kotzen (USA, 9) - Olaf Pieczkowski (Polska, 4) 6:1, 6:4
I runda gry pojedynczej:
Aziz Dougaz (Tunezja, 8) - Maks Kaśnikowski (Polska) 6:4, 3:6, 7:5
Przeczytaj także:
Derby Moskwy w Turynie. Wysokie zwycięstwo byłego mistrza ATP Finals