Choć Carlos Alcaraz ma już w dorobku wiele prestiżowych tytułów, na czele z dwoma wielkoszlemowymi, dopiero w poniedziałek rozegrał pierwszy w karierze mecz w ATP Finals. Debiut będzie dla niego pamiętny, ale nie okazał się udany. Hiszpan bowiem przegrał 7:6(3), 3:6, 4:6 z Alexandrem Zverevem.
- To był trudny i wyrównany mecz. Brakowało mi regularności. W końcówce drugiego seta i na początku trzeciego zbyt szybko oddawałem punkty. Muszę to poprawić - mówił podczas konferencji prasowej.
Alcaraz po meczu narzekał na okoliczności - szybkość kortu i piłki. - To najszybsza nawierzchnia w rozgrywkach. Nie rozumiem, dlaczego w ostatnim turnieju w sezonie zrobili tak szybki kort, skoro mamy za sobą wiele startów na wolniejszych.
- Powinni też coś zrobić z piłkami, bo to trzeci albo czwarty turniej, który rozgrywamy innymi. Jeśli się nie myślę, w całym sezonie graliśmy 20 albo 21 modelami piłek. To jest szalone. Wielu tenisistów z tego powodu ma kontuzje - psioczył.
Jedynym pozytywem dla 20-latka z Murcji po poniedziałkowym pojedynku jest to, że pozostaje w turnieju. Przed nim jeszcze dwa spotkania w fazie grupowej - z Andriejem Rublowem i Daniłem Miedwiediewem.
- To jedyny turniej, w którym porażka nie oznacza wyeliminowania. Nadal mam szanse, by wyjść z grupy. Muszę potrenować, aby poprawić wszystko, co w poniedziałek poszło nie tak. Trochę tego było, ale przynajmniej wiem, jakie to elementy - stwierdził.
- Czuję się dobrze. Jeśli chcę zdobyć tu tytuł, muszę się bardziej zrelaksować, ale zachować chęć wygrania wszystkiego, co się da. Będę musiał zabrać się do pracy, bo każdy mecz tutaj może być jak wielkoszlemowy finał - podkreślił.
Derby Moskwy w Turynie. Wysokie zwycięstwo byłego mistrza ATP Finals
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: na instagramie obserwują ją tysiące. Tak trenuje dziennikarka Polsatu