Jannik Sinner przyjechał do Miami po tym, jak dobiegła końca jego seria 19. wygranych meczów z rzędu. Ta imponująca passa Włocha została przerwana w ubiegłym tygodniu w półfinale turnieju w Indian Wells po porażce z Carlosem Alcarazem.
- To był po prostu mecz, który przegrałem. Od początku roku nie myślałem o zwycięstwach, wiedziałem, że porażka kiedyś nadejdzie. Cieszę się, że przyszła w tak późnym etapie dużego turnieju, bo półfinał Masters 1000 to wciąż świetny wynik - odniósł się do tego wydarzenia podczas konferencji prasowej przed startem Miami Open.
Sinner zwrócił uwagę na różnicę warunków pomiędzy Indian Wells a Miami. - Wiele zależy od tego, jak daleko dojdziesz w Indian Wells i jaki będziesz miał czas na adaptację oraz regenerację. Wiadomo, że piłki i nawierzchnia są inne. Jest tu bardziej wilgotno, pod względem fizycznym jest trudniej, ale naprawdę chcę się dobrze zaprezentować - ocenił.
Miami to dla Włocha szczególne miejsce. To właśnie w tym mieście, w 2021 roku, zanotował pierwszy raz w karierze finał turnieju ATP Masters 1000. W pamiętnym dla polskich kibiców pojedynku przegrał wówczas z Hubertem Hurkaczem. Zapytany, jak zmienił się od tamtego czasu, odparł:
- Rozwinąłem się jako tenisista i człowiek. To normalne, ponieważ zdobyłem nowe doświadczenia, ale sukcesy mnie nie zmieniły. Jestem szczęśliwy, że mogę grać na największych arenach i mam nadzieję, że pokażę tu dobry tenis.
W Miami Sinner będzie mógł rozpocząć nową passę zwycięstw. Rywalizację rozpocznie w piątek od meczu z rodakiem, Andreą Vavassorim. - Każdy turniej to nowa szansa. Tutaj mam kolejne możliwości. Cieszę się, że wróciłem do Miami, bo to świetne miejsce do gry - podkreślił.
Andy Murray wygrał hit I rundy. Młodzi wykorzystali dzikie karty
ZOBACZ WIDEO: "Inspiracja". Tak polska gwiazda trenuje miesiąc po porodzie