To nie był mecz. Polka stoczyła na korcie prawdziwą bitwę

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Magdalena Fręch
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Magdalena Fręch

Magdalena Fręch bywa nazywana specjalistką od rozgrywania długich meczów. Jej konfrontacja z Celiną Naef w Pucharze Billie Jean King Cup była kolejnym tenisowym maratonem. W trzech setach zwyciężyła Polka i dała reprezentacji prowadzenie 2:0.

Drugi mecz w konfrontacji Polek ze Szwajcarkami rozpoczął się po zakończeniu starcia Igi Świątek z Simoną Waltert. W nim liderka rankingu WTA odniosła zwycięstwo w dwóch setach. Nie było tak, że tylko demolowała gospodynię, były fragmenty wyrównanej walki, jednak zdobycie punktu dla Polski nie było bardzo trudnym zadaniem. Faworytka wykonała zadanie.

Magdalena Fręch i Celine Naef były skazane na bardziej wyrównaną walkę na korcie. Forma łodzianki w ostatnich tygodniach pozostawiała dużo do życzenia, stąd można było już zapomnieć o jej imponującym występie w Australian Open. Być może Magdalena Fręch nie zagrałaby pierwszego dnia w Biel, gdyby nie wycofanie się Magdy Linette w rywalizacji ze Szwajcarkami.

Celine Naef nie ma jeszcze w swoim dorobku wielkich sukcesów. Nie zwyciężyła w turnieju na szczeblu WTA, a w wielkim szlemie młoda tenisistka tylko raz awansowała do turnieju głównego. Było to w zeszłorocznym Wimbledonie. Najlepsze ma być jednak wciąż przez nastolatką, która dużo osiągnęła w tenisie juniorskim. Mecz w piątek w Pucharze Billie Jean King był dobrą okazją do udowodnienia, że robi postęp.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

Celine Naef wcześnie dała do zrozumienia, że będzie trudną do pokonania przeciwniczką. W gemie serwisowym trafiła pierwszym podaniem i nie oddała ani jednej piłki. Była to zapowiedź dalszego natarcia, które zakończyło się odebraniem serwisu Magdalenie Fręch w gemie na 2:0. Ani się obejrzeliśmy, a niesiona dopingiem Szwajcarka miała trzy gemy zaliczki. Czas pokazał, że to jeszcze nie był kapitał na spokojne granie.

W tym momencie Magdalena Fręch naradziła się z kapitanem Dawidem Celtem, a odpuścić seta byłoby niezgodne z jej charakterem. Polka opanowała nerwy i doprowadziła do remisu 3:3. Walka o pierwszego seta rozgorzała ponownie. Doszło aż do walki na przewagi w tie-breaku, a w nim zdecydowała piłka na 10-8 dla Szwajcarki. Celine Naef objęła prowadzenie 1:0 w setach po ponad godzinie grania.

Zanosiło się na długie granie. Wydarcie żadnego gema nie było prostym zadaniem, jednak na początku drugiego seta za każdym razem stawiała na swoim serwująca. Zła wiadomość nadeszła w gemie na 5:4, w którym Magdalena Fręch straciła własne podanie. Celine Naef stanęła przed dużą szansą zamknięcia meczu i zmarnował ją wręcz koncertowo. Od tego momentu już tylko przegrywała gemy i partia zakończyła się wynikiem 7:5 dla Polki, która wróciła z dalekiej podróży.

Potrzeba było w tych okolicznościach jeszcze trzeciego seta. Magdalena Fręch jakby zaczęła wykorzystywać swoje doświadczenie w długich meczach i prowadziła 5:2. Była lepsza w ośmiu z ostatnich 10 gemów. Szczęśliwe zakończenie nastąpiło w gemie na 6:3.

Na sobotę są zaplanowane mecze Świątek z Naef, Fręch z Waltert, a także debel. Plan dnia może zmienić się w razie zapewnienia sobie trzeciego punktu przez Polki. Po piątkowych meczach jest 2:0.

Puchar Billie Jean King:

Szwajcaria - Polska 0:2

Gra 1: Simona Waltert - Iga Świątek 3:6, 0:6 
Gra 2: Celine Naef - Magdalena Fręch 7:6 (8), 5:7, 3:6

Czytaj także: Tego Australian Open nie zapomni! Najpierw tytuł z Polakiem, teraz kolejny triumf
Czytaj także: Forbes ujawnił zarobki tenisistów. Iga Świątek w czołówce zestawienia

Źródło artykułu: WP SportoweFakty