Iga Świątek zagrała, jak na liderkę przystało

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Iga Świątek
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Iga Świątek

Reprezentacja Polski na prowadzeniu w meczu ze Szwajcarią w Billie Jean King Cup. Iga Świątek zdobyła dla niej pierwszy punkt. Była faworytką i nie pozwoliła na wygranie wielu gemów Simonie Waltert.

Iga Świątek powróciła do Europy po turniejach na kortach twardych w Stanach Zjednoczonych. Polka była najlepszą tenisistką prestiżowego Indian Wells, po czym wystartowała jeszcze w Miami, gdzie odpadła w meczu o awans do ćwierćfinału. Przed rozpoczęciem części sezonu, na kortach ziemnych, Świątek gra w reprezentacji Polski i razem z pozostałymi podopiecznymi Dawida Celta wybrała się do Szwajcarii. Mecz jest rozgrywany na zadaszonym korcie twardym w Biel.

W piątek przeciwniczką najlepszej tenisistki rankingu WTA była Simona Waltert, która jest notowana w klasyfikacji na 158. miejscu. Najwyżej wspięła się na 108. pozycję, nie ma za sobą turniejowego zwycięstwa na szczeblu WTA. W wielkim szlemie największym osiągnięciem Simony Waltert była trzecia runda Australian Open w 2023 i 2024 roku.

Polka była zdecydowaną faworytką i jej zadaniem było zdobycie pierwszego punktu w meczu dla Polski. W przeszłości spotkała się dwa razy na korcie z Simoną Waltert. Kończyło się dwusetowymi zwycięstwami w juniorskim Wimbledonie w 2018 roku i na mączce w 2020 roku. Oba mecze nie potrwały dłużej niż półtorej godziny.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

Polka rozpoczęła mecz od wygranego gema serwisowego "na czysto". Następny rozpoczął się z kolei od piłki dla Simony Waltert, a widzowie zareagowali jakby Szwajcarka właśnie wygrała turniej wielkoszlemowy. Publiczność szykowała się na mecz pod dyktando Igi Świątek, która już w gemie na 2:0 przełamała serwis przeciwniczki. Przy wyniku 3:0 Polka miała trzy wygrane gemy, a Simona Waltert trzy wygrane piłki.

Później nie było już aż tak łatwo. Simona Waltert odgryzła się w gemie serwisowym, a po chwili nieco niespodziewanie odrobiła stratę przełamania, doprowadzając do wyniku 2:3. Był to trudny fragment seta, w którym faworytka musiała przełamać opór gospodyni. Zrobiła to i po odzyskaniu przewagi przełamania w gemie na 4:2, pozostało dokończyć rundę. Stało się to w gemie na 6:3.

Drugi gem drugiego seta był tenisową telenowelą z autem widmo wywołanym z trybun, z przetoczeniem się piłki przez taśmę przy break poincie. Iga Świątek objęła prowadzenie 2:0 po obronieniu trzech okazji na przełamanie. Gasła ostatnia nadzieja Simony Waltert na sprawienie niespodzianki.

Przewaga rosła, choć nie było tak, że Polka tylko demolowała przeciwniczkę. Momentami była walka, czasami liderka kobiecego tenisa pomagała błędami, ale raczej nie nikt nie drżał o zwycięstwo. Skończyło się jednym z najdłuższych w ostatnim czasie 6:1 dla Igi Świątek. Trwało ponad 45 minut.

Także w piątek Magdalena Fręch zagra z Celiną Naef.

Puchar Billie Jean King:

Szwajcaria - Polska 0:1

Gra 1: Simona Waltert - Iga Świątek 3:6, 1:6

Czytaj także: Tego Australian Open nie zapomni! Najpierw tytuł z Polakiem, teraz kolejny triumf
Czytaj także: Forbes ujawnił zarobki tenisistów. Iga Świątek w czołówce zestawienia

Komentarze (13)
avatar
L.Walensa.President
13.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Niech żyje nam Ukrainka z Raszyna. Niech idzie jak burza jest na ostatniej prostej 
avatar
tad49
12.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kto wpadł na pomysł by w meczu ze Szwajcarią grała słaba ostatnio Fręch ?! 
avatar
tad49
12.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Natomiast Magda zawiodła w ostatnim punkcie dogrywki , to był przecież jej serwis . Gra M. Fręch poniżej możliwości . Ostatnio Fręch gra słabo ! 
avatar
mma1
12.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jak przyjdzie co do czego i trafi na "nieco tylko lepszą rywalkę niż jak te dostarczycielki punktów z dalszych miejsc w rankingu" to będzie łomot-tak jak ostatnio z Rosjanką 
avatar
Dzidek1965
12.04.2024
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Szkoda 1GI na tej na takiej na nic nie znaczącym meczyku