Od porażki po zaciętym spotkaniu z Kazaszką Jeleną Rybakiną w Dubaju rozpoczęła się czarna seria Magdaleny Fręch. W singlowych turniejach nie wygrała bowiem sześciu meczów z rzędu. Nie zawiodła jedynie w Pucharze Billie Jean King, gdzie w starciu Polski ze Szwajcarią zdobyła punkt za sprawą ogrania Celine Naef.
Po kolejnym nieudanym starcie w turnieju rangi ATP 1000 w hiszpańskim Madrycie, nasza tenisistka postanowiła pozostać w tym kraju i wystąpić w imprezie WTA Challenger Lleida. I w końcu przełamała czarną serię, ogrywając w pierwszej rundzie Greczynkę Despina Papamichail 6:2, 6:4.
W premierowej odsłonie od razu zarysowała się przewaga Polki. Za sprawą czterech wygranych gemów z rzędu, w tym dwóch przy serwisie rywalki, wyszła na prowadzenie 4:1. Mimo że Papamichail odrobiła część strat, to momentalnie straciła podanie. Wówczas Fręch już nie zawiodła, postawiła kropkę nad "i" triumfując 6:2.
Po zmianie stron nasza tenisistka rozpoczęła II partię od przełamania. Jednak nie wykorzystała szansy na to, by wyjść na 3:0 i to się zemściło. W szóstym gemie Greczynka odrobiła stratę, ale momentalnie ponownie straciła podanie (3:4). Znów jednak doprowadziła do remisu, by chwilę później nie popisać się przy własnym serwisie.
Po czterech z rzędu przełamaniach Fręch prowadziła 5:4 i serwowała na zwycięstwo w meczu. Tym razem nie straciła ani jednego punktu i ostatecznie zamknęła tę rywalizację w ciągu godziny i 34 minut. Teraz rozstawiona z "czwórką" tenisistka z Łodzi zmierzy się z Chorwatką Leą Bosković.
I runda gry pojedynczej:
Magdalena Fręch (Polska, 4) - Despina Papamichail (Grecja, Q) 6:2, 6:4
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz usłyszał przykre słowa od dawnych kolegów. "Strasznie mnie to zabolało"