Trzy godziny i 11 minut. Tyle trwało finałowe spotkanie Igi Świątek i Aryny Sabalenki podczas zmagań w Madrycie. Obie panie rozegrały kapitalny mecz, wspięły się na wyżyny swoich możliwości, by o końcowym triumfie zadecydowały detale.
Te były na korzyść Polki, która lepiej wytrzymała wojnę nerwów, chociaż Białorusinka także miała swoje szanse. Sabalenka bowiem nie wykorzystała aż trzech piłek mistrzowskich. Starcie udało się natomiast za drugim razem zamknąć Świątek.
Po ostatnim punkcie Polka dała upust swoim emocjom. Kiedy Białorusinka posłała piłkę na aut i wiadome było, że to Świątek została królową Madrytu, nasza rodaczka - upuszczając rakietę - momentalnie padła na pomarańczową mączkę. Leżąc na ziemi, zasłoniła twarz rękoma i zalała się łzami radości oraz wzruszenia.
Takie obrazki nie mogą dziwić. Sobotnia potyczka Świątek i Sabalenki kosztowała wiele nerwów kibiców przed telewizorami, a co dopiero same zawodniczki. Choć momentami wydawało się, że te są ze stali i nic nie jest w stanie je powstrzymać. Chapeau bas.
Czytaj także:
20:4. Nieprawdopodobny wyczyn Igi Świątek
Dominika Pawlik: Świątek i Sabalenka to pokazały. Potrzebujemy takich meczów
ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze