Turniej rangi WTA 1000 w Rzymie był dla Igi Świątek kolejną okazją, by poprawić swój dorobek w światowym rankingu WTA. W końcu rok temu dotarła do ćwierćfinału, w którym zmuszona była skreczować.
Tym samym nasza tenisistka broniła tylko i wyłącznie punktów za ćwierćfinał. Stąd też dojście do półfinału, finału czy końcowy triumf był dla niej szansą na to, by jeszcze bardziej odskoczyć Białorusince Arynie Sabalence.
W ćwierćfinale nasza tenisistka pokonała Amerykankę Madison Keys. W półfinale okazała się lepsza od jej rodaczki Coco Gauff. Tym samym Świątek dotarła do finału, w którym zmierzyła się właśnie z wiceliderką rankingu. Spotkanie to zupełnie nie przypominało meczu o tytuł w Madrycie, Polka potrzebowała półtora godziny, by świętować końcowy triumf.
Tym samym niespełna 23-letnia tenisistka powiększyła swój dorobek w rankingu. W poniedziałek (20 maja) ukaże się oficjalna aktualizacja, po której na jej koncie ukaże się 11695 punktów. Do tej pory jeszcze nigdy w karierze nie osiągnęła takiego dorobku, który już po awansie do finału w Rzymie był dla niej rekordowy.
Świątek kompletnie odstawiła swoje rywalki w zestawieniu, ponieważ ma aż 3557 punktów przewagi nad drugą Sabalenką. A to oznacza, że bez względu na rezultat w wielkoszlemowym Roland Garros, gdzie Polka będzie broniła 2000 „oczek”, Białorusinka nie będzie w stanie jej wyprzedzić. Dzięki temu nasza tenisistka spędzi kolejne tygodnie na fotelu liderki.
ZOBACZ WIDEO: Korzeniowski nie może tylko odcinać kuponów. "Pracuję, aby utrzymywać rodzinę"