W punkt. Spójrz, co po meczu pojawiło się na profilu Rolanda Garrosa

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
Getty Images / Robert Prange / Na zdjęciu: Iga Świątek
zdjęcie autora artykułu

Iga Świątek zanotowała wielki powrót w meczu z Japonką Naomi Osaką podczas wielkoszlemowego Rolanda Garrosa. Spotkanie po trzech godzinach zakończyło się triumfem Polki 7:6(1), 1:6, 7:5. Wyczyn Polki w wielkich słowach podsumował profil turnieju.

W tym artykule dowiesz się o:

Szybko, łatwo i przyjemnie - tak można było określić pierwsze spotkanie Igi Świątek w wielkoszlemowym Rolandzie Garrosie. Po przeciwnej stronie siatki stanęła Leolia Jeanjean i w starciu z liderką światowego rankingu WTA kwalifikantka z Francji ugrała trzy gemy (1:6, 2:6). Mimo to cieszyła się, bo nie została odprawiona w 50 minut.

W przypadku drugiej rundy na naszą tenisistkę czekała Naomi Osaka. Była liderka światowego rankingu WTA po powrocie do gry nie prezentuje się tak, jak w swoich najlepszych latach kariery. Mimo to można było liczyć na ciekawe spotkanie.

Jednak chyba nikt nie spodziewał się, że obie zawodniczki spędzą na korcie aż trzy godziny. Premierowa odsłona zakończyła się tie-breakiem, w którym Polka zwyciężyła 7-1. Natomiast w II partii Świątek została kompletnie rozbita (1:6).

ZOBACZ WIDEO: Śmierć zajrzała w oczy Świderskiemu. "Mogliby mnie nie odratować"

W decydującym secie również lepiej radziła sobie Osaka, która grała jak z nut i prowadziła 5:2. Później, przy stanie 5:3 serwowała na zwycięstwo i miała nawet piłkę meczową. Mimo to pojedynek ten zakończył się wielkim powrotem liderki światowego rankingu WTA, która zgarnęła pięć gemów z rzędu (7:5).

Na odwrócenie losów meczu w wykonaniu Świątek uwagę zwrócił oficjalny profil Rolanda Garrosa. Ten bowiem opublikował wpis, w którym podkreślił wielkość naszej tenisistki.

"Przegrywała 0:3. Przegrała 2:5. Obroniła piłkę meczową. NIGDY. NIE. SKREŚLAJ. IGI" - napisano we wpisie, podkreślając, z jakiej opresji udało się wyjść naszej tenisistce.

Przeczytaj także: Iga, co ty zrobiłaś? Nieprawdopodobny zwrot akcji

Źródło artykułu: WP SportoweFakty