Polski finał Rolanda Garrosa? To przez nią do niego dojdzie

Getty Images / Jean Catuffe / Na zdjęciu: Jasmine Paolini
Getty Images / Jean Catuffe / Na zdjęciu: Jasmine Paolini

Wielką niespodzianką jest to, że rywalką Igi Świątek w finale wielkoszlemowego Rolanda Garrosa jest Jasmine Paolini. To Włoszka polskiego pochodzenia, stąd też mowa o finale z udziałem naszych tenisistek.

Trzeba umieć przechodzić do historii. Wobec tego Jasmine Paolini postara się sprawić, że ta będzie dla niej jeszcze piękniejsza. Warunkiem do tego jest jednak pokonanie obecnej królowej kortów ziemnych i paryskich zmagań, czyli Rolanda Garrosa.

Iga Świątek ma szansę na trzeci z rzędu, a czwarty w karierze wielkoszlemowy triumf. Potrzebuje do tego zwycięstwa w sobotnim (8 czerwca) spotkaniu przeciwko Włoszce polskiego pochodzenia. Jej historia związana z naszym krajem sprawia, że możemy mówić o teoretycznie polskim finale.

Mówi w naszym języku

Biorąc pod uwagę rodzinę Paolini, mamy do czynienia ze wieloma wątkami. Skupmy się jednak w pierwszej kolejności na głównym, czyli polskim. Ojcem tenisistki jest pochodzący z Bagni di Lucca Ugo Paolini. Włoch ułożył sobie życie u boku kobiety z naszego kraju. Jacqueline ponad 30 lat temu wyjechała razem z kuzynką do Italii w poszukiwaniu pracy i znalazła miłość swojego życia, przez co cała rodzina zamieszkuje Toskanię.

ZOBACZ WIDEO: Skrytykowała sesję zdjęciową Agnieszki Radwańskiej. "Dużo wtedy płakałam"

Natomiast w przypadku Jacqueline Gardiner, to jej rodzice również pochodzili z dwóch różnych krajów. Matka, czyli babcia tenisistki, to Polka, która ma na imię Barbara. Z kolei ojciec, dziadek 28-latki, nazywa się Salomon Gardiner, pochodzi z Ghany i mieszka w Danii.

W wywiadach tenisistka wprost mówi, że czuje się stuprocentową Włoszką. Ma jednak za sobą wizyty w naszym kraju, a nawet udziela wywiadów po polsku. Do pełni szczęścia brakuje jej wizyty w Ghanie, ponieważ w jej żyłach płynie właśnie afrykańska krew.

Paolini przyjeżdżała do naszego kraju, by spotykać się z rodziną i najczęściej miało to miejsce, gdy była młodą dziewczynką. W ostatnim wywiadzie dla polskiego Eurosportu została zapytana o szczególne wspomnienia.

- Mam ich dużo, ale są one normalne. Nie jest to nic wyjątkowego. Pamiętam, że gdy przyjeżdżałam do Polski, to moja babcia gotowała mi to, co lubiłam. We Włoszech jedliśmy pasta, pasta, pasta, a w Polsce coś innego - wyznała.

Co zatem urzekło tenisistkę w naszej kuchni? - Lubiłam pierogi i barszczyk. We Włoszech tego nie ma. Jak tam jestem, to próbuję, to co babcia gotuje dla mnie i przypomina mi się, jak byłam mała. (...) Lubiłam też sernik, który był bardzo dobry - mówiła kilka tygodni temu Żelisławowi Żyżyńskiemu z Canal+ Sport.

Rodzina stała tenisem

Matka Paolini po założeniu rodziny w Toskanii zajęła się m. in. prowadzeniem zajęć z tańca. Natomiast jej mąż to właściciel jednego z barów w Bagni di Lucca. Nie jest jednak tajemnicą, że ojciec był zapalonym tenisistą, który nie przebił się na światowe korty.

Ten jednak nigdy nie naciskał na to, by córka poszła w jego ślady. Ostatecznie jednak doszło do tego zarówno u niej, jak i u jej młodszego brata Williama. 28-latka początkowo ćwiczyła w klubie tenisowym, w którym grał ojciec.

Jednak w jej rodzimym mieście trudno było mówić o poważnych treningach. Te bowiem rozpoczęły się dopiero w momencie, gdy Paolini przeniosła się do klubu z Tirreny. Wciąż jednak przygotowywała się tak, by pogodzić to ze szkołą.

Niewiele zabrakło, by została skreślona

Spojrzenie na Paolini ze strony włoskiej czy polskiej byłoby zupełnie inne w momencie, gdy wykonałaby wstydliwy ruch w swojej karierze. Ruch, który sprawiłby, że krytyki w jej kierunku nie byłoby końca.

O czym mowa? Pod koniec 2023 roku Rosjanie zamierzali wykorzystać zakończony sezon tenisowy i zorganizować w swoim kraju turniej pokazowy. W końcu z uwagi na wojnę na Ukrainie w kalendarzu WTA czy ATP nie ma miejsca na imprezy z tego państwa.

Do Sankt Petersburga zostało zaproszonych sporo tenisistek i tenisistów, by poziom był jak najwyższy. Ostatecznie w imprezie "Trofea Palmiry Półnowy" sponsorowanym przez Gazprom nie zabrakło znanych nazwisk takich jak Weronika Kudermetowa, Anastazja Potapowa, Wiera Zwonariowa, Diana Sznajder, Julia Putincewa, Wiktoria Tomowa, Karen Chaczanow, Aleksandr Szewczenko, Aleksandr Bublik, Dusan Lajović, Laslo Djere, Roberto Bautista-Agut oraz Adrian Mannarino.

Na wstępnej liście zgłoszeń znalazła się z kolei właśnie Paolini. I już wtedy miała miejsce fala krytyki w mediach społecznościowych w jej kierunku. Sprawiło to, że 28-latka zmieniła decyzję i "wywinęła" się kontuzją kostki. Co prawda niesmak po całej sytuacji pozostał, ale mógł być on zdecydowanie większy.

W Paryżu jest teraz perfekcyjna

W tym sezonie Paolini zanotowała więcej zwycięstw w stolicy Francji niż Świątek. Jak to możliwe? Otóż zdecydowała się na start zarówno w singlu, jak i w deblu. I do tej pory wygrała komplet 11 rozegranych spotkań.

Tym samym tenisistka z Włoch ma szansę skompletować dublet. Tyle tylko, że rywalizacja do samego końca w grze podwójnej może wyjść jej bokiem. W momencie, gdy Polka w piątek (7 czerwca) skupiła się na regeneracji, przeprowadzając jedynie trening, to jej rywalka przez nieco ponad dwie godziny walczyła na korcie o finał debla.

Jednak w półfinale mieliśmy idealny obraz tego, że rywalizacja w grze podwójnej nie była przeszkodą. Dzień po meczu singlowym i deblowym 28-latka wyeliminowała bowiem Mirrę Andriejewą (6:3, 6:1).

Rosjanka dzień wcześniej zmierzyła się z Białorusinką Aryną Sabalenką, a później wycofała się ze zmagań w deblu, przez które musiałaby rozgrywać dwa spotkania jednego dnia. Natomiast Paolini podjęła się takiego wyzwania i natłok meczów w ogóle nie okazał się dla niej niekorzystny.

W sobotę (8 czerwca) zobaczymy, czy dzień po grze deblowej Włoszka również zaprezentuje się bardzo dobrze. Jej spotkanie ze Świątek zaplanowano na godzinę 15:00. Transmisja telewizyjna w TVN i Eurosporcie, online na Playerze, a relacja tekstowa na WP SportoweFakty.

Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty