- To faktycznie przełamanie własnej słabości. W sezon na mączce wszedłem tragicznie. Cieszę się, że udało mi się jakoś opanować nerwy, emocje związane z mączką. I grać jak najlepiej - powiedział dla Sport.pl Tomasz Berkieta po tym, jak awansował do finału turnieju singla chłopców wielkoszlemowego Rolanda Garrosa 2024.
Po siedmiu z rzędu porażkach, w tym pięciu na kortach ziemnych, Polak rozpoczął rywalizację w wielkoszlemowej imprezie i zaimponował. Udało mu się dotrzeć do wielkiego finału. W nim triumfował w premierowej odsłonie, ale ostatecznie po trzysetowym boju przegrał z Amerykaninem Kaylanem Bigunem 6:4, 3:6, 3:6.
Początek spotkania był wyrównany, bowiem obaj tenisiści byli skuteczni przy swoim podaniu. W piątym gemie pojawiły się problemy ze strony Biguna, który po tym, jak został minięty przez rywala musiał bronić break pointów. Ta sztuka mu się jednak nieudała, bo wyrzucił forhend.
ZOBACZ WIDEO: Skrytykowała sesję zdjęciową Agnieszki Radwańskiej. "Dużo wtedy płakałam"
Amerykanin sprawiał jednak spore problemy Berkiecie swoimi returnami. Po jednym z nich jego przeciwnik popełnił błąd i Bigun miał okazję, by natychmiastowo odrobić stratę. Naszego tenisistę uratował jednak serwis i ostatecznie utrzymał podanie.
W ósmym gemie Polak po raz kolejny musiał bronić break pointa, bo popełnił błąd po returnie. Wówczas jednak ponownie zrobił różnicę serwisem i wyszedł z opresji zamykając walkę przy trzeciej okazji. Następnie przy swoim serwisie był nieuchwytny dla rywala i asem zakończył seta.
II partia mogła rozpocząć się od przełamania na dzień dobry ze strony Berkiety. Jednak nie udało mu się wykorzystać żadnego z czterech break pointów i miał czego żałować, kiedy to Amerykanin ostatecznie opanował sytuację.
Bigun okazał się być skuteczniejszy w najważniejszych momentach, a do tego w czwartym secie zanotował przełamanie i wyszedł na 3:1. Nasz tenisista mógł być zły na siebie, bo błędami sprezentował rywalowi komplet punktów.
Do samego końca seta nie było już jednak większych emocji. Obaj tenisiści pilnowali swoich serwisów, a Berkieta nie był w stanie odrobić straty. Kończący forhend ze strony rozstawionego z "piątką" zawodnika doprowadził do decydującej odsłony.
W decydującej partii równie szybko zarysowała się przewaga Biguna, który w drugim secie nabrał wiatru w żagle i kontynuował dobrą grę. Dokładając do tego błędy po stronie polskiego tenisisty do przełamania na korzyść Amerykanina doszło już w trzecim gemie.
Jedynie w szóstym gemie Berkieta miał małą szansę na odrobienie straty, kiedy to po nieudanych forhendach rywala doszło do równowagi. Wyżej notowany tenisista opanował jednak sytuację i to na jego koncie wylądowały dwa kolejne punkty.
Kluczowy dla losów meczu był gem numer 9., kiedy to nasz tenisista serwował, by pozostać w grze o końcowy triumf. Przy stanie 40:15 wydawało się, że uda mu się pewnie utrzymać podanie, jednak pojawiły się problemy w postaci równowagi. Polak błędami prezentował rywalowi piłki meczowe, ale był w stanie je bronić. Jednak tylko do czasu, bo przy czwartej popisał się nieudanym forhendem.
Mimo porażki Berkieta nie ma powodów do wstydu, bo występ w stolicy Francji to jego największy sukces w karierze w kategorii do lat 18. W dodatku osiągnął taki wynik na nawierzchni, która nie jest przez niego preferowana.
Roland Garros, Paryż (Francja)
Wielki Szlem, kort ziemny
sobota, 8 czerwca
finał gry pojedynczej juniorów:
Kaylan Bigun (USA, 5) - Tomasz Berkieta 4:6, 6:3, 6:3