To nie było łatwe losowanie dla Igi Świątek. Już w pierwszej rundzie tegorocznego Wimbledonu Polce przyszło zmierzyć się z triumfatorką Australian Open 2020 Sofią Kenin.
Niektórzy eksperci ostrzegali, że Polka - która w poprzednich latach nie zachwycała formą na trawie - będzie miała trudną przeprawę i nie jest nawet wykluczona niespodzianka, czyli zwycięstwo Amerykanki.
Nic takiego nie miało jednak miejsca. Świątek kapitalnie zaczęła tegoroczny Wimbledon. Świetnie serwowała i bez większych kłopotów wygrała z Kenin 6:3, 6:4 (relacja TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poszła na plażę o 8 rano. Co za zdjęcia!
Wydawać by się mogło, że taki mecz i przede wszystkim sama osoba Igi Świątek, liderki światowego rankingu od wielu tygodni i triumfatorki ostatniego Rolanda Garrosa, wzbudzi duże zainteresowanie także wśród mediów.
Nic bardziej mylnego. Na antenie Polsatu Sport dziennikarz sportowy "Rzeczpospolitej" Krzysztof Rawa, który relacjonuje turniej na miejscu w Londynie, poinformował o bardzo słabej frekwencji na konferencji prasowej Świątek po jej wtorkowym triumfie. Z liderką rankingu spotkało się zaledwie dziewięciu dziennikarzy: pięciu z Polski i czterech z USA.
- Trochę nam to przykrość sprawiło. Grały dwie triumfatorki turniejów wielkoszlemowych na pięknym, dużym korcie. Publiczność w miarę dopisała, więc spodziewaliśmy się święta i dociekliwych pytań. Tymczasem pytania nie były liczne ani dociekliwe - powiedział Krzysztof Rawa.
Czytaj także: Iga Świątek poznała drugą przeciwniczkę w Wimbledonie