W poprzednim sezonie Iga Świątek dotarła do ćwierćfinału wielkoszlemowego Wimbledonu. Nigdy wcześniej nie udało jej się dojść do tej fazy turnieju w stolicy Wielkiej Brytanii. W walce o półfinał musiała uznać wyższość Ukrainki Eliny Switoliny.
W tym roku nasza tenisistka zaprezentowała się gorzej na londyńskich kortach. Po ograniu Amerykanki Sofii Kenin i Chorwatki Petry Martić Polka musiała uznać wyższość Kazaszki Julii Putincewej. Premierowa odsłona padła łupem liderki światowego rankingu WTA (6:3), jednak w kolejnych partiach ugrała jedynie trzy gemy (1:6, 2:6).
Udany start, a później dramat
- Po pierwszym secie nikt nie spodziewał się, że może pójść coś nie tak, mimo iż Putincewa wyglądała na groźną rywalkę na papierze. Ostatnio wygrała w Birmingham turniej na trawie i nawet po meczu w Rzymie, który nie był jednostronny pomiędzy nią a Igą. Tam Kazaszka pokazywała, że ma jakiś sposób na nią - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Dembek, były tenisista, a obecnie trener.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Rajskie wakacje reprezentanta Polski
Mimo że Putincewa w premierowej odsłonie nie błyszczała, to miała swoje szanse, by odrobić stratę. Ostatecznie jednak ta sztuka jej się nie udała. Jednak w kolejnych setach była w stanie wygrać aż dziewięć gemów z rzędu, w czym pomogła pewna słabość rywalki.
- Iga szczególny problem ma z wyrzucającymi serwisami w forhend, jeśli chodzi o trawę i tutaj to było pewne, że właśnie z forhendem będzie miała problemy. Putincewa to doskonale wykorzystała, a Iga często zrywała te uderzenia - podkreślił nasz rozmówca.
"Brakowało jej argumentów"
W pierwszym secie Kazaszka popełniła 11 niewymuszonych błędów, natomiast w dwóch kolejnych jedynie 4. Zdaniem Dembka to oczywiście przyczyniło się do jej końcowego triumfu, ale kluczem do zaskoczenia Świątek była ważna zmiana.
- Trzeba przyznać, że Kazaszka zagrała świetny mecz. Popełniła bardzo mało niewymuszonych błędów w drugim i trzecim secie. Widać było, iż narzuciła wysokie tempo będąc mocno pobudzoną i to trochę Igę zaskoczyło - ocenił były tenisista.
- Było widać, szczególnie w trzeciej partii, że Iga bardzo się spieszyła i chciała zmieść rywalkę z kortu, grać jeszcze mocniej i przez to te błędy się bardzo mnożyły - dodał.
Ponadto obecny trener zauważył braki w grze naszej tenisistki, które na kortach trawiastych są sporym problemem. - Jeśli chodzi o Wimbledon potrzebne jest trochę finezji. Tak, jak Putincewa kilka razy zaskoczyła skrótem. Iga natomiast za mało używała slajsów, brakowało zmiany tempa i to się niestety nie zmieniło. A im gorzej wyglądał wynik, tym jeszcze bardziej biła głową w mur i wymiany chciała załatwiać siłą, bo brakowało jej argumentów - stwierdził.
Nie ma wątpliwości ws. występów Igi w Londynie
Nasz rozmówca podkreślił również, że na występ liderki światowego rankingu WTA w Wimbledonie należało patrzeć z przymrużeniem oka. - Nie miałem wielkich oczekiwań przed tym Wimbledonem, myślę, że Świątek też nie. Za chwilę są igrzyska na mączce i to jest priorytet na ten rok - wyjaśnił.
W dodatku Dembek podkreślił wyczyn, który udało się osiągnąć naszej tenisistce. W końcu po raz kolejny popisała się serią zwycięstw, która może nie była tak imponująca jak jej najlepsza, ale również godna podziwu.
- Uważam, iż nie ma co robić tragedii z tej porażki. Iga wygrała 21 spotkań z rzędu, to nie jest drużyna piłkarska tylko jedna osoba, więc nawet jak przydarzył jej się gorszy mecz, to po prostu trzeba to zrozumieć. Taka seria jest niesamowita, którą znowu wyśrubowała - przyznał były tenisista.
Obecnie trener tenisa zdecydował się również na wyznanie dotyczące przyszłości. Jego zdaniem u Świątek dojdzie jeszcze do przełomu, jeżeli chodzi o Wimbledon. - Przyjdzie taki rok, że przygotuje się dobrze na trawie i kiedyś w Londynie wygra - ocenił.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty