W turnieju rangi WTA 250 w czeskiej Pradze udział wzięły dwie polskie tenisistki - Magda Linette oraz Magdalena Fręch. Mało kto spodziewał się, że w tej imprezie uda im się napisać historię.
Zarówno zawodniczka z Łodzi, jak i z Poznania dotarła do finału. To zatem oznacza, że po raz pierwszy o tytuł w turnieju rangi WTA powalczą dwie tenisistki z naszego kraju. Ekscytację wynikiem tonuje jednak Tomasz Wolfke.
- Trzeba pamiętać, że ta obsada w Pradze nie była rewelacyjna. Oczywiście sukces jest, w przypadku Fręch życiowy, bo już półfinał był jej najlepszym wynikiem w karierze, finał tak samo - podkreśla w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: "Pod siatką". Zawodnicy i zawodniczki już po ślubowaniu. Humory dopisywały
Komentator tenisa w Eurosporcie podkreśla jednak, że mimo to wynik i tak odbije się szerokim echem w tenisowym świecie. - To pierwszy w historii pojedynek o tytuł dwóch Polek. To wielkie wydarzenie w historii naszego tenisa w kontekście historycznym i statystycznym, którego nie było nigdy i to fakt - przyznaje.
Linette i Fręch zdecydowały się na start w Pradze tuż przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich 2024. W Paryżu nasze tenisistki będą miały jednak ciężko z wywalczeniem medalu.
- Magdy napisały historię, jednak nie ma co nadmuchiwać balonik, że mają szanse na medal w Paryżu. To byłaby wówczas ogromna sensacja, nie można mówić, iż nie ma szans praktycznych, bo w sporcie wszystko jest możliwe - zaznacza Wolfke.
Jednak jego zdaniem możemy jedynie spodziewać się miejsca na podium ze strony najlepszej polskiej tenisistki, czyli Igi Świątek. I nie ma się co dziwić, bowiem już w pierwszej rundzie Linette i Fręch trafiły na wyżej notowane rywalki - odpowiednio Rosjankę Mirrę Andriejewę i Bułgarkę Wiktorię Tomową.
- Jak Iga Świątek ma 99 procent szans na medal, to one mają 1 procent, patrząc na zimną kalkulację. Jakbyśmy się kierowali sercem, to bardzo byśmy chcieli, by był więcej niż jeden krążek, ale jest to bardzo mało realne. Jednak przed turniejem w Pradze nikt by nie powiedział, że dojdzie do polskiego finału, a to się wydarzyło - podsumowuje nasz rozmówca.
Mateusz Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty