Świetna seria Mai Chwalińskiej dobiegła końca. Po 13 zwycięstwach z rzędu, przyszła porażka. W półfinale Polish Open 2024 tenisistka z Dąbrowy Górniczej uległa 2:6, 6:2, 0:6 rozstawionej z numerem 5. Mayi Joint.
Polka z 18-letnią Australijką mierzyły się drugi raz w karierze. Poprzednio - 31 maja tego roku w zmaganiach rangi ITF W50 w Otocec - również lepsza okazała się przeciwniczka.
- Wydaje mi się, że tym razem zagrałam lepiej. W tamtym meczu nie miałam kompletnie nic do powiedzenia. Pomimo że tam były trzy sety, to tak naprawdę wszystko zależało od niej. Myślę, że dzisiaj wyglądało to lepiej - przyznała Chwalińska na gorąco po spotkaniu.
ZOBACZ WIDEO: "Pod Siatką". Nastroje dopisują. Zobacz ostatnie dni przed igrzyskami od kulis
- W tej trzeciej partii troszkę już mnie odcięło, aczkolwiek ona zagrała znowu świetnie i cały mecz ponownie czułam presję z jej strony. Uważam, że jest świetną zawodniczką i że będzie szybko coraz wyżej w rankingu.
Polka zaliczyła w ostatnim czasie duży skok rankingowy. Czy wpłynie to na jej zmianę kalendarza?
- Nie myślałam jeszcze o zmianach planów startowych. To, w jakich zawodach wystąpię w najbliższym czasie, będę dostosowywać do tego, jak się będę czuła ja i moje ciało. Wiem, że zagram w US Open i na tym się koncentruję. To jest największy turniej, w którym teraz wezmę udział - stwierdziła.
Dla Chwalińskiej kwalifikacje na Flushing Meadows będą pierwszymi w ramach Wielkiego Szlema od Wimbledonu 2023.
- Bardzo dużo znaczy dla mnie to, że zagram w eliminacjach US Open. Po kontuzji i operacji to jest mój pierwszy turniej wielkoszlemowy, który sama znowu sobie wywalczyłam, bo te wcześniejsze były za sprawą specjalnego rankingu, więc dużo to dla mnie znaczy. Cieszę się, że znowu będę mogła zagrać w Nowym Jorku i powalczyć o zwycięstwa i turniej główny - powiedziała.
W US Open natomiast Polka ostatnio brała udział w 2022 roku. Wtedy dotarła do II rundy kwalifikacji.
- Wspominam tamten występ jako wymagający. Pamiętam, że było tam wtedy bardzo dużo Polaków i czułam się tam tak naprawdę jak w domu. Mam nadzieję, że w tym roku będzie podobnie. Bardzo lubię, kiedy na trybunach jest dużo osób i kiedy czuję to wsparcie kibiców, więc to mi bardzo pomaga - zakończyła Chwalińska.
Z Warszawy Julian Cieślak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
Igrzyska przed Igą Świątek. "Sama sobie ten los zgotowała"
Finał w Warszawie nie dla Mai Chwalińskiej