Dwa tie-breaki w meczu Szymona Walkówa

Materiały prasowe / Biuro Prasowe Poznań Open / Na zdjęciu: Szymon Walków
Materiały prasowe / Biuro Prasowe Poznań Open / Na zdjęciu: Szymon Walków

Szymon Walków przepadł w pierwszej rundzie Challengera w Cordenons. W parze z Iwanem Liutarewiczem poniósł porażkę z Marco Bortolottim i Matthewem Christopherem Romiosem.

Szymon Walków zagrał wspólnie z Iwanem Liutarewiczem po raz trzeci. Jak dotąd wszystkie starty tego debla kończyły się w ten sam sposób - porażką w pierwszej rundzie turnieju. W poprzednim sezonie tenisiści odpadali wcześnie z turniejów w szwajcarskim Zugu oraz w San Marino. Nawet nie rozstrzygnęli jednego seta i w Challengerze w Cordenons nie nadeszło przełamanie.

Przeciwnikami na korcie ziemnym we Włoszech byli doświadczeni w grze podwójnej Marco Bortolotti i Matthew Christopher Romios. Włoch oraz Australijczyk są rozstawieni w drabince z numerem drugim. To stawiało ich w roli faworytów do odniesienia zwycięstwa i awansu do ćwierćfinału.

Wygrana nie była prostym zadaniem dla włosko-australijskiego debla. Konfrontacja trwała ponad dwie godziny, choć obyło się w niej bez super tie-breaka. Były natomiast dwa tie-breaki i zarówno w pierwszym, jak i w drugim secie lepsi byli Marco Bortolotti oraz Matthew Christopher Romios. O wyższości decydowała przewaga zaledwie dwóch oraz trzech piłek. W obu partiach Szymon Walków miał czego żałować, ponieważ zdobywał i tracił przewagę przełamania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

Przeciwnikami zwycięzców w ćwierćfinale będą tenisiści lepsi w meczu Luisa Miguela Brito Garcii Monteiro i Roya Stepanova z Siddanthem Banthią oraz Courtneyem Johnem Lockiem.

ATP Challenger Cordenons:

I runda gry podwójnej:

Marco Bortolotti (Włochy, 2) / Matthew Christopher Romios (Australia, 2) - Iwan Liutarewicz / Szymon Walków (Polska) 7:6 (5), 7:6 (4)

Czytaj także: Prezes PZPS pewny swojej decyzji. "To najlepsi trenerzy na świecie"
Czytaj także: Dużo radości dla Meksyku. Kandydat do podium nie zawiódł

Źródło artykułu: WP SportoweFakty