Novak Djoković zdobył 24 tytuły wielkoszlemowe, co czyni go najbardziej utytułowanym tenisistą w historii. Mimo 37 lat, Serb ciągle wierzy, że stać go na kolejne triumfy w imprezach Wielkiego Szlema. Jednak obecny sezon brutalnie weryfikuje te słowa.
Poza zdobyciem upragnionego złotego medalu olimpijskiego, rozgrywki 2024 roku są dla Serba katastrofalne. Belgradczyk zawodzi także w najważniejszych dla niego turniejach wielkoszlemowych. W piątkową noc przeżył kolejne rozczarowanie i odpadł w III rundzie US Open, przegrywając z Alexeiem Popyrinem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pudło roku już znamy. Niewyobrażalne!
To oznacza, że Djoković zakończy ten sezon bez zdobycia wielkoszlemowego tytułu. Nie powiodło mu się bowiem także Australian Open (odpadł w półfinale), Rolandzie Garrosie (wycofał się przed ćwierćfinałem) i w Wimbledonie (przegrał w finale).
Dla Serba to pierwszy taka sytuacja od siedmiu lat. Wówczas, w sezonie 2017, także nie wywalczył triumfu na poziomie Wielkiego Szlema. Wtedy doszedł do II rundy Australian Open, ćwierćfinałów Rolanda Garrosa i Wimbledonu, a w US Open nie zagrał z powodu kontuzji łokcia.
Djoković ciągle pragnie największych triumfów. Jest przekonany, że stać go, by zdobyć 25. wielkoszlemowy tytuł i zostać pod tym względem rekordzistą bez podziału na płeć (obecnie dzieli rekord 24 zwycięstw z Margaret Court). Jednak szansę, aby tego dokonać, otrzyma dopiero w przyszłym roku, gdy będzie już 38-latkiem.
Doprawdy totalna katastrofa, a do tego finał Wimbledonu i półfinał AO. Klęska.
Katastrofalny to jest wasz poziom dziennikarstwa.