Występ Igi Świątek podczas wielkoszlemowego US Open dobiegł końca. Naszej tenisistce nie udało się powtórzyć wyczynu z 2022 roku, kiedy to nie miała sobie równych na nowojorskich kortach.
Mimo to Polka zaprezentowała się lepiej niż rok temu. Dotarła bowiem do ćwierćfinału, w którym była co prawda faworytką, lecz ostatecznie nie znalazła sposobu na Amerykankę Jessikę Pegulę. Szósta rakieta świata zwyciężyła 6:2, 6:4, relacja TUTAJ.
Serwis widmo
Przed startem turnieju liderka światowego rankingu WTA wyznała, że ma wobec siebie niższe oczekiwania niż zwykle. Jednak z meczu na mecz w Nowym Jorku rosła nadzieja na kolejny znakomity występ w USA.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Grę Świątek przeciwko Peguli przeanalizował były tenisista, a obecnie trener Michał Dembek. W pierwszej kolejności zwrócił uwagę na podanie Polki.
- Iga miała passę 26 wygranych gemów serwisowych z rzędu i została szybko przerwana. W premierowym secie kluczem był serwis, który kompletnie u niej nie funkcjonował. Niewiele ponad 30 procent pierwszego podania? Nawet słabsza zawodniczka niż Pegula by to wykorzystała, a Amerykanka, w takiej dyspozycji, z taką pewnością siebie, czym naprawdę imponowała podczas tego spotkania, tym bardziej z tego skorzystała - podkreślił w rozmowie z WP SportoweFakty.
Amerykanka szybko zaczęła prezentować się tak, by wykorzystać problemy rywalki. - Warto podkreślić, że Iga w pierwszym secie dwa razy przegrała swój serwis i za każdym razem przy break pointach popełniała podwójne błędy serwisowe. To pokazuje, że presja Peguli, która agresywnie wchodziła w drugie podania, przynosiła szczęście, bo Iga starała się bardziej ryzykować i pojawiły się pomyłki - ocenił Dembek.
Tego zabrakło Świątek
Już od pierwszego gema tej rywalizacji mecz nie układał się po myśli Polki. Wyrównana walka w premierowej odsłonie rozpoczęła się dopiero w momencie, gdy Pegula miała już solidną przewagę (4:0).
II partia była zdecydowanie bardziej wyrównana. Jednak w momencie, gdy rywalka odskoczyła po raz drugi, nasza tenisistka nie była w stanie odpowiedzieć. - To, co Iga robiła przez większość meczu, było wodą na młyn dla Amerykanki - zaznaczył współtwórca kanału Sofa Sportowa.
Dembek wyjaśnił również, czego, jego zdaniem, zabrakło Polce, by wynik tej rywalizacji był inny. - Pegula gra bardzo płaskie piłki, które szybują nisko, co naszej tenisistce nie pasuje, zwłaszcza kiedy się spóźnia i ma problemy z odkręcaniem niskich piłek. Tutaj zabrakło grania na własnych warunkach, przejmowania inicjatywy. Amerykanka nie chciała otwierać kątów Idze, która mogła grać dużo wyższą parabolą z forhendu, żeby grać wyżej nad siatką i odpychać od linii końcowej przeciwniczkę. Moim zdaniem zabrakło technicznej strony, Świątek chciała pokazać, że potrafi grać szybko i wygra w ten sposób - zaznaczył.
Nasz rozmówca raz po raz śledzi spotkania liderki światowego rankingu WTA. Z tego powodu zauważył, że porażka Świątek z Pegulą nie różniła się zbytnio od m.in. ostatniej przegranej z Chinką Qinwen Zheng.
- Martwi to, że Iga przegrywa kolejny mecz w bardzo podobny sposób. Kiedy nie idzie, planu B nie widać. Ja wiem, iż Tomek Wiktorowski mówił ostatnio, że to nie jest prawda, ja nie mówię o tylko i wyłącznie jego winie, bo wątpię, żeby nie widział tego, że Iga gra jednostajnie i nie chciałby zmienić. Natomiast na korcie Iga podejmuje swoje decyzje i to widać, że kiedy jest gorszy wynik w trakcie spotkania, zaczyna się spieszyć i coraz bardziej ryzykuje. Wówczas błędy zaczynają się nawarstwiać i stąd tyle ich jest. Brakuje grania różnorodnego, chłodnej głowy - stwierdził były tenisista, a obecnie trener.
- Są wyjścia do toalety w trakcie meczu, ale nie wiem, w czym one pomagają Idze. Nie mówię, że ma tego nie robić, rozumiem, iż chce ochłonąć, ale mimo wszystko brakuje po tym zmiany. Iga zawsze brnie w to samo z coraz gorszym skutkiem i to jest martwiące - dodał.
Zauważył to w zespole Igi
Dembek, który w nocy oglądał spotkanie Świątek z Pegulą, zwrócił także uwagę na boks naszej tenisistki. Jego zdaniem w tym meczu nie płynęła z niego pomoc dla 23-latki.
- Brakowało mi też energii w jej zespole, jakby tam nie było trochę chemii, nastroje wydawały się być grobowe. To jest też zastanawiające w stosunku do tego, co się działo w tym meczu. Mam wrażenie, że brakowało wsparcia dla Igi, wszyscy byli tacy przygnębieni - wyznał nasz rozmówca.
Jeżeli chodzi o przygnębienie, to u Wiktorowskiego zauważył je również dziennikarz WP SportoweFakty Arkadiusz Dudziak, a więcej o tym TUTAJ. Komunikacja Świątek z trenerem po raz kolejny nie należała także do najlepszych.
Ważny apel dotyczący hejtu
Standardowo już, po porażce naszej tenisistki pojawiło się w jej stronę sporo krytyki, ale także hejtu. Z tego powodu Dembek postanowił odnieść się do zachowań kibiców właśnie po przegranych spotkaniach Świątek.
- Chcę podkreślić, że Iga, nawet jeśli ktoś ją nazwie zawodniczką jednowymiarową, co moim zdaniem nie jest prawdą, to mimo wszystko nie mieliśmy nigdy takiej polskiej tenisistki. Niech nawet wygrywa "tylko" i wyłącznie samego Rolanda Garrosa przez kolejne 5-6 lat, a i tak będzie najlepszą zawodniczką w historii naszego kraju. Warto jej oddać szacunek za to, co już zrobiła - podkreślił nasz rozmówca.
- Rozumiem krytykę, ale nie walenie na oślep, żeby tylko ją hejtować. Jeśli chcemy dyskutować o tenisie, to niech to będzie konstruktywne szukanie błędów i rozwiązań, a nie tylko i wyłącznie bezpodstawne uderzanie w nią - zaapelował.
Jakub Fordon, dziennikarz WP SportoweFakty