W czwartek światowym tenisem wstrząsnęła informacja, że w organizmie Igi Świątek znaleziono śladowe ilości trimetazydyny (TMZ) - zaledwie 0,05 ng/ml (50 pg/ml). Próbkę pobrano od Polki tuż przed turniejem w Cincinnati (12 sierpnia), a dowiedziała się o tym równo miesiąc później.
Otrzymała miesięczne zawieszenie i od tego czasu rozpoczęła walkę o uniewinnienie. Okazało się bowiem, że przyjęła TMZ nieświadomie. Zażyła zanieczyszczone tabletki z melatoniną - środkiem nasennym, który jest normalnie dopuszczony do użytku przez sportowców.
"Przepraszam bardzo. To nie był 'niefortunny incydent". Prawdziwy niefortunny incydent to rzecz, której nie możesz kontrolować. Tenis może - i powinien! - nie, musi! - kontrolować swoje własne procedury antydopingowe" - pisze prezes Związku Zawodowych Graczy Tenisa (PTPA) Ahmad Nassar.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
"Sportowcy stawiają twarz 'wyzwaniom'. Jak pogoda czy przeciwnicy. Jednak bałaganiarskie procedury antydopingowe ustanowione przez tenis to nie wyzwanie, które sportowcy muszą przezwyciężać. To wymówka" - grzmi Nassar.
"Jakie środki zapobiegawcze powinna podjąć Iga? Wcześniej zbadać melatoninę z powodu mikroskopijnej szansy, że może być zanieczyszczona? Dajcie spokój. Być może tour, który twierdzi, że 'w pełni wspiera' zawodników, powinien oferować wszystkim graczom już przetestowane popularne środki, jak melatonina. I co? Brzmi nierozsądnie? Okej, to w takim razie dlaczego nakładamy bardziej bezsensowne standardy i ciężary na pojedynczych zawodników. Wrzucenie takiej informacji w poranek Święta Dziękczynienia w USA jest klasycznym wybiegiem" - podsumowuje.
PTPA to organizacja założona w 2019 roku przez Novaka Djokovicia i Vaska Pospisila, która ma bronić praw zawodników i zawodniczek.