Tomasz Majewski komentuje sprawę Igi Świątek. Ocenia decyzję władz

Getty Images / Na zdjęciach: Tomasz Majewski (Thomas Eisenhuth / Stringer), w kółku Iga Świątek (Robert Prange / Contributor)
Getty Images / Na zdjęciach: Tomasz Majewski (Thomas Eisenhuth / Stringer), w kółku Iga Świątek (Robert Prange / Contributor)

- Od ich podejścia zależy, jak wygląda postępowanie - tłumaczy sprawę Igi Świątek Tomasz Majewski. Wyjaśnia, dlaczego polska tenisistka miała w tym wypadku szczęście.

W tym artykule dowiesz się o:

Iga Świątek ma za sobą najtrudniejszy czas w swoim życiu. Tak przynajmniej wynika ze słów polskiej gwiazdy nt. wykrycia w jej próbce trimetazydyny, czyli zakazanego środka dopingowego. W czwartek sprawa ujrzała światło dzienne i wywołała burzę nie tylko w polskich mediach sportowych.

Temat wywołuje sporo kontrowersji, przede wszystkim jeśli chodzi o wysokość kary dla Polki. Ta została zawieszona na jeden miesiąc, a na dodatek została podana do wiadomości publicznej już po jej wyjaśnieniu.

Decyzje ITIA (Międzynarodowa Agencja Integralności ds. Tenisa) spowodowały masę komentarzy i pojawia się coraz więcej głosów o podwójnych standardach stosowanych przez tenisowe władze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Ależ to był strzał! Można oglądać i oglądać

Głos zabrali nie tylko eksperci, ale sami tenisiści. I to z najwyższej półki - Taylor Fritz (więcej TUTAJ) czy Simona Halep (więcej TUTAJ).

Pierwszy zdradził, że nie może pojąć całkowitego zrozumienia fanów dla słów Igi Świątek, druga, która przez wykrycie w jej organizmie niedozwolonego środka musiała pauzować prawie dwa lata, wyznała, że nie może zrozumieć tak odmiennego potraktowania Polki.

Człowiekiem, który od zawsze stanowczo wypowiadał się na temat środków dopingujących w organizmach sportowców, jest Tomasz Majewski. Dwukrotny mistrz olimpijski w pchnięciu kulą, obecnie wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki tłumaczy nam, jak mogła by wyglądać sytuacja, gdyby dotyczyła nie Igi Świątek, ale gwiazdy królowej sportu.

- Nie są to łatwe tematy, kluczowa jest wykryta substancja. I choć przepisy są jednakowe dla wszystkich, wiele zależy też od organu, który bada sprawę. WADA (Międzynarodowa Agencja Antydopingowa - przyp. red.), która ustala prawodawstwo i dba o przepisy, to jedna strona, ale agencji, które zajmują się badaniami i je zlecają, jest sporo. I od ich podejścia zależy, jak wygląda postępowanie - wyjaśnia w rozmowie z WP SportoweFakty.

- Podejrzewam, że w lekkoatletyce wyglądałoby to bardzo podobnie. Są agencje, które działają bardzo ostro, oraz takie, które idą za zawodnikiem. W sytuacjach błahych, podobnych do Igi Świątek, gdy doszło do wykrycia bardzo słabej substancji, najczęściej kończyło się to łagodnie. Choćby u Konrada Bukowieckiego, który dostał jeden dzień zawieszenia - przypomina.

W 2016 roku u młodego kulomiota wykryto śladowe ilości higenaminy. Ostatecznie dowiedziono, że znajdowała się ona w leku, choć według składu nie powinna. I Polak uniknął dyskwalifikacji.

- Oczywiście, zawsze to sportowiec jest odpowiedzialny, on odpowiada za to, co jest w jego organizmie. Ale w takich przypadkach, gdzie doszło do zanieczyszczenia, gdy sportowiec nie czerpał z tego środka żadnej korzyści, kara jest najczęściej bolesna, ale symboliczna - dodaje Majewski.

Nie brakuje też krytycznych opinii dot. decyzji ITIA, która poszła na rękę polskiej tenisistce i nie podała informacji o wykrytej substancji do publicznej wiadomości. Stało się to dopiero po dowiedzeniu przez Świątek, że nie było w tym jej winy.

- Gdyby poinformowano o tym wcześniej, oddźwięk wiadomości byłby zupełnie inny, ale całkowicie rozumiem decyzję ITIA i ich postępowanie - zaznacza były wybitny lekkoatleta. -  Trzeba chronić sportowców, gdy sprawa jest tak pogmatwana i trudno mówić o ich winie. Znam z historii mnóstwo przypadków z lekkoatletyki, które wychodziły dopiero po jakimś czasie - podsumowuje.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty