Richard Gasquet, znany tenisista, wyraził swoje niezadowolenie z powodu sposobu, w jaki zarządzano sprawą dopingu Igi Świątek. W rozmowie z "Tennisuptodate" podkreślił, że brak systemu i fakt, że informacje ujawniane są dopiero po zakończeniu postępowania, jest problematyczny.
Gasquet, który zakończy karierę na Roland Garros w przyszłym roku, stwierdził, że sytuacja jest "amatorska" i "źle zarządzana". Zwrócił uwagę, że w normalnych warunkach szczegóły postępowania powinny być jawne, a nie ujawniane dopiero po jego zakończeniu.
- Co mnie najbardziej martwi, to fakt, że nie wiemy, jak to się dzieje. Dowiadujemy się o wszystkim po fakcie! Normalnie jest proces, potem deliberacja, a następnie wyrok. Teraz uczymy się wszystkiego jednocześnie i to nie jest normalne, to nie ma sensu. To nie jest na poziomie - powiedział Gasquet dla "La Depeche".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
Gasquet dodał, że nie zna szczegółów samej sprawy, ale jest pewien, że była "źle zarządzana, źle prowadzona i źle wykonana". Podkreślił, że "sportowa sprawiedliwość jest pełna amatorów" i że cała sytuacja jest "trochę groteskowa".
Francuz zakończył swoją wypowiedź, mówiąc, że wszyscy dowiadują się o sprawie w tym samym czasie, co nie jest profesjonalne.
- To nie brzmi profesjonalnie. Wszyscy to mówią. To trochę groteskowe - dodał były francuski tenisista.
W 2009 roku tenisista z Beziers został zawieszony, ponieważ w jego organizmie wykryto śladowe ilości kokainy. Jak tłumaczył, stało się poprzez pocałunek z kobietą, którą poznał w nocnym klubie w Miami.
- Zostałem napiętnowany. To było straszne. Włączałem telewizor i byłem głównym tematem. Poszedłem do kiosku kupić "L'Equipe" i na pierwszej stronie ujrzałem moją twarz i tytuł "Miami Vice". Czułem się zmasakrowany - wspominał Gasquet, który musiał odbyć karę dwumiesięcznej dyskwalifikacji.