Przed rozpoczęciem turnieju WTA 1000 w Cincinnati, została pobrana próbka na obecność substancji dopingujących w organizmie Igi Świątek. Wyniki testu, który dał wynik pozytywny, dotarły do Polki miesiąc później. "To dla mnie ogromny cios. Byłam w szoku, bo na początku nie wiedziałam, jak to mogło mi się przytrafić i skąd to się wzięło" – wyznała. Okazało się, że w jej próbce wykryto najmniejsze w historii stężenie trimetazydyny, substancji, o której Polka wcześniej nigdy nie słyszała.
Zanieczyszczona trimetazydyną była melatonina, którą nasza tenisistka przyjmowała w celu wyciszenia stresu i ułatwienia snu po zmianach stref czasowych. Międzynarodowa Agencja Integralności Tenisa (ITIA) postanowiła zawiesić ją na miesiąc. Decyzja wywołała kontrowersje
tenisowej społeczności. Swoje niezadowolenie wyrazili nie tylko kibice, ale również inni tenisiści, m.in. Simona Halep, Taylor Fritz czy Nick Kyrgios.
W obronie Polki stanął Robert Radwański, były tenisista i trener, ojciec Agnieszki i Urszuli. -Nasz sport jest na tyle słaby, że musimy bronić Igi rękoma i nogami. W tenisie czyha tyle pułapek za zawodniczki i zawodników, że trudną w którąś nie wpaść - powiedział w rozmowie z Polsatem Sport.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za figura! Piękna dziennikarka poleciała na wakacje
- Obrazowo powiem, trzeba postawić dla niej Okopy Świętej Trójcy i trzeba obudzić dla Igi co najmniej branżową solidarność. Ja już nawet nie apeluję do tej ogólnonarodowej solidarności, w której Polak Polaka zawsze powinien wspierać, ale do branżowej solidarności - dodał.
Radwański poradził Świątek, by przyjmowanie każdych leków zgłaszała lekarzowi WTA, bo tak też właśnie było w czasach, gdy najlepszą polską tenisistką była jego córka Agnieszka. Takie działanie gwarantuje spokój brania leków czy suplementów.
Na koniec były tenisista w mocnych słowach nawiązał do wypowiedzi Denisa Shapovalova. - Trzeba o nią dbać i wspierać ją, szczególnie teraz, w ciężkich chwilach, a nie biczować. Od biczowania Igi widzę jest Moskwa (tam urodził się Shapovalov - przyp. red.), oni się nad nią pastwią, a my mamy ją bronić.